Poczułem w sercu mocne pragnienie, aby przebaczyć swoim rodzicom. […] Gdy to uczyniłem, do mojego serca wpłynęła cudowna radość.
Jako dziecko miałem bardzo osłabiony organizm, pojawiały się u mnie różne choroby. W końcu doszło do zapalenia rdzenia kręgowego, zwanego chorobą Heinego-Medina. Paraliż objął całe moje ciało. Nie mogłem poruszać ani rękoma, ani nogami. Nie byłem zdolny samodzielnie oddychać, więc zostałem podłączony do aparatury podtrzymującej życie. Ponieważ nie mogłem połykać pokarmu, karmiono mnie przez rurki wprowadzone do żołądka. Groziło mi, że nie będę mógł mówić. Mój stan był beznadziejny; znajdowałem się na granicy życia i śmierci… W tej dramatycznej sytuacji moi rodzice się załamali. Być może nie wiedzieli, jak mi pomóc, i… pozostawili mnie w szpitalu.
Siostry wyprosiły mi uzdrowienie
Lekarze nie mogli mi już inaczej pomóc, jak tylko sztucznie podtrzymywać u mnie procesy życiowe. Po leczeniu szpitalnym znalazłem się w ochronce dla dzieci porzuconych i chorych, prowadzonej przez siostry zakonne. To one prosiły o pomoc Tego, który wszystko może, jedynego Zbawiciela ludzkości, Jezusa Chrystusa. Gorąco modliły się za mnie przez wstawiennictwo Najświętszej Maryi Panny, ponieważ Ona może wybłagać u swojego Syna wszystko i wie, co jest dla nas najlepsze. Siostry wyprosiły mi uzdrowienie: zacząłem powoli wracać do zdrowia. Było to zagadką dla lekarzy, ponieważ tak dalekie zmiany neurologiczne są z reguły nieodwracalne.
Naukę mówienia rozpoczynałem od słów modlitw, a nie od słów „mama” i „tata”. Gdy wzrastałem w ochronce, moi rówieśnicy widzieli, że mam problemy z czytaniem, pisaniem, z poprawnym powtarzaniem dźwięku z fortepianu… Uznali mnie za kompletne beztalencie, ale nie czułem do nich urazy.
Siostry zachęcały mnie, abym we wszelkich trudnościach szukał ratunku w modlitwie. Prosiłem wtedy Jezusa, żeby zabrał ode mnie te słabości, z powodu których mnie wyśmiewano, jeśli jest to Jego wolą. I stopniowo moje nieprawidłowości znikały. Z czasem byłem w stanie opanować materiał w szkole. Moje ręce i jedna noga stały się w pełni sprawne. Druga noga pozostała wprawdzie niewładna, mogłem jednak chodzić, co było i do dziś jest niepojęte. Każdy, kto ma niewładną nogę, wie, że nie można na niej stanąć – a ja staję i mogę chodzić o kulach. Moje słabości chroniły mnie czasami przed popełnieniem jakiegoś grzechu. Gdy pewnego razu chłopcy z domu dziecka, w którym się znalazłem po opuszczeniu ochronki, chcieli napaść w nocy na kiosk, zostałem wykluczony z udziału w kradzieży, ponieważ nie byłbym w stanie uciekać z chorą nogą.
Paraliż do tego stopnia u mnie się cofnął, że dzisiaj mogę klaskać, pstrykać palcami, chodzić, grać na gitarze i fortepianie, śpiewać w kilku językach. Koncertowałem w ponad 30 krajach, na trzech kontynentach.
Spotkanie z Janem Pawłem II
Bardzo dużo zawdzięczam ojcom karmelitom bosym. W okresie studiów zdobywałem u nich wiedzę religijną, a po studiach, gdy nie miałem środków do życia, pomogli mi do czasu otrzymania renty inwalidzkiej. Dzięki nim mogłem pojechać do Watykanu na spotkanie z Janem Pawłem II zorganizowane specjalnie dla osób niepełnosprawnych. Ojciec Święty podchodził do każdego, aby z nim porozmawiać i pobłogosławić go. Miałem okazję grać na tym spotkaniu na gitarze. Papież pobłogosławił mnie, pochwalił mój śpiew i powiedział, że mam dzielić się swoim świadectwem z innymi ludźmi na całym świecie. To spotkanie uświadomiło mi dogłębnie, że Bóg ma być pierwszy w moim sercu. Istotne jest, aby rzecz nie była ważniejsza od człowieka. A więc najpierw Bóg, potem człowiek, a na samym końcu, daleko, rzecz. Trzeba unikać zła, które wynika z postawienia rzeczy przed Bogiem i człowiekiem. Jeśli odejdziemy od Boga, to unieszczęśliwimy się nie tylko w tym życiu – możemy się przez to unieszczęśliwić na całą wieczność.
Cierpienie ma sens
Modlitwa stała się cudowną pomocą w moim życiu. Ona wskazuje mi drogę. Nie jestem załamany, zrozpaczony, chociaż miałbym ku temu powody. Wszystkie moje smutki Chrystus przemienia w cudowną radość. Cierpienie dla samego cierpienia nie ma żadnej wartości i jest przygnębiające… Ma ono sens tylko wtedy, gdy łączy się je na modlitwie z cierpieniem Jezusa Chrystusa za całą ludzkość. Wtedy przestaje ono być uciążliwe, a w zamian powoduje uświęcanie duszy. To jest tak niesamowita pomoc, że ja nawet się cieszę, że pozostało u mnie kalectwo jednej nogi. Jestem przekonany, że jeżeli osoby, które są chore, łączą swój ból z męką Chrystusa, to przyjęcie tego cierpienia ma wartość uświęcającą. Moje cierpienie przypomina mi, że potrzebuję Boga i jestem od Niego zależny.
Przebaczenie
Pomimo wielu podjętych przeze mnie prób do dzisiaj nie udało mi się odnaleźć rodziców. Chciałem zniwelować ten smutek, który odczuwałem najsilniej w okresie dzieciństwa, kiedy zostałem porzucony. Poczułem w sercu mocne pragnienie, aby przebaczyć swoim rodzicom. Ojcowie karmelici zasugerowali mi, abym przebaczył im w imię Jezusa Chrystusa. Gdy to uczyniłem, do mojego serca wpłynęła cudowna radość. Ta radość trwa. Przebaczam swoim rodzicom, gdziekolwiek są. Ufam, że Chrystus zaniesie im to przebaczenie.
Zygmunt Romanowski
oprac. Aleksandra Jędrzejczak
Źródło: Youtube, kanał Trwajcie w miłości
Modlitwa o przebaczenie
Panie Jezu, proszę Cię o łaskę przebaczenia tym wszystkim, którzy mnie skrzywdzili i zadali mi cierpienie (wymień imiona tych osób).
Proszę, daj mi łaskę bezwarunkowego przebaczenia (wymień imię tej osoby), któremu (której) najtrudniej jest mi przebaczyć. Panie Jezu, mocą swojej przebaczającej miłości, którą ogarniasz nas z wysokości swojego Krzyża, aktem woli, z głębi swojego serca, wybaczam (wypowiedz imię tej osoby) wszystkie krzywdy, które mi wyrządził(a). Błogosław go (ją) i prowadź do nieba.
Panie Jezu, również ja proszę o przebaczenie tych wszystkich ludzi, których w jakikolwiek sposób skrzywdziłem(-am). Dziękuję Ci, Panie, że uwalniasz mnie teraz od tego wielkiego zła, jakim jest brak przebaczenia. Niech Twój Święty Duch napełni mnie światłem miłości i pokoju, niech uzdrawia moje uczucia oraz wszystkie rany mojego serca. Amen.