Bioenergoterapia jest inicjacyjną rzeczywistością demoniczną. Wejście w tę praktykę pociąga za sobą straszne skutki grzechu ciężkiego, czyli duchowej śmierci. By złapać człowieka w tę pułapkę, zły duch często wykorzystuje dotykające człowieka cierpienie.
Po kursie bioenergoterapii w życiu pani Izy zaczęły się dziać rzeczy niezwykłe. Kobieta prezentowała nadnaturalne zdolności uzdrawiania ludzi, czytania w cudzych myślach, wglądu w czyjeś sny czy wychodzenia z ciała.
Z osoby zakompleksionej i niewierzącej w swoje siły stała się pewna siebie. Przepełniało ją poczucie mocy, a nawet panowania nad ludźmi. Te pozornie dobre dary z czasem okazały się pułapką złego ducha…
Wykorzystać najsłabsze punkty
Pani Iza, mimo że była lekarzem, chciała bioenergoterapią pomagać ludziom. Pacjenci pytali ją, skąd bierze się jej skuteczność. Kobieta odpowiadała, że nie wie, ale że ma nadzieję, iż to, co się dokonuje, jest dobre.
Dziś pani Iza widzi, jak była zaślepiona, i już nie ma wątpliwości, że za bioenergoterapią stoją siły demoniczne. Szatan wykorzystał brak podstawowej wiedzy religijnej kobiety, jej ateistyczne wychowanie oraz zranienia i życiowe trudności, by skusić ją kłamliwą wizją szczęścia płynącego ze świata ezoteryki.
Pierwszą wielką raną pani Izy było odejście jej ojca, który porzucił rodzinę i przez 30 lat w ogóle się nią nie interesował. Drugą raną był rozpad jej własnego małżeństwa. Pani Iza w wieku trzydziestu kilku lat została sama z dwójką dzieci. Postanowiła wówczas, że już więcej nie pozwoli, by ktoś ją oszukał czy zranił, i że sama znajdzie sposób, by być szczęśliwa. Wtedy to właśnie dziwnym trafem zaczęły w jej ręce trafiać książki o różnych duchowościach.
Pojawiali się także ludzie oferujący jej możliwości duchowego samorozwoju. Tak zachęcona kobieta trafiła na kurs metody Silvy. Miał on rzekomo powodować pozytywne zmiany w myśleniu poprzez programowanie swojego umysłu na sukces we wszystkich dziedzinach życia.
Wyniki stosowanej metody były rewelacyjne: stan głębokiego relaksu, zadowolenia z siebie oraz zagłuszenie bólu z przeszłości. Pani Iza zaczęła pisać afirmację o zmianę pracy i po dwóch tygodniach dostała dokładnie taką propozycję, jaką chciała. To ją utwierdziło w przekonaniu, że jest na dobrej drodze oraz że powinna podejmować kolejne kursy „rozwoju duchowego” i samodoskonalenia.
Wkrótce wzięła udział w kursie bioenergoterapii. Okazało się, że ma do niej talent. Zaczęła prezentować nadnaturalne zdolności i – jak się wydawało – pomagać bioenergoterapią ludziom. Pani Iza coraz głębiej wchodziła w świat ezoteryki, który ją całkowicie zafascynował. Uczestniczyła w kolejnych kursach i warsztatach.
W ludziach, których na tych spotkaniach poznawała, nie widziała lęku, ale zachwyt nad nowymi możliwościami. Pomiędzy tymi osobami była wręcz rywalizacja, kto uzdrowił więcej ludzi, kto ma więcej nowych, niezwykłych umiejętności typu jasnowidzenie czy widzenie aury. Wszyscy byli przekonani, że postępują dobrze oraz że stają się coraz bardziej spełnieni i szczęśliwi…
Pani Iza dziś widzi, że w pewien sposób szukała wtedy większej mocy, Boga w życiu, ale było to szukanie w złym miejscu i mocno naznaczone egoizmem.
Nawrócenie
Proces nawrócenia lekarki rozpoczął się, gdy kobieta zauważyła, że im bardziej wchodzi w świat ezoteryczny, tym więcej doświadcza zła: spadków nastroju, dziwnych lęków i poczucia, że coś jest nie tak; także stanów depresyjnych i problemów rodzinnych.
Jej córka, która również brała udział w kursie metody Silvy, zaczęła widzieć aurę, co z początku cieszyło matkę. Później jednak dziewczyna zaczęła się bać, bo ukazywały się jej również inne niepokojące ją rzeczy i osoby.
Przełomowe wydarzenie w życiu pani Izy dokonało się dzięki jej przyjaciółce, która zachorowała na raka. Ponieważ medycznie nie można było jej już pomóc, kobieta poprosiła o pomoc „energetyczną”. Jednak pomimo wielkiego zaangażowania pani Izy jej przyjaciółka umierała na jej oczach.
Pewnego dnia, gdy kobieta leżała już na łożu śmierci, powiedziała: „Był u mnie ksiądz z Panem Jezusem”. Wówczas to niespodziewanie do serca osłupiałej tym wyznaniem pani Izy przebiła się prawda, że Pan Jezus jest prawdziwą i żywą Osobą.
Umierająca umówiła swą przyjaciółkę na rozmowę z księdzem. Lekarka, nie chcąc odmawiać osobie w takim stanie, zgodziła się wbrew sobie na to spotkanie. Pani Iza usłyszała od kapłana, że droga, którą idzie, jest błędna. Wtedy jednak ta prawda jeszcze do niej całkowicie nie dotarła…
Później jakimś cudem pani Iza znalazła się w Watykanie na audiencji i prywatnym błogosławieństwie u Jana Pawła II. To było dla niej bardzo mocne przeżycie. Nawróciła się natychmiast, ale niestety bardzo powierzchownie. Nie mogła wtedy zrozumieć tego – ani też w to uwierzyć – że nie ma reinkarnacji.
Kobieta zbuntowała się więc i wróciła do swego dawnego życia i praktyk ezoterycznych. Ku jej zaskoczeniu skończyły się duchowe „przyjemności”, a zaczęły się depresje, lęki i dziwne stany, z którymi nie mogła sobie poradzić.
Kolejny impuls do nawrócenia pojawił się wtedy, kiedy pani Iza, nie wiedząc już, co ze sobą zrobić, postanowiła otworzyć gabinet medycyny naturalnej. Poprosiła księdza o poświęcenie tego miejsca. Kapłan powiedział jej, że stoi ona nad przepaścią i że musi wybrać w tej chwili, na co się decyduje. Wtedy kobieta z wielką ulgą zdecydowała, że wraca do Kościoła.
Pani Iza przyznała później, że powodem tego nie była jej miłość do Boga, ale strach, że już nie ma dokąd uciec i że jej dotychczasowe pomysły na życie zawiodły.
Zaczęła się wszystkiego uczyć o Kościele, bo wcześniej nie miała nawet podstawowej wiedzy religijnej ani doświadczenia życia wiarą. I tak do dziś, pomału, pani Iza postępuje w kierunku miłości Pana Boga. Wciąż nie może uwierzyć, że On ją kocha taką, jaka jest.
Bolesna droga
Na drodze nawrócenia spotykają panią Izę różne bolesne doświadczenia. Jej rodzina, którą kobieta sama wprowadziła w świat okultyzmu, nie zaakceptowała jej przemiany. Bliscy się od niej odwrócili, zaczęli ją zwalczać, a nawet ją prześladować za jej poglądy. Tylko siostra w ślad za nią nawróciła się i jest dla niej wsparciem.
Pani Iza wciąż boleśnie odczuwa konsekwencje dawnych grzechów. W swojej głowie słyszy myśli bluźniercze albo nakłaniające ją do samobójstwa. Kobieta nie zamierza się jednak poddawać. Dzięki pomocy przyjaciół przetrwała czas najgorszego załamania, ucisku i depresji. Co więcej, po modlitwie egzorcyzmu nad nią jej udręki się zmniejszyły.
Droga nawrócenia pani Izy jest ciągłym zmaganiem się, czujnością i duchową walką. Lekarka odczuwa lęk przed zagrożeniami duchowymi, bo wie, do czego mogą one człowieka zaprowadzić. Kobieta musi też żyć z bolesną świadomością, że pewna część osób, którym „pomagała” bioenergoterapią, zagubiła się duchowo. Pani Iza modli się obecnie o ich nawrócenie.
Wejście w bioenergoterapię jest grzechem ciężkim przeciw pierwszemu przykazaniu i ma ono poważne konsekwencje w życiu człowieka. Robert Tekieli, dziennikarz, który zanim się nawrócił i porzucił praktyki okultystyczne, zajmował się m.in. bioenergoterapią, przestrzega, że ta praktyka to świecki szamanizm, rytuał, w którym świadomie bądź nieświadomie bioenergoterapeuci powierzają się złu. Dlatego wyjście z tego grzechu wymaga wyznania go na spowiedzi, a nieraz także modlitwy egzorcyzmu.
Chrystus uzdrawia człowieka zranionego grzechem poprzez sakrament Eucharystii, spowiedzi i modlitwę oraz umacnia go w wierze we wspólnocie Kościoła. Przylgnięcie do Chrystusa, życie w łasce uświęcającej jest niezbędne do ratowania człowieka od wpływu złego ducha.
Nauczał o tym Pan Jezus: „Gdy duch nieczysty opuści człowieka, błąka się po miejscach bezwodnych, szukając spoczynku, ale nie znajduje. Wtedy mówi: »Wrócę do swego domu, skąd wyszedłem«; a przyszedłszy zastaje go niezajętym, wymiecionym i przyozdobionym. Wtedy idzie i bierze z sobą siedmiu innych duchów złośliwszych niż on sam; wchodzą i mieszkają tam. I staje się późniejszy stan owego człowieka gorszy, niż był poprzedni” (Mt 12,43-45). Największym szczęściem dla człowieka jest, gdy w jego sercu zamieszka Bóg.
Sens cierpienia
Świadectwo pani Izy pokazuje, jak zły duch atakuje człowieka w jego najsłabszym punkcie. Zarówno lekarka, jak i inne osoby, które się u niej „leczyły”, weszły w bioenergoterapię przez chorobę, cierpienie czy lęk.
Cierpienie w różnej postaci jest niemal nieodłączne od ludzkiego życia. Jest ono słabością i wyniszczeniem człowieka, doświadczeniem, w którym czuje się on osamotniony. Szatan podstępnie wykorzystuje cierpienie, próbując zbuntować człowieka przeciw Bogu, zachęcając do grzechu oraz obiecując szczęście, sukces, władzę i pozbycie się problemów. W rzeczywistości jednak Zły wprowadza człowieka coraz głębiej w grzechy i zamyka go w sieci zła.
Święty Jan Paweł II, sam na oczach świata przeżywający cierpienie, w liście o chrześcijańskim sensie ludzkiego cierpienia Salvifici doloris pozostawił nam cenne nauczanie. Ojciec Święty wskazał mianowicie, że cierpienie odrodzone mocą krzyża Chrystusa może stać się w słabości człowieka mocą Bożą. Kluczem do takiej przemiany jest wiara.
„Człowiek, odkrywając przez wiarę odkupieńcze cierpienie Chrystusa, odkrywa zarazem w nim swoje własne cierpienia, odnajduje je przez wiarę na nowo, nasycone nową treścią i nowym znaczeniem” (Salvifici doloris, 20).
Bóg uzdalnia człowieka do tego, by w cierpieniu przerastał samego siebie. W świetle wiary człowiek może odkryć, że cierpienie jest Bożym wezwaniem, a nawet powołaniem do pójścia za Chrystusem i udziałem w zbawianiu świata.
Papież przekonywał, że człowiek jednoczący się w cierpieniu z Panem Jezusem nie zamyka się w szukaniu wyjścia i ucieczki od cierpienia, ale może odnaleźć w tym trudnym doświadczeniu głęboki sens, pokój wewnętrzny, a nawet duchową radość (por. SD 26).
Odkryć dar cierpienia
Świat boi się cierpienia i odrzuca je. Święty Jan Paweł II przeciwnie – ukazał tajemniczą prawdę o tym, jakim skarbem jest cierpienie w życiu człowieka i jak wiele świat zawdzięcza ludziom przeżywającym swoje cierpienie w złączeniu z ofiarą Zbawiciela. Są osoby, które to trudne powołanie realizują, jak choćby duchowi członkowie Niewidzialnego Klasztoru św. Jana Pawła II.
Wypełniają oni w swoim życiu słowa papieża: „Chrystus dokonał odkupienia bez reszty i do końca, równocześnie zaś go nie zamknął: w tym odkupieńczym cierpieniu, poprzez które dokonało się Odkupienie świata, Chrystus otwarł się od początku, i stale się otwiera na każde ludzkie cierpienie. Owszem, to zdaje się należeć do samej istoty odkupieńczego cierpienia Chrystusa, że pragnie ono stale być dopełniane. […] O ile człowiek staje się uczestnikiem cierpień Chrystusa – w jakimkolwiek miejscu świata i czasie historii – na swój sposób dopełnia to cierpienie, przez które Chrystus dokonał Odkupienia świata” (SD 24).
Źródło: YouTube, Ukryte zagrożenia duchowe, cz. 3.
- Zainteresował Cię ten tekst? Zobacz też: Szukała oświecenia w New Age
Podobają Ci się treści publikowane na naszej stronie?
Wesprzyj nas!