Mą burzliwą historię życiową rozpoczęła dramatyczna sytuacja w naszej rodzinie. Doprowadziła ona do wczesnego rozpadu małżeństwa moich rodziców. Z tego wydarzenia wyniosłem wielką ranę poczucia odrzucenia i samotności. Nie mając normalnego domu, zazdrościłem tym, którzy go mieli.
Bezradność i narastający we mnie gniew skierowały mnie do świata subkultur młodzieżowych. Tam wraz z innymi podobnie jak ja doświadczonymi przez życie uczyliśmy się pogardy do świata i jego autorytetów. Szkoła podstawowa stała się dla mnie czasem słuchania ostrej muzyki, picia alkoholu i eksperymentowania z narkotykami. Szybko stałem się obiektem uwag ze strony nauczycieli i rodziców, którzy przestrzegali innych przed kontaktami ze mną. To było bardzo przykre, choć oczywiście zrozumiałe…
Źle szukałem
Rozrywki nie przynosiły mi spodziewanego zadowolenia, a życie stawało się dla mnie coraz większym ciężarem. Wkrótce nie rozumiałem się też z dotychczasowymi kolegami z grupy. Zacząłem szukać rozwiązania w magii i okultyzmie, po których spodziewałem się posiąść niezwykłe moce. Jednak zamiast nich ogarniały mnie lęk i ciemność. Bogata oferta ruchu New Age także nie była w stanie przynieść odpowiedzi na mój wewnętrzny niepokój i smutek mego serca. Kolejni guru i stosowane praktyki dalekowschodnich medytacji zamykały mnie tylko w moim dziwactwie…
Jako nastolatek nie miałem ani perspektyw, ani chęci do życia. Od codzienności z jej zwykłymi problemami uciekałem dzięki używkom w fikcyjne światy. Nie byłem też zdolny do budowania przyjaźni. Wchodziłem w kontakty przygodne, pozostawiające po sobie jedynie poczucie wstydu.
Zafascynowany Bogiem
Kiedy nic nie wskazywało na możliwość zmiany, zdarzyło się coś dziwnego: oto kiedy medytowałem pewnego popołudnia, przed moimi oczami stanął obraz Matki Boskiej, zaczęły też napływać do mnie żywe wspomnienia zasłyszanych niegdyś maryjnych pieśni.
W tym czasie wyjechałem ze swojej rodzinnej miejscowości na studia. Wśród nowych znajomych poznałem chłopaka, który jako katolik nie wstydził się swojej wiary. Intrygowała mnie jego normalność i dobroć. Przez nie Bóg powoli przedostawał się do mojego serca. Otwartość i przyjaźń z tym człowiekiem zbliżyły mnie do Boga i do Kościoła. Zacząłem szukać chrześcijańskich mistyków i czytać ich dzieła. Moje uprzedzenia malały, a ja coraz bardziej pragnąłem żywego doświadczenia Boga.
Łaska otrzymana u spowiedzi działa
Momentem zwrotnym okazała się dla mnie nieplanowana spowiedź, którą odbyłem po szczerej rozmowie z pewnym zakonnikiem. Światło prawdy zagościło wówczas w mojej duszy, otwierając nowy etap w moim życiu: czas dziecięcej radości, ale i zarazem wysiłku oraz walki. Zerwałem grzeszne relacje, powyrzucałem też okultystyczne akcesoria (płyty, książki, obrazki itp.), bo wiedziałem, że nie można służyć dwóm panom. Zacząłem poznawać Boga w modlitwie, życiu sakramentalnym oraz w zaangażowaniu się w dzieła wspólnoty charyzmatycznej. Niestety, spustoszenie, jakiego dokonał we mnie zły duch poprzez grzechy wieloletniego bałwochwalstwa, dawało o sobie znać poprzez nękania i fizyczne dolegliwości. Dopiero po latach wytrwałej osobistej i wspólnotowej modlitwy, a także dzięki pomocy księży, moją głowę opuściły złe myśli i bluźnierstwa, a moje serce odzyskało ufność i prostotę.
Pan porządkował moje wnętrze i uzdrawiał je swoją łaską, abym mógł żyć świadomie, dokonując mądrych i wolnych wyborów. Bóg pozwolił mi skończyć dwa kierunki studiów i ożenić się ze wspaniałą kobietą, dzięki której wciąż na nowo odkrywam Go w swoim życiu. Na co dzień doświadczam różnych stanów, wciąż muszę się podnosić, ale nie wyobrażam sobie życia bez Boga. Cokolwiek by się działo, wiem, że On umiłował mnie jako grzesznika i ani wątpliwości, ani ciemności wewnętrzne, ani smutne wypadki zewnętrzne nie mogą mnie od Niego odłączyć.
Tomasz
Podobają Ci się treści publikowane na naszej stronie?
Wesprzyj nas!