Dziecko – największy dar od Pana Boga

„Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia” (Flp 4,13). Pragnę złożyć świadectwo jako podziękowanie dla Boga, ale również jako zachętę do modlitwy, zaufania Panu i do oddania Mu wszystkich swoich zmartwień i problemów.

Od 23 sierpnia 2008 r. jestem żoną Przemysława. Już przed ślubem marzyliśmy oboje o dużej rodzinie. Gdy pół roku naszych starań o dziecko nie przyniosło upragnionego efektu, zaniepokojona udałam się do ginekologa.

Po badaniach i różnych konsultacjach stwierdzono, że jestem zdrowa, a problem leży po stronie męża. Padały już wtedy propozycje in vitro, lecz ze względu na naszą wiarę każdą taką sugestię odrzucaliśmy.

Mąż podjął leczenie w Warszawie, gdzie zastosowano u niego terapię farmakologiczną. Nie przyniosła ona jednak pożądanych efektów, więc skierowano go na operację. Jednak nawet po operacji nic się nie zmieniło, a po kolejnych miesiącach lekarz, który operował męża, stwierdził, że nie ma szans na dziecko, i zaproponował nam zapłodnienie in vitro. Kolejny raz odrzuciliśmy tę metodę.

Czas mijał, wszyscy nasi znajomi i rodzina zaczynali się dopytywać… Najbliższa rodzina akceptowała naszą sytuację i nas wspierała. Mimo to pewnego dnia reakcja mojego teścia na problemy z płodnością męża bardzo nas rozdrażniła. Teść powiedział: „tylko nikomu nic nie mówcie”.

Poczuliśmy się wtedy jak ludzie drugiej kategorii, gorsi od innych, „trędowaci”. Wyczuwaliśmy, że rodzice męża wstydzą się, że nie mamy dotąd dziecka. Do tego męczyła mnie świadomość, że nikt do mnie nie powie „mamo”. Przechodziłam etapy rozpaczy, rozgoryczenia… Z rozżaleniem patrzyłam na kobiety w ciąży.

Mnie i mężowi bardzo ciężko było zrozumieć, dlaczego właśnie nam się to przytrafiło. Zaczęliśmy rozmawiać o adopcji dziecka. Wspólnie rozważaliśmy argumenty za i przeciw i w końcu jednomyślnie podjęliśmy starania o adopcję.

Machina ruszyła i niebawem byliśmy zapisani w ośrodku adopcyjnym. Powoli przedstawialiśmy rodzinie swoje plany adopcyjne. Reakcje na to były różne, ale dla nas najważniejsze było, co myślą nasi najbliżsi, a oni poparli naszą decyzję i nas wspierali.

Zapomniałam też nadmienić, że od kiedy pojawiły się oznaki niepłodności u mojego męża, gorąco modliłam się o dar potomstwa dla nas. Codzienną modlitwę zanosiłam do Matki Najświętszej, do swojej Patronki – św. Anny oraz do św. Dominika Savio.

Mijały kolejne miesiące, później lata. Przechodziliśmy różne procedury adopcyjne i szkolenia. W końcu w czerwcu 2013 r. uzyskaliśmy kwalifikację na rodziców adopcyjnych. I wtedy nastąpił chyba najtrudniejszy dla nas czas – długiego oczekiwania na ten upragniony, wyczekiwany telefon z ośrodka adopcyjnego.

Mijały miesiące, a mnie przerażała perspektywa kolejnych świąt Bożego Narodzenia bez dziecka, życzeń świątecznych itd. Do tego dochodziły moje coraz częstsze sny, w których byliśmy z mężem rodzicami wspaniałej dwójki dzieci.

Dręczyły mnie myśli, że może w tej chwili nasze dziecko gdzieś tam płacze, jest głodne czy coś mu dolega, a my nic nie możemy zrobić… Moja mama odkryła wtedy Nowennę pompejańską i obie modliłyśmy się o dziecko takie, które Pan Bóg dla nas przeznaczył, i żeby było ono zdrowe.

W czerwcu 2015 r. zadzwonił telefon – byłam wtedy w pracy i nie mogłam uwierzyć: mamy córeczkę! Nasza radość była ogromna. Nasza piękna i zdrowa córeczka miała wtedy dziewięć miesięcy i była wcześniej umieszczona w rodzinie zastępczej.

Cała nasza rodzina oszalała z miłości do Gabrysi. Jestem wdzięczna kobiecie, która urodziła naszą córeczkę. W podzięce za dar życia mojego dziecka modlę się do Pana Boga o zdrowie dla niej i o potrzebne łaski.

Nasza Gabrysia jest radosnym, wrażliwym dzieckiem, bardzo lubi się przytulać i okazywać uczucia, jest naszym słoneczkiem i nie wyobrażam sobie życia bez niej.

Codziennie rano, patrząc na nią, jak śpi, w myślach powtarzam sobie, że lepszej córeczki nie mógł Bóg wybrać dla nas. Wieczorem zaś, patrząc, jak mała zasypia i wtula się we mnie, czasem nie mogę uwierzyć w to, że można aż tak pokochać dziecko, które urodziła inna, obca kobieta.

Nie wyobrażam sobie teraz już innej drogi macierzyństwa, jak tylko przez adopcję. Cała nasza rodzina wierzy, że to dziecko jest wymodlone. Powierzyliśmy Gabrysię Panu Bogu i Matce Najświętszej.

Zachęcam wszystkich gorąco do modlitwy, do wiary, że Pan Bóg może zdziałać cuda. Obierajcie drogę adopcji – nie in vitro.

Wszystko w rękach Boga. Do końca życia będziemy Mu wdzięczni za ten najwspanialszy dar.

Anna