Szukała oświecenia w New Age

Mieszkała na Hawajach i już w wieku 28 lat zrobiła tam oszałamiającą karierę. Z powodzeniem wydawała turystyczny magazyn, zarządzała inwestycjami i kupowała nieruchomości, posiadała własny dom i dobre auto. Miała za sobą kupno i sprzedaż gazety. Z życia amerykańskim snem brutalnie wyrwał ją wypadek samochodowy.

Moira Noonan odniosła poważne obrażenia, doznała częściowego paraliżu i czuła nieustanny ból. Przez kolejne dwa lata jej ciało ledwo funkcjonowało, tak że nie była w stanie unieść nawet filiżanki do kawy.

Lekarze dawali jej jedynie nikłą szansę całkowitego wyzdrowienia. Co więcej perspektywa dalszej kariery zawodowej poszkodowanej znikła bezpowrotnie.

Tę beznadziejną sytuację odmienił telefon od siostry Moiry, która powiedziała jej o klinice leczenia bólu. Dla Moiry żyjącej w ciągłym bólu i bez nadziei wyzdrowienia była to wspaniała informacja.

Bez wahania zostawiła wszystko i poleciała z Honolulu do Wisconsin do nowej, ale już renomowanej kliniki, której metodę terapii bólu naśladowano w szpitalach uniwersyteckich oraz w wielu ośrodkach odnowy biologicznej na terenie całego kraju. Tak zaczęła się jej droga w ruchu New Age.

Erozja wiary

Moira wychowała się w wierze katolickiej, ale gdy jako nastolatka trafiła z katolickiej do świeckiej szkoły, przestała chodzić na Mszę św. i na katechezy. Zainteresowała się za to bardzo modną ówcześnie i wszędzie promowaną religijnością Wschodu.

Czytała książki o filozofii indyjskiej, chodziła na imprezy oraz koncerty muzyki indyjskiej. Studiując na uniwersytecie stanowym, brała udział w zajęciach z medytacji, reklamowanych na każdej tablicy ogłoszeniowej na kampusie.

Moira postanowiła, że pewnego dnia pojedzie do Indii, znajdzie własnego guru i osiągnie oświecenie. Z realizacją swojego marzenia musiała jednak poczekać do końca studiów. Dzięki wytężonej pracy zdała końcowe egzaminy, uzyskała dyplom i dostała świetną pracę.

Pęd za karierą skierował jej pragnienia na zupełnie nowe tory, więc przestała interesować się duchowym oświeceniem, aż do wspomnianego wypadku, który uniemożliwił jej dalsze budowanie zawodowego sukcesu i otworzył przed nią nowy, intrygujący świat duchowych przeżyć.

Złapana na przynętę

Gdy ktoś pyta dziś Moirę, jak zaczęła się jej przygoda z New Age, dziewczyna odpowiada: „Przez moją firmę ubezpieczeniową”.

Tak było rzeczywiście. To pokrycie kosztów przez firmę ubezpieczeniową umożliwiło jej pobyt w klinice leczenia bólu w ramach powypadkowej terapii. Paradoksalnie we współczesnym świecie, głoszącym panowanie rozumu, firma ubezpieczeniowa ufundowała terapię o charakterze okultystycznym. Wytłumaczeniem była skuteczność leczenia.

Po pięciu tygodniach pobytu w klinice stan zdrowia Moiry znacznie się poprawił. Pacjentka nie brała tabletek przeciwbólowych i jej ciało funkcjonowało prawidłowo. Osiągnęła to dzięki przejściu treningu umysłu w ramach systemu Nowej Myśli, zwanego autogeniką. Chodziło w nim o to, by głównie poprzez wiele godzin autohipnozy, przekształcania umysłu dostosować go do rzeczywistości, którą człowiek chciał dla siebie stworzyć.

Według Nowej Myśli, gdy człowiek zacznie myśleć „po nowemu”, wyzwoli się wówczas od poczucia winy, co z kolei uwolni go od  bólu. Ponieważ system działał, a Moira miała nawet kilka razy niezwykłe doświadczenie wyjścia z ciała, zainteresowała się filozofią oraz przekonaniami propagowanymi w klinice.

Przeprogramowanie światopoglądu

Treści, które w czasie kursu „ładowano” w umysł Moiry i innych uczestników, były całkowicie antychrześcijańskie. Nie mówiono o Bogu jako Stwórcy, ale przekonywano, że wiara w jakiegoś Zbawiciela i nadzieja, że uratuje on człowieka od bólu oraz ochroni go przed złem, jest stratą czasu.

W ramach treningu umysłu głoszono, że każdy musi sobie pomóc sam. Moira została poddana praniu mózgu, w wyniku którego zburzone zostało jej dotychczasowe rozumienie świata, wiary, postawa wobec ciała, życia, Boga i uzdrowienia.

W miejsce judeochrześcijańskiego światopoglądu wpojono jej wiarę w to, że człowiek istnieje poza materią, nie jest ciałem, że tworzy własną rzeczywistość i za pomocą łagodnych sił duchowych (inne rzekomo wcale nie istnieją) może wpływać na Boży plan.

Dopiero po latach Moira zrozumiała, że za sprawą takiego myślenia zły duch podsyca ludzkie ego do takiego stopnia, że człowiek zaczyna sam siebie uznawać za boga, mogącego czynić wszystko własną mocą.

Moirze zalecono utrzymywanie umysłu w stanie właściwym dla Nowej Myśli także po zakończeniu kursu, by dalej była wolna od bólu.

Gdy zapytała, czy może chodzić do Kościoła katolickiego w celu otrzymania duchowego wsparcia, odradzono jej to. Polecono jej natomiast uczestnictwo w grupach Kościoła Jedności, Stowarzyszenia Chrześcijańskiej Nauki lub dianetyki. Zaopatrzono ją także w taśmy autogeniczne i medytacyjne oraz inne narzędzia autohipnotyczne.

Droga, na którą Moira weszła, kierowana pragnieniem powrotu do zdrowia, sprowadziła ją na duchowe manowce. Po latach przyznała, że odrzucenie pierwszego przykazania – postawienie siebie w miejscu Boga – spowodowało u niej złamanie pozostałych przykazań oraz zakwestionowanie prawd wiary chrześcijańskiej.

Moira praktykowała wszystkie formy bałwochwalstwa wymienione w Księdze Powtórzonego Prawa (18,9-12): wróżby, gusła, przepowiednie, czary, wywoływanie duchów osób zmarłych. A przecież Bóg w sposób jasny przestrzega przed tego typu praktykami, by ochronić człowieka przed złem. Kobieta jednak, będąc nieświadoma zagrożenia, wchodziła w nie coraz głębiej.

Zanurzona w okultyzmie

Moira pracowała jako kapłanka ruchu Religious Science (Nauki Religijnej), była doradczynią i terapeutką mediumiczną. Z zaangażowaniem zdobywała wiedzę z zakresu hipnoterapii, regresji do poprzednich wcieleń, astrologii, kursu cudów, reiki, channelingu, kryształów, kultu bogini, jasnowidztwa i innych praktyk okultystycznych. Poprzez nie dała złym duchom swobodny dostęp do swojego życia.

Wejście w praktyki mediumiczne spowodowało, że Moira widziała świat duchowy. Większości z tych rzeczy wcale nie miała ochoty oglądać, gdyż świat demoniczny jest przerażający. Demony bowiem nie przychodzą łagodnie i nigdy nie działają dla dobra człowieka. Moira nie mogła więc zaznać spokoju. Jej umysł był w stanie nieustającej gonitwy. Niczym niekończący się film ciągle oglądała wizje, których nie mogła wyłączyć. Zaczęła rozpaczliwie potrzebować pomocy…

Ucieczka grzesznych

W procesie wychodzenia Moiry z zamętu i ciemności New Age szczególną rolę odegrała Matka Boża. Maryja postawiła na drodze Moiry szereg znaków. Moira podążała za nimi, choć nie wiedziała, dokąd ją one prowadzą, ani nie miała świadomości, z jak wielkiego zła ją wyprowadzają. Była bowiem zaślepiona, tkwiąc głęboko w różnych praktykach okultystycznych.

Pierwszy znak pojawił się podczas przerwy na kawę w czasie warsztatów New Age na Hawajach. W ręce Moiry trafił numer „New Age Journal”, najpopularniejszego czasopisma tego ruchu w Ameryce. W nim znajdował się artykuł Sondry Ray, znanej osobistości New Age.

Autorka opisała w nim, jak w drodze do Indii – na spotkanie ze swoim guru Babaji – pojechała do Medjugorja. Zaciekawiła ją bowiem informacja o objawieniach Matki Bożej. Sondra podsumowała ten pobyt słowami: „Maryja Matka jest boginią Nieba, która zstąpiła, by połączyć się z boginią Ziemi”.

Moira, czytając to zdanie, czuła, że coś się nie zgadza. Artykuł zrobił na niej wielkie wrażenie, trafił prosto w jej serce, ale mimo całej indoktrynacji New Age wiedziała, że Matka Boża nie jest boginią.

W Moirze odezwała się prawda zasiana dawno, gdy uczęszczała do katolickiej szkoły. Poruszona tą sytuacją Moira opuściła warsztaty i podczas spaceru poczuła natchnienie do szczerej modlitwy: „Boże, jeśli Matka Jezusa gdzieś się objawia, to wiem, że nie jest boginią. Wiem, że ta gazeta nie ma racji. Czy mógłbyś ukazać mi prawdę?”.

Ta modlitwa nie pozostała bez odpowiedzi. Kolejne znaki pojawiły się już wkrótce…

Cierpliwe prowadzenie Matki

Jeden ze znaków pojawił się podczas seansu spirytystycznego z wirowaniem stolika. Moira była wśród osób, które kładąc ręce na stole, czekają na przyjście tzw. ducha przewodnika.

Tym razem Moira nagle wyraźnie poczuła obecność czegoś innego, co znajdowało się obok niej i było bardzo piękne, anielskie i cudowne. Natychmiast cofnęła ręce ze stołu i nie mogła ich z powrotem wyciągnąć, gdyż były jakby przykute do jej ciała.

Moira po chwili wstała i wyszła z pokoju. Zadała sobie pytanie: „Co to jest? Czy mógłby mi ktoś powiedzieć, co się dzieje?”.

Na to usłyszała w swoim wnętrzu wyraźny głos: „Jestem Królową Pokoju”.

Moira nigdy wcześniej nie słyszała o Królowej Pokoju, ale nie miała wątpliwości, że to była Matka Boża. Moira odpowiedziała, że nigdy nie wróci do tej wspólnoty zajmującej się seansami spirytystycznymi.

Zapragnęła poznać Matkę Bożą, dowiedzieć się więcej o Jej Niepokalanym Sercu. Zaczęła też rozumieć, że droga, którą podążała, nie jest słuszna.

Kilka tygodni później zmarła babcia Moiry. W pustym już domu zmarłej, gdy wszystkie jej rzeczy zostały starannie spakowane i wyniesione, Moira znalazła medalik, który jej babcia zawsze nosiła.

W niezrozumiały sposób został on przeoczony i trafił w ręce wnuczki, która wtedy nawet nie wiedziała, czym jest cudowny medalik z Rue du Bac. Moira założyła go i do tej pory nosi go zawsze na szyi.

Okazało się, że to najcenniejsza rzecz, jaką babcia mogłaby jej kiedykolwiek zostawić. Później jeszcze wiele miało się wydarzyć z powodu tego medalika.

Spowiedź? Natychmiast!

Wielkie znaczenie w procesie nawracania się Moiry miała spowiedź. Pewnego razu kobieta była na Mszy św. z modlitwą o uzdrowienie. Po skończonym nabożeństwie poczuła, że musi pójść do spowiedzi.

Zaczęła szukać kapłana. Znalazła go stojącego już przy samochodzie i szykującego się do odjazdu. I tam, na parkingu przed kościołem, pierwszy raz po 25 latach, pojednała się z Bogiem, wyznając swoje grzechy.

Nie zwlekała z przyjęciem łaski, nie czekała na „lepszy” czas i warunki. Odpowiedziała natychmiast na Boże natchnienie i zrzuciła z siebie balast wszystkich grzechów, z którymi żyła przez tak wiele lat. Weszła na jasną drogę wiodącą ją do prawdziwej wiary.

Trudny proces nawrócenia

Proces nawracania się Moiry nie byłby możliwy bez Bożej łaski i umocnienia. Dlatego kobieta uczęszczała na Mszę św., czytała literaturę religijną, modliła się i podejmowała cotygodniowy post.

Każdego dnia poświęcała się Niepokalanemu Sercu Maryi, nieprzerwanie i nabożnie nosiła cudowny medalik, rozbudzała pobożność maryjną, czytając dzieła św. Ludwika Marii Grignion de Montfort.

Nauczyła się też modlitw do św. Michała Archanioła i św. Benedykta, mających osłabić działanie szatana. Moira bowiem na własnej skórze odczuwała wpływ złych mocy, do których odwoływała się w ruchu New Age.

Te praktyki religijne były konieczne, by z pomocą łaski Bożej w Moirze dokonywał się trudny i nieraz bolesny proces przemiany.

Jednym z wyzwań, któremu Moira musiała stawić czoła, była zmiana myślenia. W New Age wpojono jej m.in. przekonanie, że człowiek potrafi się sam realizować, sam dla siebie jest bogiem i zbawcą i niepotrzebne mu jest zbawienie od czegoś takiego jak grzech.

Uznanie prawdziwego Boga i Zbawiciela wcale nie było dla Moiry takie łatwe, ale następowało stopniowo. Najtrudniej jej było wyzbyć się wiary w reinkarnację.

Kolejne wyzwanie stanowiło dla niej pozbycie się wszystkich książek o tematyce New Age oraz innych przyborów mediumicznych. Dom Moiry był wypełniony niezliczoną ilością akcesoriów okultystycznych, wartych wiele tysięcy dolarów.

Moira nie była w stanie sama się tych przedmiotów pozbyć. Pomogli jej w tym znajomi z kręgu biblijnego, znosząc przy okazji jej irracjonalne i wrogie reakcje, brak panowania nad sobą i krzyki, których zresztą potem nie pamiętała.

Sytuacja ta pokazała, że Moira nie uwolniła się jeszcze od demonów powiązanych z tymi przedmiotami. Oprócz domu jeszcze jedno wymagało zatem dokładnego oczyszczenia – sama Moira.

Spowiedź szczegółowa

Niedawno nawrócona kobieta nie była świadoma, że każde kłamstwo, w które wierzyła, i każda praktyka, z którą się zetknęła, blokowały całkowite uwolnienie. Maryja, której Moira się zawierzyła, nie zostawiła jej jednak bez opieki.

Gdy Moira była w Medjugorju, ustawiła się w długiej kolejce do spowiedzi w języku angielskim. Okazało się, że „przypadkowo” trafiła do kapłana, który miał wielkie doświadczenie w spowiadaniu osób wychodzących z New Age. Moirę zachęciło to, by kapłanowi powiedzieć wiele więcej niż tylko popełnione grzechy powszednie.

Ojciec Filip Pavić wysłuchał zatem jej dwuipółgodzinnej spowiedzi i z racji długiej kolejki osób oczekujących do konfesjonału zaprosił ją na następny dzień do swojego biura. Wiedział, że Moira musi wyznać szczegółowo wszystkie praktyki okultystyczne i wyrzec się ich. W przeciwnym razie demony dalej będą ją atakować.

Spotkanie trwało ponad 14 godzin. Przez ten czas Moira wyznawała konkretną praktykę, a następnie w imię Jezusa Chrystusa uroczyście się jej wyrzekała, podobnie jak jej nauczycieli i towarzyszących jej duchów. Duch Święty udzielił też o. Filipowi daru wiedzy i to, co Moira zapomniała z racji upływu czasu lub z nieświadomości, kapłan jej podpowiadał i przypominał.

Moira otworzyła całkowicie swoje serce przed Bogiem, by On mógł je oczyścić i wypełnić swoją miłością i łaską. Zrozumiała też wtedy jasno, że za każdą praktyką okultystyczną stoi demon.

Spotkanie, które przeprowadził z Moirą o. Filip, było dla niej doświadczeniem traumatycznym, ale zarazem uwalniającym. Po zakończeniu czuła się jak nowo narodzone dziecko Boga. Odrzuciła całe zło z przeszłości i wiedziała, że dalej iść za Chrystusem zdoła tylko trzymając się ręki Matki Bożej.

Ratować dusze

Moira po swoim powrocie do Kościoła katolickiego odcięła się od dawnego życia. Potrzebowała nowego kierunku działania, więc modliła się, aby Bóg ukazał jej, co ma dalej robić. Bóg w odpowiedzi obdarował ją zapałem ewangelizacyjnym, ażeby ze swojej przeszłości mogła wyprowadzać dobro.

Moira zaczęła spotykać na swojej drodze osoby potrzebujące uzdrowienia, zerwania z okultyzmem, spragnione prawdziwej wiary. Często były to osoby z jej otoczenia. Mogła więc realizować misję apostolską, nie wyjeżdżając do dalekich krajów.

Została posłana, by nieść Dobrą Nowinę w swoim środowisku. I tak, wykorzystując własne doświadczenie wyjścia z ruchu New Age, Moira przyprowadza zagubionych ludzi do Boga i Kościoła katolickiego, w którym rzeczywiście obecny jest Jezus. Chrystus, działający i obdarzający nieustannie łaskami wiernych w sakramencie Eucharystii i spowiedzi.