Komunia nie tylko dla duszy, ale i dla ciała

Jest rzeczą oczywistą, że wszelkiego rodzaju uzdrowienia w Słońcu Eucharystii nie są jeszcze ostatecznym tryumfem, chociaż go zapowiadają i pozwalają nam tym bardziej na niego oczekiwać. Totalne i definitywne uzdrowienie naszych dusz i ciał dokona się przy powszechnym zmartwychwstaniu, czyli w życiu wiecznym, gdy „Bóg stanie się wszystkim we wszystkich”.

Lecz droga do tej cudownej i niewypowiedzianej rzeczywistości zaczyna się już dzisiaj – i jest nią właśnie Eucharystia: „Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew – ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym” (J 6, 54).

Tym, który staje się naszym pokarmem, jest Jezus zmartwychwstały. Nie idea, nie symbol, ani nawet Jego duch! Eucharystią jest „cały” Jezus Chrystus: prawdziwy Bóg i człowiek, którego człowieczeństwo zostało przemienione w blasku Zmartwychwstania i Wniebowstąpienia.

Przyjmujemy w Komunii św. Jezusa zarówno w jego Bóstwie, jak i w Jego uwielbionym człowieczeństwie. Tajemnica ta płynie ze wspaniałomyślnej miłości Boga, która wyraziła się w fakcie Wcielenia Jego Syna. Eucharystia znajduje się bowiem na przedłużeniu tej tajemnicy, poprzez którą Chrystus przemienia nas w siebie.

Święty Ireneusz o godności ciała ludzkiego

Kiedy o tej prawdzie pisał św. Ireneusz z Lyonu – wielki ojciec Kościoła i męczennik († 202) – miał przed sobą heretyków, tzw. gnostyków, według których zbawienie nie jest darem ofiarowanym każdemu człowiekowi, lecz jedynie wybranej elicie „doskonałych”, dochodzących do zbawienia na drodze „poznania tajemnic”, zakrytych przed ogółem.

Gnostycy pogardzali wszelką materią i absolutnie odmawiali ludzkiemu ciału możliwości zmartwychwstania. Cały świat widzialny, łącznie z ludzkim ciałem, przypisywali dziełu „niższego boga”, który nie ma nic wspólnego z „bogiem prawdziwym”, będącym stwórcą rzeczy niewidzialnych. Przedstawiciele bardziej radykalnych nurtów tej herezji zabraniali nawet małżeństwa i prokreacji, aby nie zaludniać ziemi istotami należącymi do „niższego boga”.

Święty Ireneusz, wraz z innymi obrońcami nauki katolickiej, ukazywał radykalną niezgodność nauki gnostyków z Boskim planem zbawienia, przepowiedzianym już poprzez Stare Przymierze, a w pełni zrealizowanym przez Nowe – w Chrystusie.

Przede wszystkim Ireneusz sprzeciwia się wszelkiemu traktowaniu z pogardą ludzkiej cielesności, ponieważ nie należy ona do żadnego „boga tego świata” – boga zmyślonego – lecz do jedynego Boga Stwórcy i Zbawiciela. Poprzez swoje przyjście na ziemię Jezus przyszedł do potomków Adama, śmiertelnie poranionych grzechem, lecz niemniej przyszedł On do swoich.

„W żadnym momencie dziejów Adam nie wypadł z rąk Boga” – podkreśla święty.

Bóg w Jezusie przyszedł do grzesznika, który nigdy nie przestał być Jego umiłowanym stworzeniem. Przyszedł w swym wcielonym Synu z powodu swego nieskończonego miłosierdzia i współczucia dla istot, które stworzył na swe własne podobieństwo.

Bóg chce nas przebóstwić

Tej prawdy o Boskim współczuciu i miłosierdziu nie przestają podkreślać także inni ojcowie Kościoła. Na przykład Orygenes († 250) mówi o „cierpieniu Boga”, narażając się na zarzut, że doskonały Bóg nie może przecież doznawać żadnego cierpienia. A jednak cierpi – z miłości i współczucia wobec człowieka nieszczęśliwego z powodu tragicznych skutków nieposłuszeństwa jedynemu Dobru.

Tak więc Bóg przyszedł w Chrystusie, aby naprawić dzieło zepsute przez grzech i zrealizować do końca wspaniały plan wywyższenia człowieka w ciele i w duszy. Wywyższenie to polega na uczynieniu go – i całej ludzkości – uczestnikiem Boskiej chwały.

Innymi słowy, Bóg pragnie przebóstwić nas, zaślubić w naszym człowieczeństwie, wprowadzić w nieogarnione przestworza swej doskonałości i szczęścia… Wszystko to z duszą i ciałem! – na podobieństwo Maryi, której niepokalane ciało wraz z duszą od razu zostało wzięte do nieba.

Eucharystia odradza duszę i ciało

Lecz nasze zmartwychwstanie w ciele byłoby zupełnie niemożliwe, gdyby sam Stwórca wszystkich rzeczy sam nie dokonał odnowy naszego człowieczeństwa, zepsutego przez grzech pierworodny i każdy następny.

Dlatego twierdzenie, że ciało nie zmartwychwstanie do życia wiecznego, jest frontalnym zaprzeczeniem prawdy Wcielenia. Bóg przyszedł wszystko odnowić w Chrystusie, dokonać w Nim „rekapitulacji” całego stworzenia – jak często wyraża się (za św. Pawłem) Ireneusz. Eucharystia jest miejscem, gdzie owa odnowa wyraża się w sposób nadzwyczajny: Syn Boży nie tylko zjednoczył się z materialnym człowieczeństwem, lecz ze stworzonej materii uczynił pokarm eucharystyczny. Chleb przemienił w Ciało, a wino w swą Krew.

„Jeśli więc dzięki temu Ciału i Krwi wzrasta i umacnia się substancja naszego ciała, jakże więc heretycy mogą twierdzić, że ciało ludzkie jest niezdolne do przyjęcia życia wiecznego? Jakże mogą tak sądzić, skoro jest ono karmione Ciałem i Krwią Chrystusa i staje się w ten sposób Jego żywą tkanką?

Według słów św. Pawła jesteśmy Jego członkami, utworzonymi z Jego ciała i kości. Święty Paweł nie mówi o jakiejś zjawie, bo przecież zjawa nie ma ciała ani kości, lecz mówi o organizmie autentycznie ludzkim, złożonym z ciała, nerwów i kości. To właśnie taki organizm karmiony jest w nas pokarmem i napojem, którymi są Ciało i Krew Chrystusa”.

Innymi słowy, Komunia „liczy się” nie tylko dla duszy, lecz także dla ciała. Wszystko Chrystus odnowił, wszystko przebóstwił – całych nas powołał do nieśmiertelnego życia. Jeśli Eucharystia gwarantuje życie w pełni, to dlaczego wpadać w pesymizm z powodu doczesnej śmierci i cielesnego rozkładu?

Sceptycyzm wobec chrześcijańskiej prawdy o ludzkiej nieśmiertelności

Postawa gnostyków, adwersarzy Ireneusza, streszcza się w ich niewierze w powołanie ludzkiego ciała do życia wiecznego. Choć tamtych gnostyków już nie ma, to jednak ich niewiara przetrwała. Wyraża się ona dzisiaj w sceptycyzmie wobec chrześcijańskiej prawdy o ludzkiej nieśmiertelności.

Jaskrawym tego przykładem jest utopijna walka ze śmiercią nawet za cenę zabijania ludzkich embrionów, którymi reperuje się zestarzałe i zniszczone komórki. Czy jest to jakikolwiek przejaw nadziei życia wiecznego?

Nawet trzystuletni człowiek – przez entuzjastów najnowszych technik medycznych wymarzony wiek – też musiałby rozstać się z tym życiem. Nie inaczej „śmierć na żądanie”, czyli eutanazja: czy przypisywanie sobie prawa do samozagłady wyraża wiarę w darowaną przez Boga nieśmiertelność?

Jeśli tego rodzaju postawy zdarzają się wśród chrześcijan, to są one wyraźnym znakiem oddalenia się od Eucharystii. Wraz z Nią przyjmujemy przecież nadzieję nieśmiertelności, która potrafi być o wiele silniejsza od pokusy zabijania innych w celu przedłużenia własnego życia na ziemi.

Ciało i Krew Chrystusa

Więcej światła na temat Eucharystii, jako pokarmu i nadziei na życie wieczne, przynoszą słowa Jezusa, w których odpowiada On na zgorszenie uczniów: „jak On może dawać swoje ciało i krew do spożycia?”.

Problem słuchaczy Jezusa powstał po wygłoszeniu przez Niego mowy Eucharystycznej w synagodze w Kafarnaum (zob. J 6, 26-70).

„To was gorszy? – pyta Jezus. – A gdy ujrzycie Syna Człowieczego wstępującego tam, gdzie był przedtem? To Duch daje życie; ciało na nic się nie zda. Słowa, które Ja wam powiedziałem, są duchem i życiem” (J 6, 60).

Gdyby tu zwyczajnie chodziło o ludzkie ciało w ziemskiej postaci, to nie miałoby ono życiodajnej mocy i w tym sensie „ciało na nic się nie zda”. Jezus mówi o ciele Syna Człowieczego, wstępującego do nieba i zasiadającego w chwale po prawicy Ojca. Ciało i Krew Chrystusa w stanie uwielbionym niosą w sobie pełnię Boskiego życia: „To Duch daje życie”.

Życiodajna moc Komunii św. płynie z Ducha, a nie z „wartości odżywczych” ciała ludzkiego. Usiłując się przybliżyć do tej niewyrażalnej tajemnicy, powiedzmy, że Eucharystia jest „nośnikiem” Chrystusowego życia dla naszych dusz i ciał. Zasiewa ona zmartwychwstanie wieczne na wszystkich pokładach naszego człowieczeństwa.

Jakże nieraz trudno uwierzyć nam w tę cudowną prawdę, że wszystko to, co Chrystus wziął z nas poprzez swe Wcielenie, przeznaczone jest do wiecznej chwały! Czy nie czai się w nas niekiedy taki „gnostyk”, który wzdraga się przed perspektywą upodobnienia się naszego ciała do najpiękniejszego Ciała Chrystusa Chwalebnego?

Lekarstwo przeciwko śmierci

Na początku naszej ery uważano, że miasto Antiochia skupia najlepszych na świecie lekarzy. Wokół miasta zbierano zioła przeciwko najróżniejszym chorobom. Lecz hodowano także pragnienie stare jak świat: gdzie znaleźć taką roślinę, która byłaby skutecznym lekarstwem przeciwko śmierci?

Święty Ignacy († ok. 130 r.), żyjący w tamtym środowisku, nie ociągał się z odpowiedzią: dla nas, chrześcijan, lekarstwem tym jest eucharystyczny Chleb; kto Go spożywa, będzie miał życie wieczne. Swoją wiarę przypieczętował męczeństwem, będąc zmielony jak mąka na chleb w paszczach dzikich zwierząt.

„Eucharystia jest ziarnem nieśmiertelności, zasianym w naszych sercach” – pisze autor homilii z początków chrześcijaństwa.

Gdy zjawi się Chrystus w chwale, niby wiosenne słońce, z nasienia tego rozwiną się kwiaty szczęścia wiecznego. I jeszcze jeden obraz: ten sam autor wyżej wspomnianych homilii przytacza starą legendę o istnieniu takich „wzgórz ognia”, gdzie żyją ptaki i różne inne stworzenia – wszystkie wypełnione ogniem. Gdy tylko opuszczą to wzgórze, to od razu umierają.

Takimi istotami, przenikniętymi ogniem, są chrześcijanie – tłumaczy autor homilii. Jak wyciągnięty z ognia metal promieniuje żarem tegoż ognia, tak samo wierni po przyjęciu Chrystusa zostają rozżarzeni Jego Bóstwem i niosą ten żar innym. Ileż rozmaitych symboli moglibyśmy odnaleźć w tradycji chrześcijańskiej na oznaczenia ciągle tej samej prawdy: że ciała nasze nie zostaną unicestwione, lecz cudownie przemienione i powołane, wraz z duszą, do udziału w chwale Boga.

Komunia

Gdybyśmy jednak ograniczyli się do obrazu Eucharystii jako „transfuzji” Boskiego życia w nasz organizm, byłoby to stanowczo za mało. Pewną dozę krwi można komuś oddać, lecz nie można na tej podstawie powiedzieć: ja teraz żyję w tobie! A tak właśnie mówi do nas Chrystus: „Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim” (J 6, 56).

W swojej Eucharystii Jezus przychodzi jako Osoba Syna Bożego i pragnie nawiązać z człowiekiem osobową relację. Mówiąc „Komunia św.”, wskazujemy właśnie na tę niepojętą dla rozumu tajemnicę zjednoczenia osób: Boskiej Osoby Chrystusa i ludzkiej – mojej (Komunia oznacza także więź z innymi osobami w Chrystusie).

„Tabernakulum” – doskonale wiemy, co ten wyraz oznacza. A jednak – chcąc być wiernym duchowi chrześcijaństwa – warto zauważyć, że wyraz ten mniej odnosi się do skrzyni z drewna czy metalu, a bardziej do ludzkiego wnętrza. Właściwym przybytkiem Boga na ziemi nie jest materialna budowla, lecz ludzkie serce.

Eucharystyczny Jezus niczego innego nie pożąda, jak ludzkiej miłości; spotkania w najgłębszym sanktuarium ludzkiego istnienia. Czym bowiem jest miłość, jeśli nie wzajemnym darowaniem się i ubogacaniem?

Ubogacić sobą – swą własną Osobą i darem zmartwychwstania – Jezus może tylko poprzez miłość. Zadziwiające, że tak wzniosła rzeczywistość dokonuje się w nas w tak zwyczajny sposób. Chrystus przychodzi zupełnie normalnie, pod postacią chleba. Kto by obawiał się chleba?!

Zmartwychwstanie ciał

W takim razie, dziwne są te nasze ciała. Z jednej strony, nękają je rozmaite słabości i najstraszniejsze choroby, a z drugiej – noszą w sobie zalążek nieśmiertelności. Jak pogodzić jedno z drugim?

„A jak zmartwychwstają umarli? W jakim ukazują się ciele?” – oto pytania, od których nie mógł się już uchylić św. Paweł.

Zobaczmy, w jaki sposób odpowiada na nie w 1 Liście do Koryntian (15, 35 i nn.): „Nie wszystkie ciała są takie same; inne są ciała ludzi, inne zwierząt; inne ciała niebieskie i ziemskie, lecz inne jest piękno ciał niebieskich, inne ziemskich”.

Pierwszy człon odpowiedzi zmierza do wyjaśnienia, że ciało ludzkie w obecnym stanie nie będzie takie samo jak ciało po zmartwychwstaniu. Otóż „zasiewa się zniszczalne – powstaje zaś niezniszczalne; zasiewa się ciało zmysłowe – powstaje ciało duchowe. Zapewniam was, bracia, że ciało i krew nie mogą posiąść Królestwa Bożego”.

Innymi słowy, „to, co zniszczalne, nie może mieć dziedzictwa w tym, co niezniszczalne”.

Kiedy przyjdzie dzień ostateczny, „wszyscy będziemy odmienieni”. Zmartwychwstaniemy nie w ciele ziemskim, lecz duchowym i „nosić będziemy obraz Człowieka niebieskiego” – Chrystusa Zmartwychwstałego.

Prawdziwe piękno

Ten katolicki wykład wiary przez Apostoła Narodów wychodzi zapewne naprzeciw tym, którzy mają zastrzeżenia co do urody swego ciała. Chodzić po niebie z niezbyt prostymi nogami lub śmiesznie zadartym nosem – nędzna byłaby to perspektywa.

Tymczasem nie tutaj kryje się powód do radości wszystkich „przystojnych i pięknych” i nie tu także skrywa się źródło smutku dla tych, którzy takimi nie są.

„Inne jest piękno ciał niebieskich, a inne ziemskich” – krótko powiedział św. Paweł.

Pięknym komentarzem do jego wypowiedzi mogą być słowa Matki Bożej z Medjugorie. W czasie któregoś z objawień, jedna z „widzących” nie mogła powstrzymać swego zachwytu dla niebiańskiego piękna Maryi.

„Jestem piękna – odpowiedziała Gospa – ponieważ kocham”.

Przeczuwamy więc, na czym polegać będzie sekret urody ciał w niebie… Piękność stanie się obliczem miłości, która będzie bez granic. Będzie to bowiem jedyna miłość, „będąca wszystkim we wszystkich”.

Poprzez Eucharystię jesteśmy na „ostatniej prostej” do tej Rzeczywistości. Każda Komunia św., zakładająca stan łaski poprzez uprzednią spowiedź, przyozdabia nas o kolejny rys urody człowieka niebiańskiego. Za każdym razem potwierdzamy przecież wiarę w tę prawdę: „Ciało Chrystusa – AMEN!”.