Jezus każdemu z nas objawia tajemnice swojego Najświętszego Serca. Posłużył się w tym trzema mistyczkami żyjącymi w różnych czasach: św. Małgorzatą Marią Alacoque (w drugiej połowie XVII w.), Józefą Menendez (w pierwszej połowie XX w.) i św. Faustyną Kowalską, nieco tylko młodszą od swojej poprzedniczki.
Święta Małgorzata Maria jest znana głównie jako szerzycielka kultu Serca Jezusowego oraz obietnic danych przez Pana Jego czcicielom. Międy innymi – tym, którzy przez kolejnych dziewięć pierwszych piątków miesiąca przyjmą Komunię św., obiecał, że nie umrą bez żalu za grzechy, pojednania się z Bogiem i przyjęcia sakramentów.
Święta Faustyna otrzymała misję głosicielki Miłosierdzia Bożego dla wszystkich, choćby największych grzeszników, którzy będą żałować i zwrócą się z zaufaniem do Jezusa, swego nieskończenie miłosiernego Odkupiciela.
Natomiast o Józefie Menendez (1890-1923) wie się bardzo mało albo nic. Ta hiszpańska dziewczyna, krawcowa, pragnęła wstąpić do zakonu, ale bieda w domu i choroba matki długi czas stały temu na przeszkodzie. Dopiero w wieku 30 lat mogła pójść za głosem swego powołania, wstępując we Francji do Zgromadzenia Serca Jezusowego (Sacré Coeur). Tam spędziła cztery – jak się okazało, ostatnie – lata swego życia jako siostra koadiutorka (do prac służebnych), pełniąc proste posługi z pokorą i miłością, równocześnie doświadczając łask mistycznych – niemal codziennej wizji Pana Jezusa, który powierzał jej pragnienia swego Serca. Spisywała je – według życzenia Boskiego Gościa – aby ludzie, a w szczególności czciciele Jego Serca, poznali głębię miłości Boga do człowieka.
Spisywała je tylko z posłuszeństwa, gdyż całym sercem pragnęła nie wyróżniać się niczym, być skromną, prostą zakonnicą. Przyjmowała te łaski w głębokim przeświadczeniu o swej niegodności, nękana pokusami, że to złudzenia, i atakowana przez szatana. Tak przeżyła w zakonie zaledwie cztery lata. Po śmierci nadal pozostała ukryta, gdyż ani nie uczczona tytułem sługi Bożej, ani nie beatyfikowana.
Pozostawiła jednakże swoje zapiski, ujawniające bogactwo przesłań powierzonych jej przez Mistrza i Pana, a przeznaczonych dla jej zgromadzenia, dla dusz wybranych, a co najważniejsze: dla wszystkich ludzi, ponieważ wszyscy jesteśmy wezwani do tego, ażeby wejść w bliską zażyłość z Sercem Pana Jezusa, kochającym bez miary każdego człowieka.
Publikujemy fragment orędzia, by trafiło ono do wielkiej liczby ludzi, którzy je podejmą, sami rozpalą sięmiłością Jezusową i poniosą ją dalej.
Teresa Tyszkiewicz
„Pragnę, aby cały świat wiedział, że Ja jestem Bogiem Miłości, Przebaczenia i Miłosierdzia” (13 listopada 1923)
„Jestem Miłością. Serce moje nie może już dłużej powstrzymać płomienia, który je trawi. Do tego stopnia kocham dusze, że życie za nie oddałem. Z miłości dla nich zostałem jako więzień w tabernakulum. Od dwudziestu wieków mieszkam w nim nocą i dniem, zasłonięty postaciami chleba i ukryty w Hostii, znosząc z miłości zapomnienie, samotność, wzgardę, bluźnierstwa, zniewagi i świętokradztwa.
Z miłości dla dusz zostawiłem im sakrament pokuty, by móc im przebaczać, i to nie tylko raz lub dwa, ale tak często, jak tylko będą potrzebowały dla odzyskania łaski. Tam czekam na nie. Pragnę, aby tam przychodziły obmyć się ze swoich win, nie wodą, lecz moją Krwią.
Różnymi sposobami objawiłem w ciągu wieków Moją miłość do ludzi: ukazałem im, jak pochłania Mnie pragnienie ich zbawienia. Dałem im poznać swoje Serce. Nabożeństwo to, jak światło, rozprzestrzeniło się po świecie. Dzisiaj stało się ono środkiem, którym posługują się ci, którzy pracują nad rozszerzeniem mego Królestwa, aby poruszyć wrażliwość serc.
Obecnie pragnę czegoś więcej. Jeśli bowiem proszę dusze o miłość w odpowiedzi na tę, która Mnie spala, to nie tylko o ich wzajemność Mi chodzi. Pragnę, by wierzyły w Moje miłosierdzie, by wszystkiego wyczekiwały od Mej dobroci, by nigdy nie wątpiły w moje przebaczenie.
Jestem Bogiem, lecz Bogiem miłości. Jestem Ojcem, ale Ojcem, który kocha czule, a nie z surowością. Serce moje jest nieskończenie święte, lecz i nieskończenie łagodne. A znając nędzę i słabość ludzką, nachyla sięono ku biednym grzesznikom z nieskończonym miłosierdziem.
Kocham dusze, które, popełniwszy grzech, z pokorą przychodzą Mnie prosić o przebaczenie. Kocham je także, gdy opłakują swój drugi grzech. I jeśli się to powtarza, nie mówię miliard, ale milion miliardów razy, kocham je i przebaczam im zawsze i zmywam tą samą Krwią tak samo ostatni, jak i pierwszy upadek.
Ja się nie męczę duszami i Moje Serce oczekuje bez przerwy, by przychodziły chronić się w Nim – i to tym bardziej, im bardziej czują się nędzne. Czy ojciec nie troszczy się bardziej o dziecko chore niż o to, któremu nic nie dolega? Czyż nie okazuje mu więcej czułości i troskliwości? Tak i moje Serce z większą jeszcze delikatnością i współczuciem zwraca się do grzeszników niż do sprawiedliwych.
Oto, co pragnę duszom wytłumaczyć: będę pouczał grzeszników, że miłosierdzie Serca Mego jest niewyczerpane; dusze oziębłe i obojętne – że Serce Moje jest ogniem, który chce je rozpalić, ponieważ je kocha; dusze pobożne i dobre – że Serce Moje jest drogą, po której kroczy się ku doskonałości i dociera bezpiecznie do błogosławionego kresu. W końcu od dusz Mnie poświęconych, więc kapłanów i zakonników, od dusz wybranych i uprzywilejowanych, zażądam raz jeszcze, aby ofiarowały Mi swoją miłość i nie wątpiły o Mojej miłości, lecz przede wszystkim, aby okazały Mi swoją ufność i by nie wątpiły w Moje miłosierdzie. Jakże to łatwo spodziewać się wszystkiego od Mego Serca”… „Wezwanie do miłości”, WAM, Kraków 2007.
Podobają Ci się treści publikowane na naszej stronie?
Wesprzyj nas!