Poruszające świadectwa o tym, jak Pan Bóg darem miłosierdzia porusza i przemienia ludzkie serca.
Bóg szczególnie związał moje życie ze swoim miłosierdziem. Na początku był tylko maleńki obrazek Jezusa Miłosiernego z koronką na odwrocie. Potem przypadkowo trafił w moje ręce Dzienniczek siostry Faustyny Kowalskiej. Nie dane mi było jednak doczytać go wtedy do końca. Ale wystarczył jeden fragment, by zachwycić się Bożym miłosierdziem. Kiedy moja siostra kupiła własny Dzienniczek, natychmiast zabrałam się do czytania. Dzięki tej lekturze nauczyłam się m.in. dostrzegać bogactwo życia duszy. Jezus rozpalił też w sercu troskę o grzeszników, a posługując się osobą siostry Faustyny, jeszcze bardziej pociągnął mnie do siebie i zachęcił do całkowitej ufności. Z perspektywy czasu widzę, że zaufanie to było i jest mi niezbędne, aby każdego dnia wypełniać wolę Bożą i z odwagą oraz dziecięcą pokorą odpowiedzieć na Jego wezwanie do życia doskonalszego.
Już w dzieciństwie zdystansowałam się w pewien sposób od Boga. Wprawdzie należę do rodziny katolickiej i niedzielna Msza św. zawsze była dla mnie ważnym obowiązkiem, ale nie wiedziałam, czego szukam w Kościele. Moja wiara i modlitwa były bardzo płytkie. Kiedy w pewnym momencie doświadczyłam trudności i bluźnierczych myśli na modlitwie, odrzuciłam ją całkowicie, sądząc, że taka modlitwa jest przykra Bogu, więc lepiej na jakiś czas z niej zrezygnować. Jakże się myliłam! Teraz wiem, że był to sprytny chwyt szatana, abym przestała rozmawiać z Bogiem i czuła się winna tych bluźnierstw. Udało mu się, niestety, mnie oszukać i w ten sposób bez codziennej modlitwy moje życie wewnętrzne powoli ulegało zniszczeniu.
Przełomem okazały się dla mnie rekolekcje wielkanocne w I czy II klasie liceum. Nie potrafię nawet określić ich wyjątkowości. Bóg wziął po prostu sprawę w swoje ręce. Co najważniejsze: najpierw sama Mu na to pozwoliłam. W ten sposób zaczął przemieniać moje życie. Pomógł mi wyjść z obojętności, oschłości i powszedniości, otworzył mi oczy na piękno życia wewnętrznego i ukazał ogrom swej miłości.
Za szczególną łaskę uważam możliwość poznawania i czczenia Jego Miłosierdzia. Widzę teraz, iż Jezus zapragnął być mi miłosiernym Zbawicielem i wyłączną moją miłością. Za tę łaskę bycia umiłowaną przez Boga niech Jezus będzie błogosławiony. Jemu pragnę poddać wszystko, czym jestem i co posiadam, oraz odpowiedzieć radosnym „Jezu, ufam Tobie”.
Ania, 18 lat
Niedawno po raz pierwszy zetknęłam się z Waszym pismem. Przeczytałam je od pierwszej do ostatniej strony, a później obejrzałam film o św. Faustynie. Tego samego dnia nagle poczułam, że muszę uczestniczyć w nabożeństwie miłosierdzia o godz. 15. Od wielu lat jestem urzeczona ikoną z podpisem „Jezu, ufam Tobie”. Do tej pory bardzo rzadko chodziłam do kościoła, a moja wiara była bardzo słaba. Gdy nieśmiało stanęłam przy drzwiach kościelnych, okazało się, że tuż obok mnie znajduje się właśnie ta ikona. Nie wytrzymałam i nagle się rozpłakałam. Patrząc na twarz Jezusa z ikony, poczułam ogrom Jego miłości. Nie umiem tego uczucia opisać, ale to było tak, jakby Pan Jezus ukazał mi całą swą dobroć, którą odczułam całą sobą. Oczywiście, wiedziałam od dawna, że Jezus nas kocha, ale zupełnie co innego uczyć się tego, a co innego poczuć to sercem, duszą, każdym atomem ciała. To było cudowne. W tej samej chwili zrozumiałam, jak bardzo potrzebna jest modlitwa, odmawianie Koronki do miłosierdzia Bożego. Poczułam, że nad światem bardzo blisko wisi coś złego. Wiem, że muszę się modlić często, bardzo często, muszę błagać Jezusa za wszystkich, którzy jeszcze błądzą, aby się nawrócili i by odczuli w swoich sercach głód Boga. Dziękuję Bogu codziennie, że moje oczy nareszcie się otworzyły, a moje serce wypełnia dobroć. Bardzo chciałabym podziękować tej młodej dziewczynie, która przechodząc ulicą, podarowała mi Wasze pismo, a tym samym odkupienie i łaskę Bożą. Serdeczne Bóg zapłać!
Urszula
Podobają Ci się treści publikowane na naszej stronie?
Wesprzyj nas!