Maria Teresa i Ruggero są małżeństwem z ponad pięćdziesięcioletnim stażem. Owocem ich wzajemnej miłości i oddanej współpracy z Bożą łaską jest klejnot świętości, który podarowali Kościołowi…
Mijała już 10. rocznica ich ślubu, a oni wciąż jeszcze nie mogli mieć dzieci.
Maria Teresa wspomina: ,,We wszystkim, co mnie spotykało, widziałam wolę Bożą. Bóg mnie kochał, dlatego także ten brak dzieci był miłością”.
Dla Ruggera był to jednak powód cierpienia: ,,Nie mogłem sobie wyobrazić małżeństwa bez dzieci i kiedy spotykałem się z moimi przyjaciółmi, z których wielu było już żonatych i miało dzieci, bardzo cierpiałem, choć może nic nie mówiłem. Ale modliłem się”…
Te modlitwy, po pielgrzymce do sanktuarium Matki Bożej w Rocche, zostały wysłuchane – poczęła się mała Chiara, która przyszła na świat 29 października 1971 roku.
Nauczyć kochać
,,Kiedy pojawiła się Chiara – wspomina Maria Teresa – wydała nam się od razu darem Maryi. Dzięki jej narodzinom poczuliśmy jeszcze bardziej łaskę sakramentu małżeństwa. Ta córka była dopełnieniem naszego związku, pomnażała miłość między nami. (…) W tej niewysłowionej radości natychmiast oboje zrozumieliśmy, że to dziecko jest przede wszystkim dzieckiem Boga i jako taką powinniśmy wychować ją w wolności”.
Maria Teresa rezygnuje z pracy zawodowej: „Jako osoba bardzo aktywna bałam się monotonii życia gospodyni domowej. Jednak szybko zmieniłam zdanie, gdyż zrozumiałam wagę ciągłego bycia z własnym dzieckiem, nie po to, by o tym mówić, ale by być matką – kochając. Jedyna spuścizna, jaką mogłam jej zostawić, to nauczyć ją kochać”.
Chiara wzrasta w klimacie wzajemnej miłości rodziców i od początku uczy się logiki daru z siebie. Pewnego dnia, gdy ma już cztery lata, Maria Teresa zachęca ją, by część swoich zabawek oddała ubogim dzieciom.
Pierwsza reakcja Chiary – zdecydowane: „nie, są moje”. Po chwili jednak Maria Teresa słyszy: „Ta tak, ta nie!”… Gdy podchodzi zaciekawiona do dziewczynki, mała prosi ją o reklamówkę i wkłada w nią swoje najlepsze zabawki. Maria Teresa zdumiona mówi: „Chiara, ale te są nowe”… Słyszy odpowiedź: „Mamo, biednym dzieciom nie można podarować starych, zepsutych zabawek”…
Ten charyzmat miłowania rozkwitnie w Chiarze w całej pełni kilka lat później, gdy w wieku dziewięciu lat pojedzie z rodzicami na święto rodzin organizowane przez Ruch Focolari i potem włączy się w niego. To spotkanie zmienia całą rodzinę i zapala ją, by jeszcze bardziej żyć razem dla Jezusa.
Żyć Słowem Życia
Zaczynają swą nową przygodę radykalnego życia Ewangelią. Odtąd w domu państwa Badano czymś normalnym stają się wspólne rozważania słowa Bożego i wzajemna wymiana doświadczeniami, jak się tym słowem żyje w codzienności.
Pewnego dnia Chiara ma posprzątać ze stołu. „Nie chce mi się” – odpowiada matce, zakładając ręce i kierując się w stronę swego pokoju. Po chwili jednak zawraca, mówiąc: „Jak to jest w tym opowiadaniu z Ewangelii o ojcu, który poprosił synów, by poszli do winnicy, i jeden powiedział: »tak«, ale nie poszedł, a drugi powiedział »nie«, ale potem poszedł? Mamo, proszę, załóż mi fartuszek”…
Pragnienie „napisania Ewangelii swym życiem” przenika wkrótce całą rzeczywistość.
W jednym ze swych listów Chiara pisze: „Odkryłam Ewangelię w nowym świetle. Zrozumiałam, że nie byłam autentyczną chrześcijanką, ponieważ nie żyłam Ewangelią do końca. Teraz chcę uczynić tę wspaniałą księgę jedynym celem mojego życia. Nie chcę i nie mogę pozostać analfabetką tak cudownego przesłania. Tak jak łatwo jest nauczyć się alfabetu, podobnie musi być z życiem Ewangelią. Odkryłam zdanie, które mówi: »Dawajcie, a będzie wam dane«”…
Kochać znaczy dawać
Nie pozostaje to martwą literą… Chiara podejmuje małe uczynki miłości, w których bardzo konkretnie wspomagają ją rodzice. Dziewczynka wraz z mamą odwiedza staruszki w przytułku; wraz z przyjaciółką robi przedstawienia, piecze ciasta, wykonuje proste rękodzieła ceramiczne – w niedziele sprzedają je przed kościołem, a zebranymi pieniędzmi wspomagają biednych i misje.
Dzięki prostocie miłości ich codzienne życie zyskuje wymiar nadprzyrodzony. Chiara uczy się słuchać Bożych natchnień w swym sercu i być im wierna.
Kocha konkretnie, co niejednokrotnie wymaga od niej przekraczania siebie samej: „Jedna z koleżanek ma szkarlatynę i wszyscy boją się ją odwiedzać. Za zgodą rodziców zaniosę jej zadania, aby nie czuła się sama. Jestem przekonana, że od lęku ważniejsza jest miłość” – zapisuje w swoim dzienniczku.
Widzieć Jezusa
Pewnego dnia zostaje sama z dziadkiem, który potrzebuje opieki. Chodzenie sprawia mu wiele trudności. Chiara jest pełna lęku, gdy mama oznajmia jej, że wraz z tatą wychodzą na Eucharystię.
Niemal zrozpaczona, pyta: „Mamo, a jeśli dziadek będzie chciał pójść do toalety? Jak będę w stanie mu pomóc?”. Maria Teresa odpowiada: „Nie martw się na zapas, Chiaro, może dziadek nie będzie w tym czasie niczego od ciebie chciał”.
Gdy Maria Teresa i Ruggero powracają, widzą swą córkę całkowicie rozpromienioną.
Pytają, co się stało, a Chiara wyznaje: „Gdy tylko zamknęły się za wami drzwi, dziadzio powiedział, że potrzebuje pójść do toalety. Przeraziłam się, ale on zapewnił, że mi pomoże. Poprosił, bym podeszła do łóżka i wzięła go jakby na ręce. Potem usiadł na łóżku i objął mnie za szyję. Gdy próbowałam go podnieść i go objęłam, miałam w sercu ogromną radość, ponieważ poczułam, że w swych ramionach trzymam samego Jezusa”…
„Chiara – wspomina Ruggero – szczególnie też zajmowała się osobami, które nikogo już nie miały. Często, kiedy wracała ze szkoły, dzwoniła domofonem i pytała: »Mamo, jest jeden pan, którego spotkałam przy śmietniku… Mogę go zaprosić na obiad?«”.
Potem prosiła mamę, by nakryła stół najpiękniejszym obrusem, ponieważ „dzisiaj przyjdzie do nas Jezus”.
W jednym ze swych listów pisze: „Odkryłam Jezusa opuszczonego, czułam Jego obecność w każdym spotkanym bliźnim. W tym roku na nowo postanowiłam uczynić Jezusa opuszczonego swoim oblubieńcem i przyjmować Go z radością, a przede wszystkim z miłością, na jaką tylko będzie mnie stać” – ma wtedy zaledwie 12 lat…
Zanurzyć się w Obecności
Tajemnicą takiego wzrostu Chiary jest atmosfera domu rodzinnego – w którym wszyscy są zanurzeni w obecności „Jezusa pośrodku”.
Chrystus daje obietnicę: „Gdzie dwaj lub trzej zebrani w imię Moje, tam jestem pośród nich”.
Wypełnił ją w domu państwa Badano, gdzie była nie tylko miłość naturalna, lecz – nadprzyrodzona, darowująca się innym jako pierwsza, bez oczekiwania wzajemności; skierowana ku wszystkim – nie wyłączająca nikogo; miłość, która wzywa, by jednoczyć się z drugim – cieszyć się z tym, który się cieszy, i płakać z płaczącym.
To nieustanne zjednoczenie z Jezusem i w Nim ze sobą wzajemnie stało się szczególnie mocne w życiowej burzy, która przyszła niebawem… Gdy Chiara ma szesnaście lat, pada diagnoza: sarkoma kości z przerzutami – najcięższy i najboleśniejszy rodzaj nowotworu…
Choroba rozwija się szybko. Pomimo prób ratowania Chiary kolejnymi seriami chemioterapii i operacjami dziewczyna zostaje sparaliżowana.
Pewnego dnia pyta: „Mamo, czy to sprawiedliwe umierać w wieku 17 lat?”… Pada odpowiedź Marii Teresy: „Nie wiem, Chiara, wiem tylko, że trzeba wypełniać Bożą wolę”…
Stracić wszystko
Kluczem do przeżywania tej trudnej sytuacji stało się dla Chiary właśnie to: pełnić Bożą wolę w chwili obecnej.
Założycielka Ruchu Focolari, Chiara Lubich, pisała: „Istnieje tylko jedna rzecz piękna, godna miłości, pociągająca, pożyteczna, promienna: to, czego Bóg pragnie od ciebie w chwili obecnej. Stracić wszystko, wszystko, wszystko, by zatopić się w woli Bożej w chwili obecnej. W ten sposób będziemy mieli tylko Boga i będziemy kochać Go całym sercem. (…)
Czas jest błyskawicą i w naszych rękach jest tylko uciekającą chwilą. Zakorzeńcie ją w Bogu, przechodząc przez świat i wypełniając tylko dzieła dla Nieba! Kochajcie Go! Słuchajcie tego, czego chce od was w każdej chwili waszego życia. Róbcie to z całym porywem waszego serca… Zakochajcie się w Bogu, gdyż zakochać się w Bogu oznacza zakochać się w Jego woli. Jeżeli całe wasze życie, w chwili obecnej, będzie jednym »tak« dla woli Bożej, powtarzanym z niesłabnącą intensywnością, zobaczymy rzeczywiście spełnienie tego, o co tak bardzo prosiliśmy i czego tak bardzo pragnęliśmy: być Jezusem”.
Chiara, mała oblubienica, mówi swoje tak: „Jeśli Ty, Jezu, tego pragniesz, pragnę tego i ja…”.
Zapalić ogień
Każdego dnia karmią się Eucharystią – ona i wspólna modlitwa są źródłem ich sił.
„Każdego wieczoru – wspomina Ruggero – robiliśmy rozważanie. To był dla nas moment łaski. Pewnego dnia, gdy Maria Teresa je przeczytała, a potem podzieliliśmy się tym, jak każdy z nas starał się żyć w woli Bożej, w cierpieniach tego dnia, może nie zawsze na sto procent… Chiara powiedziała z wielką siłą: »Tato, kiedy mamy taką mocną obecność Jezusa pomiędzy nami, jesteśmy rodziną najszczęśliwszą na świecie«”.
Tej Obecności nie pozostawiali jedynie dla siebie – promieniowali Nią na innych. To było ich ostatnie wspólne Boże Narodzenie. Chiara nie chciała spędzać go w szpitalu, nie było jednak innej możliwości.
„Weszłam do jej sali – wspomina Maria Teresa – i powiedziałam: »Tutaj wszyscy biegają z prezentami, ale nikt nie patrzy sobie w oczy, nikt się nie pozdrawia. Jezus jest blisko nich, ale nikt Go nie widzi. (…) Zapalmy ogień Jezusa pomiędzy nami, który potem rozgrzeje wszystkich. Ty musisz go zapalić, bo moje drwa dają mało ciepła«. A ona: »Mamo, zróbmy to razem«”.
Tego samego dnia wolontariuszka, która często zadawała sobie pytanie: „jak może istnieć Bóg, skoro dzieci umierają na raka?”, po rozmowie z Chiarą wyznaje, że to jej najpiękniejsze Boże Narodzenie.
Jeden z lekarzy wspomina: „Przyglądaliśmy się im, ponieważ nie potrafiliśmy zrozumieć, dlaczego nie byli zrozpaczeni. Było ich troje, ale widziałem tylko jedną osobę”… Inny lekarz, agnostyk, Fabio De Marzi, daje świadectwo: „Kiedy poznałem Chiarę i jej rodziców i zobaczyłem ich postawę, coś się we mnie zmieniło. Tutaj jest konsekwencja, tutaj jest chrześcijaństwo, w którym wszystko mi się zgadza”.
Żyć wolą Bożą do końca
„W chorobie – wspomina Ruggero – dostrzegliśmy rękę Boga: odkryłem córkę nową, wcześniej nieznaną. Jej kontakt z Jezusem pomógł nam zrobić niezbędne kroki wewnętrzne. Przekazała nam pogodę ducha. Choroba Chiary była bardzo ciężka, ale nigdy nie poddaliśmy się rozpaczy, bo w Chiarze był zawsze obecny Jezus”…
W swej chorobie Chiara szczególnie łączy się z tym, którego wybrała – z Jezusem Ukrzyżowanym i Opuszczonym, swym Oblubieńcem. Prób jest wiele, chociażby takich jak ta – przy kolejnej chemioterapii pielęgniarka nie może wkłuć się w żyły: są bardzo słabe.
W końcu znajduje jedną na kciuku i, wbijając się w nią, mówi do Chiary: „Będziesz musiała współpracować i nie możesz się ruszać. Jeśli poruszysz palcem, igła wypadnie i nie będziemy mogli przeprowadzić terapii”.
Chiara przez trzy dni pozostaje nieruchomo. Jednego wieczoru zwierza się: „Jest to dla mnie wielka próba, bo bardzo mnie boli i odruchowo chcę poruszać palcem. Wówczas, aby pokonać tę pokusę, mówię sobie, że ten motyl [igła przypominała motyla – przyp. aut.] jest jednym z kolców korony cierniowej, jaką Jezus miał na głowie”.
Wyznaje: „Ofiarowuję wszystko: swoje upadki, cierpienia i radości, Jezusowi, rozpoczynając za każdym razem od nowa, kiedy krzyż daje mi odczuć cały swój ciężar”…
Całkowicie ogołocona nie przestaje podarowywać się innym.
Mówi: „Teraz mam tylko serce, ale zawsze mogę nim kochać”.
W ostatnim geście miłości oddaje swe rogówki – jedyny niezniszczony przez raka organ. Umiera 7 października 1991 r. W zeszłym roku, 25 września, w Rzymie została ogłoszona błogosławioną.
Rodzina Badano jest dla nas nie tylko przykładem, ale przede wszystkim świadkiem. Zdaje się jakby wołać, że każda rodzina wedle zamysłu Bożego została utworzona jako „głęboka wspólnota życia i miłości”, która może uświęcić siebie i świat.
Podobają Ci się treści publikowane na naszej stronie?
Wesprzyj nas!