Każdy chce być szczęśliwy i osiągnąć pełnię szczęścia. Jedyną straszną siłą, która niszczy ludzkie szczęście, jest zło, czyli grzech. Dlaczego więc ludzie grzeszą? Dlaczego człowiek, który decyduje się na popełnienie grzechu, wierzy, że w ten sposób osiągnie jakieś dobro i szczęście?
Skąd się bierze w świadomości ludzkiej dziwna przecież fascynacja pozornym urokiem zła i uległość wobec niego? Dlaczego grzech, który prowadzi do śmierci i samozniszczenia, wydaje się tak bardzo atrakcyjnym sposobem na osiągnięcie szczęścia?
Sytuacja człowieka przed grzechem
Odpowiedzi na te pytania poszukajmy w Biblii. W opisie stworzenia Bóg mówi nam, że stworzył człowieka na swój obraz i podobieństwo. Co to znaczy? Oznacza to, że obdarzył go rozumem i wolnością, a więc sprawił, że spośród wszystkich stworzeń żyjących na ziemi tylko człowiek ma zdolność kochania Boga i innych ludzi.
Dla człowieka być szczęśliwym oznacza: kochać i być kochanym. Raj jest symbolem tego pierwotnego szczęścia. Człowiek żył w pewności wypływającej z wiary, że do pełni szczęścia potrzebny jest mu tylko Bóg. Żył w przekonaniu, że jest kochany przez Boga i że tylko z Boga czerpie wszystko to, co mu jest potrzebne do życia i szczęścia.
Trzeba pamiętać, że szczęście raju miało osiągnąć swoją pełnię w przebóstwieniu człowieka, a więc w momencie, kiedy stałby się on uczestnikiem Boskiej natury (2 P 1,4). Bóg powołuje człowieka do istnienia bez jego zgody, ale może dać mu pełnię szczęścia dopiero wtedy, kiedy człowiek dobrowolnie przyjmie miłość Stwórcy.
Pierwsi ludzie przed popełnieniem grzechu pierworodnego byli szczęśliwi, ale było to szczęście w rozwoju. Miało osiągnąć swoją pełnię dopiero w momencie przebóstwienia ich ludzkiej natury, mocą dobrowolnie przyjętej miłości Boga.
Z opisu biblijnego dowiadujemy się, że istotną częścią życia człowieka w raju była wiara w to, co mówił Bóg w nakazie: „z tego drzewa poznania dobra i zła nie wolno ci jeść, bo gdy z niego spożyjesz, niechybnie umrzesz” (Rdz 2,17).
Drzewo poznania dobra i zła jest więc symbolem prawdy, którą Bóg objawił człowiekowi.
Jaka to jest prawda? Co oznacza ten zakaz spożywania owoców z tego jedynego drzewa?
Bóg po prostu mówił człowiekowi prawdę: Pamiętaj, że nie jesteś bogiem, ale tylko człowiekiem. Sam o własnych siłach nie jesteś w stanie osiągnąć pełni szczęścia.
W twoim sercu są nieskończone pragnienia i aspiracje, ale beze Mnie i pozostawiony samemu sobie jesteś śmiertelny i skończony. Dlatego pamiętaj, że istnieje pewna granica, której nie wolno ci przekroczyć.
Nie możesz wbrew Moim przykazaniom sam decydować o tym, co jest dobre, a co jest złe, ponieważ przykazania wynikają z Mojej miłości do ciebie. One tylko opisują rzeczywistość i wyznaczają jedyną drogę życia, którą Ja pragnę prowadzić cię do pełni szczęścia, a więc do przebóstwienia.
Pełnię wolności, miłości i życia osiągniesz tylko wtedy, jeżeli staniesz się uczestnikiem Mojej Boskiej natury.
Jeżeli natomiast zerwiesz i spożyjesz owoc z drzewa poznania dobra i zła, a więc jeśli uwierzysz w kłamstwo, że sam o własnych siłach i wbrew Mojej miłości możesz osiągnąć szczęście, wtedy na pewno umrzesz, ponieważ odrzucając Mnie, odrzucisz miłość i życie, a wybierzesz śmierć i samozniszczenie.
Grzech jest więc największą tragedią człowieka. Taka była treść Bożego słowa skierowana do ludzi w raju, symbolicznie wyrażona w zakazie spożywania owocu z drzewa poznania dobra i zła.
Pierwsza próba zafałszowania prawdy o Bogu
Ludzie przed grzechem pierworodnym mieli Boże prawo wpisane w swoich sercach i nie odczuwali go jako ciężaru i jarzma. Oni w sposób spontaniczny i naturalny byli przekonani, że do szczęścia potrzebny jest im tylko i wyłącznie Bóg.
Pierwsza próba zakwestionowania tej prawdy zrodziła się nie z winy człowieka, lecz została mu zasugerowana z zewnątrz przez „ojca kłamstwa” – szatana, przedstawionego w opisie biblijnym w symbolu węża.
Biblijny wąż jest symbolem sił zła. Aniołowie, istoty czysto duchowe, stworzone i powołane do wspólnoty miłości z Bogiem, kiedy miały w sposób całkowicie dobrowolny przyjąć miłość Stwórcy i odpowiedzieć na nią swoją miłością, część z nich zamiast Boga wybrały i ukochały – niestety – siebie, miłością posuniętą aż do nienawiści Boga. Samouwielbienie doprowadziło je do stanu przerażającego egoizmu.
Papież Paweł VI na audiencji generalnej 15 listopada 1972 r. tłumaczył, że: „Zło to nie tylko brak dobra, ale byt żywy, duchowy, lecz skażony i deprawujący. To straszliwa realność, tajemnica budząca lęk… Demon jest wrogiem numer jeden, jest kusicielem w pełnym znaczeniu tego słowa.
Wiemy dobrze, że ten ponury, burzycielski i niepokojący byt naprawdę istnieje i działa, zastawiając na nas sofistyczne pułapki, by zniszczyć równowagę moralną człowieka.
Jest on perfidnym hipnotyzerem, który dobrze wie, jak w nas wniknąć (przez zmysły, wyobraźnię, pożądliwość), by spowodować różnorakie dewiacje”.
„Czy to prawda, że Bóg powiedział: nie jedzcie owoców ze wszystkich drzew tego ogrodu?” (Rdz 3,1).
To na pozór niewinne pytanie, które postawił wąż pierwszym ludziom, zawiera w sobie niezwykle inteligentnie spreparowaną sugestię: to nieprawda, że Bóg cię kocha. On przecież zakazuje ci spożywania owoców z tego jednego drzewa, a więc ogranicza twoją wolność.
Szatanowi chodziło o to, aby w człowieku zrodziło się poczucie pretensji i krzywdy w stosunku do Pana Boga oraz przekonanie, że Bóg faktycznie ogranicza jego wolność. Szatan w swej pokusie idzie dalej: zaprzecza, że grzech pociąga za sobą śmierć. Sugeruje, że jest nieprawdą to, co mówi Bóg: „nie wolno wam jeść z niego, abyście nie pomarli” (Rdz 3,2-5).
Szatan wsącza w świadomość człowieka straszny jad zła grzechu pychy, perfidnie zapewniając: „Na pewno nie umrzecie! Ale wie Bóg, że gdy spożyjecie owoc z tego drzewa, otworzą się wam oczy i tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło” (Rdz 3,4-5).
Znać dobro i zło – w języku Biblii – oznacza posiadanie wszechmocy samego Boga. Wąż mówi, że dopiero przekroczenie tego zakazu pozwoli człowiekowi osiągnąć pełnię szczęścia, otwierając przed nim nieskończone, boskie perspektywy.
W ten sposób szatan podjął próbę całkowitego zafałszowania obrazu Boga w ludzkiej świadomości. Człowiek do tej pory wierzył i intuicyjnie doświadczał, że Bóg go stworzył z miłości, że być od Boga uzależnionym jest dla niego największym dobrem, a tu nagle usłyszał, że Bóg nie tylko go nie kocha, ale jest jego największym przeciwnikiem, absolutnym tyranem, ponieważ zakazując spożywania owoców z tego drzewa, broni mu dostępu do pełni szczęścia i nie chce, aby człowiek stał się taki jak On.
Pokusa szatana, podana w tak ponętnej i atrakcyjnej formie, wzbudziła w świadomości pierwszych ludzi podejrzenie i wątpliwości: kto tu mówi prawdę, Bóg czy szatan?
„Wtedy niewiasta spostrzegła, że drzewo to ma owoce dobre do jedzenia, że jest ono rozkoszą dla oczu i że owoce tego drzewa nadają się do zdobycia wiedzy. Zerwała zatem z niego owoc…” (Rdz 3,6).
Właśnie w ten sposób dokonał się grzech pierworodny. Jest to grzech pychy i niewiary w miłość Boga. Człowiek przestał wierzyć Bogu, natomiast uwierzył szatanowi. Uwierzył, że to nie Bóg mówi prawdę, tylko szatan.
Nie uwierzył, że grzech jest największą tragedią człowieka, że prowadzi do śmierci. Nie uwierzył, że dając zakaz spożywania owoców z drzewa poznania dobra i zła, Bóg kierował się bezinteresowną miłością: nie czyń tego, ponieważ to jest twoją zgubą i w ten sposób wejdziesz tylko w śmierć i bezsens.
Wyrażając wiarę w to, co mówił szatan, człowiek uwierzył, że grzech nie jest czymś złym, że nie prowadzi do rozkładu ludzkiego szczęścia i życia. To właśnie z zafałszowania obrazu Boga wynika to – tak powszechne dzisiaj – przekonanie o atrakcyjności zła, że grzech sam w sobie jest ponętny i dobry, że daje przyjemność w życiu, a jest grzechem tylko dlatego, że Bóg zakazuje czegoś, co ostatecznie jest dobre.
Tak o grzechu myślą ludzie zniewoleni przez ojca kłamstwa. Narkoman sądzi, że dawka narkotyku jest dla niego wyzwoleniem, podobnie sądzi alkoholik lub człowiek uzależniony od seksu, pieniędzy, żądzy władzy i innych rodzajów grzechu.
Jedyną szansą ratunku z tej przerażającej rzeczywistości zniewolenia przez zło jest wiara w miłość Chrystusa. Trzeba na nowo uwierzyć, że Bóg jest we mnie zakochany i że nigdy nie przestanie mnie kochać, że On rzeczywiście pragnie mojego dobra.
Trzeba więc – tak jak Maryja, „uwierzyć nadziei, wbrew ludzkiej nadziei”, że w każdej sytuacji mojego życia Chrystus jest ze mną zjednoczony i prowadzi mnie najprostszą drogą do zjednoczenia ze sobą w miłości, a więc do pełni szczęścia.
Podobają Ci się treści publikowane na naszej stronie?
Wesprzyj nas!