W tym roku zawierzyłam całą siebie Panu i Jego Matce, przystępując do RCS. Żyję w czystości już od roku, ale grzech zniewolenia samogwałtem pozostawił we mnie swoje skutki, które odczuwam także i dziś. Nie umiem patrzeć czysto na drugiego człowieka, mam trudności w relacjach z chłopakami. Dlatego postanowiłam przystąpić do RCS, by Jezus przywrócił mi czyste serce i bezinteresowną miłość.
Grzech samogwałtu ciągnął się u mnie latami. Już w szkole podstawowej oglądałyśmy z koleżankami filmy o treściach pornograficznych. Potem zaczęłam się masturbować. Początkowo nie wiedziałam, że jest to grzech, później wstydziłam się przyznać do tego i świadomie nie wyznawałam tego grzechu w sakramencie pojednania. Latami więc świętokradzko przyjmowałam Komunię Świętą. Nie uważałam tego za problem, ale to niestety nie pozostało bez konsekwencji w moim życiu.
Mój nałóg wzmógł się, gdy rozstałam się ze swoim chłopakiem. Miałam wtedy dziewiętnaście lat. Dopiero wtedy zaczęłam się spowiadać z samogwałtu. Każda spowiedź była dla mnie straszna – przygniatał mnie wstyd, poczucie winy i świadomość przegranej. Walczyłam i własnymi siłami chciałam zwyciężyć. Każdego dnia wieczorem w swoim kalendarzu zaznaczałam słoneczko, gdy wytrwałam w czystości, i księżyc – gdy upadłam. Liczyłam dni słoneczne, z nadzieją czekając na liczbę „sto”. Nigdy mi się nie udało…
Wydawało mi się, że nigdy z tym nie skończę, że nie ma dla mnie ratunku i że wszystko na nic. To był koniec moich sił… I całe szczęście – bo dopiero wtedy, po roku własnych starań, mogłam stanąć przed Jezusem całkowicie bezradna, słaba, mała… I mogłam całkowicie oddać Mu grzech, z którym sobie nie dawałam rady, który mnie przerósł i niszczył. To było na koncercie Trzeciej Godziny Dnia. Podczas modlitwy na zakończenie przyzywaliśmy Ducha Świętego, zawierzając Bogu swoje słabości i siebie samych. Czułam wówczas spojrzenie Jezusa. I moje serce mogło w tym momencie oddać Mu wszystko. Oddałam Mu więc i ten grzech.
Zbliżało się Boże Narodzenie, był czas przygotowań na to piękne, dla mnie dosłownie cudowne, święto. Po raz pierwszy pomyślałam, że przygotuję Jezusowi prezent z okazji urodzin. Długo nad tym myślałam. Chciałam, by to było coś pięknego, wyjątkowego, co Go ucieszy. Moim prezentem dla Niego miała być czystość. Chciałam Mu zrobić niespodziankę, ale On przecież wszystko wie, zna nasze myśli i zamiary… Zresztą bez Jego pomocy nie poradziłabym sobie… Zaczęłam uczestniczyć codziennie w Eucharystii; dziś wiem, że z niej czerpałam wszystkie siły, by trwać w czystości.
Często też wieczorem modliłam się, śpiewając piosenkę: „Patrzysz na mnie takim wzrokiem, że z tego wszystkiego aż płakać mi się chce, (…) że bezczelnie proszę o jeszcze. (…) Patrzysz na mnie z taką wiarą, z jaką nigdy nikt nie odważył się spojrzeć. Patrzysz na mnie, choć nie mogę odwzajemnić spojrzenia Twego, bo boję się”…
Najczęściej zatrzymywałam się na słowach: „Zapraszam Cię, Panie, do mojego życia, złap mnie, Panie, za rękę i porwij w otchłań Twojej miłości” – mogłam je powtarzać setki razy. Od tej pory nie walczyłam już dla samej siebie, ze wstydu, ale walczyłam z miłości do Tego, który spojrzał na mnie z wielką miłością. Nie walczyłam sama, lecz szłam za Tym, który walczył za mnie. Prezent się udał.
Do dziś staram się codziennie uczestniczyć w Eucharystii. Teraz z Bogiem walczymy o czyste oczy mego serca. Decyzja o wstąpieniu do RCS jest jedną z najważniejszych dla mnie.
Od dziecka udzielałam się w różnych wspólnotach działających przy mojej parafii. Jednak dopiero tamto wydarzenie było moim osobistym spotkaniem z Jezusem. Dopiero wtedy odkryłam Boga jako realną Osobę, która jest tutaj z nami, a nie Boga, o którym się tylko mówi i który jest daleki… To spotkanie było dla mnie tak przełomowe, że odmieniło mnie i moje życie – i nadal je przemienia. Przez wiele lat Jezus wyciągał mnie z różnych bagien i ciemności – z jednego po drugim – z depresji, masturbacji, z lęków i nerwic, z problemów z alkoholem oraz z nieśmiałości.
Nie mogę się nadziwić, że Jezus chce zejść do nas i nas uzdrawiać, uwalniać, że przechadza się pośród nas i także dziś czyni cuda. Jezus chce! Bo o tym, że może, to wiadomo. Jestem Mu wdzięczna za to, że zechciał spojrzeć na mnie. Jego pełne miłości spojrzenie oczyszcza, uzdrawia i leczy. Dziś jestem radosnym, wolnym dzieckiem Bożym. Jezus przywrócił mi tę wolność. Chwała Panu, który chce i może!
Marta
P.S.
Idea RCS jest naprawdę piękna. Niektóre przyrzeczenia nie są wcale łatwe. Wszystkie jednak prowadzą do Miłości, do Jezusa, do Piękna i Dobra. Cieszę się, że wielu młodych ludzi wybiera drogę z Jezusem i że ja mogłam do nich dołączyć. Sama świadomość wspólnoty jest ogromnym wsparciem. Dziękuję, że jesteście!
- Zainteresował Cię ten tekst? Zobacz też: Wybraliśmy czystość i nie żałujemy!
- Chcesz dołączyć do RCS? Wejdź na: https://rcs.trwajciewmilosci.pl/rcs/dolacz-do-rcs/
Podobają Ci się treści publikowane na naszej stronie?
Wesprzyj nas!