Męczennicy naszych czasów cz. 2

Kobieta, przy której znaleziono Biblię, została publicznie rozstrzelana. Pewnego starszego kapłana porwano i słuch po nim zaginął. Trzy autobusy pełne uczniów i nauczycieli z chrześcijańskiej szkoły najechały na podłożoną minę… To tylko kilka z ogromnej ilości przykładów niezwykle brutalnych i niecofających się przed niczym współczesnych ataków na chrześcijan.

Wstrząsający obraz współczesnych prześladowań

„Obecna sytuacja prześladowanych chrześcijan i innych mniejszości jest katastrofalna i niepokojąca” – mówi Markus Rode, dyrektor niemieckiej agendy międzynarodowej organizacji „Open Doors”.

„Wolność wyznania jest masowo tłumiona. Jeśli miliony poszkodowanych ludzi nie mają szansy, aby sami mogli zwrócić uwagę na swoją sytuację, to politycy i my jako chrześcijanie musimy zrobić o wiele więcej niż do tej pory. Prześladowani chrześcijanie proszą o naszą modlitwę, aby mogli być wzmocnieni w wierze.

Do pierwszej dziesiątki krajów, w których chrześcijanie są najbardziej prześladowani, należą: Korea Północna, Afganistan, Somalia, Libia, Pakistan, Sudan, Erytrea, Jemen, Iran oraz Indie […].

Jako niechlubny przykład pogorszenia warunków życia dla chrześcijan organizacja wymienia Chiny. Kraj ten […] jest doskonałym przykładem coraz większego ograniczania wolności religijnej przez coraz bardziej represyjny reżim. W ubiegłym roku więziono tam więcej chrześcijan niż w jakimkolwiek innym kraju.

»Open Doors« wskazuje też na rosnące prześladowanie przez islamski ekstremizm, szczególnie w Azji i Afryce Subsaharyjskiej, np. w Libii czy Egipcie.

W Nigerii za wiarę zamordowano 3731 chrześcijan, więcej niż we wszystkich innych krajach razem wziętych” (www.vaticannews.va).

W samej Nigerii spalono wiele wiosek, zburzono szereg kościołów, wyrządzono mnóstwo szkód. W pamięci zapisały się głośne morderstwa, do których doszło w okresie Bożego Narodzenia 2015 r.

W równie trudnej sytuacji znajdują się chrześcijanie mieszkający w Indiach. Bycie uczniem Chrystusa w tym kraju oznacza narażanie się na codzienne prześladowania zarówno w domu, jak i na ulicy czy w miejscu pracy. Dochodzi tam również do mordów chrześcijan.

W lutym 2019 r. w stanie Orisa, we wschodnich Indiach, zamordowano Ananta Rama Ganda. Miał on 40 lat i był ojcem pięciorga dzieci.

„Na chrześcijaństwo nawrócił się rok temu. Przed dwoma miesiącami przyjął sakrament chrztu. Jego nawrócenie wzbudziło w wiosce, zamieszkałej w większości przez radykalnych hinduistów, wielkie wzburzenie.

Zarówno on, jak i jego rodzina byli dyskryminowani, nie pozwalano im brać wody ze wspólnej studni, wyrzucono ich poza teren wioski. W dniu morderstwa Anant przebywał w domu sam ze swym sześcioletnim synem, skąd porwali go oprawcy. Jego ciało, z uciętą głową, znaleziono na drodze poza wioską” (tamże).

Iraccy chrześcijanie modlą się w swoich domach, nie wiedząc, czy ich dzieci wrócą bezpiecznie ze szkoły. Patriarcha Kościoła chaldejskiego, kard. Louis Raphaël I Sako, podał przykład pewnej rodziny z Bagdadu, z której uprowadzono małą dziewczynkę. Po jakimś czasie rodzice odebrali telefon od porywaczy, którzy potwierdzili, że przetrzymują ich córeczkę. Matka zaklinała ich na wszystkie świętości i prosiła, żeby oddali jej dziecko. Obiecała, że zbierze każdą potrzebną na okup sumę.

W słuchawce jednak usłyszała: „My nie chcemy waszych pieniędzy. My chcemy, żeby wam serce pękło”. Po kilku dniach na ulicy znaleziono zgwałcone, zakrwawione i sprofanowane zwłoki dziecka (W. Cisło, Imigranci u bram. Kryzys uchodźczy i męczeństwo chrześcijan XXI w.).

„Jeden z biskupów z Homs [Syria – przyp. J. G.] opowiadał, że podłożono mu bombę pod jego tron biskupi. Zamachowcy stwierdzili, że będzie lepszy efekt, gdy się go w ten sposób wysadzi w powietrze. Islamiści z premedytacją strzelali do ikon, rozbijali święte figury, niszczyli kościoły, czasami niedawno odremontowane. Wszystko po to tylko, by upokorzyć chrześcijan” (tamże).

Dochodzi też do licznych zabójstw duchownych. Księża lub ojcowie, którzy przez dziesiątki lat posługiwali na tej ziemi, są mordowani lub porywani.

„Trzeba jednak zaznaczyć, że w Syrii większość duchownych i sióstr zakonnych pozostała z wiernymi. Ciekawe jest również to, że gdy ksiądz czy siostry pozostają na miejscu, to wierni też zostają” (tamże).

Strach, ciągłe poczucie zagrożenia i niepewność jutra to chleb powszedni dla chrześcijańskich mieszkańców części Afryki i Bliskiego Wschodu.

„Inny problem to porwania młodych Koptyjek i wydawanie ich na siłę za mąż za muzułmanów. Żeby odwieść je od ucieczki, często robi się im upokarzające zdjęcia, a potem grozi, że jeżeli któraś z nich będzie chciała wrócić do domu, to fotografie te zostaną upublicznione.

To są ludzkie tragedie. Te kobiety są zniewolone, są uwięzione, boją się wrócić do domu, a nawet gdyby, to rodzina może ich nie przyjąć, bo uważają, że dziewczyna taka jest już zhańbiona. Więc ona musi żyć z tym, za kogo została wydana – bez swojej zgody, bez jakiegokolwiek zapytania” (tamże).

Bardzo często chrześcijanki są traktowane jako łup wojenny. Islamscy terroryści zezwalają tym samym na gwałty, niewolnictwo seksualne oraz handel kobietami.

Kilka lat temu terroryści z osławionej islamskiej bojówki Boko Haram porwali 350 nigeryjskich dziewcząt, by przymusowo wydać je za mąż za muzułmanów. Owa niebezpieczna organizacja traktuje kobiety jak „towar”, który można sprzedać na targu. Proceder niewolniczych targów kobiet był do niedawna stosowany przez Państwo Islamskie w Iraku i Syrii. Ceny za „towar” wahały się od 150 do 500 dolarów.

„Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią” (Łk 23,34)

W tym bezmiarze okrucieństwa wobec chrześcijan nie brak jednak licznych przykładów heroicznej wiary wyznawców Chrystusa i ich pełnej miłości postawy nie tylko wobec cierpiących współbraci, ale i ich prześladowców.

15 lutego 2015 r. na plaży w Trypolisie (Libia) dżihadyści z Państwa Islamskiego brutalnie ścięli 21 Koptów, czyli egipskich chrześcijan. Ich śmierć stała się głośna, ponieważ oprawcy nagrali egzekucję.

Film, który obiegł cały świat, stał się wielkim świadectwem wiary męczenników. Rzuceni na kolana przez swoich oprawców męczennicy klękali, a mordercy podcinali im gardła i odcinali głowy. Z twarzy i zachowania męczenników bił jednak niezwykły pokój. Na filmie słychać ich donośny krzyk: „Mój Panie, Jezu Chryste!”.

W chwili śmierci męczennicy prosili Boga, by umocnił ich w wierze i by przebaczył ich zabójcom! Zamordowani Koptowie byli młodymi mężczyznami – mężami i ojcami. By utrzymać swe rodziny mimo niebezpieczeństwa, wyjechali do pracy w Libii. Mieli bardzo dużo do stracenia. Mogli wyprzeć się swojej wiary, a zachowaliby życie. Wybrali jednak Chrystusa!

Niezwykłe świadectwo niezłomnej wiary dali też przed kilku laty chrześcijańscy mieszkańcy stolicy Jordanii – Ammanu. Byli zamożni, mieli dobrą pracę, bogate domy i samochody. Kiedy islamiści postawili przed nimi ultimatum: „Albo przejdziecie na islam, albo czeka was wygnanie” – wówczas bez wahania postanowili zostawić wszystko i opuścić miasto, byleby tylko nie wyprzeć się wiary w Chrystusa!

Miłość braterska aż po męczeństwo

30 kwietnia 1997 r. w niższym seminarium duchownym w mieście Buta (Burundi) zginęło 36 katolickich seminarzystów oraz ośmiu ich opiekunów. Młodzieńcy mieli od 15 do 20 lat. Ich zabójcami byli buntownicy z plemienia Hutu, należący do tzw. Narodowej Rady Obrony Demokracji.

Rebelianci wdarli się do budynku seminarium i wyciągnęli chłopców wprost z ich łóżek. Uzbrojeni w noże, karabiny, pistolety i granaty napastnicy kazali się im podzielić na dwie grupy – Tutsi i Hutu. Wszyscy chłopcy z plemienia Tutsi mieli zginąć. Seminarzyści jednak odmówili podziału. W rezultacie zginęli wszyscy – zarówno Tutsi, jak i Hutu… Stworzona na gruncie chrztu św. braterska wspólnota okazała się ważniejsza niż etniczne pochodzenie.

Tuż przed tą masakrą seminarzyści uczestniczyli w wielkanocnych rekolekcjach. Rektor tamtejszego sanktuarium – ks. Nicolas Niyun-geko – tak napisał o swoich podopiecznych: „Pod koniec rekolekcji uczniów ożywił nowy rodzaj natchnienia, który wydawał się przygotowaniem tych niewinnych na świętą śmierć. Byli bardzo radośni i powtarzali: »Bóg jest dobry, a my Go spotkaliśmy«. Mówili o niebie w taki sposób, jakby właśnie stamtąd wrócili, zaś o kapłaństwie tak, jakby właśnie zostali wyświęceni. […]

Było widać, że mieli za sobą bardzo mocne przeżycie, które odmieniło ich serca, chociaż nie zdawali sobie do końca sprawy, co to było. Od tego dnia modlili się, śpiewali i tańczyli w kościele i w drodze do niego. Byli szczęśliwi, odkrywając skarb niebios. Mordercy, którzy zaskoczyli ich w łóżkach, kazali podzielić się młodzieńcom na dwie grupy […]. Jedna z grup miała zostać zabita, lecz seminarzyści woleli zginąć wszyscy razem.

Kiedy zawiódł plan zła, zabójcy rzucili się na chłopców, by zamordować ich karabinami i granatami. W tym momencie było słychać, że niektórzy seminarzyści śpiewali psalmy na chwałę Bożą, inni zaś mówili: »Przebacz im, Panie, bo nie wiedzą, co czynią« [por. Łk 23,34]. Jeszcze inni, zamiast walczyć lub uciekać, pocieszali swoich braci, dobrze wiedząc, jaki los ich czeka.

Ich śmierć była niczym miękka i świetlista ścieżka, która prowadziła prosto […] do miejsca, gdzie nie ma bólu, hałasu i strachu. Zginęli jak męczennicy braterstwa […].

Czterdzieści dni po masakrze seminarium poświęciło swój niewielki kościół Maryi Królowej Pokoju. Od tej pory […] stał się on miejscem pielgrzymek. Burundyjczycy przyjeżdżają tam, by modlić się o pogodzenie ludów, pokój, nawrócenie i nadzieję dla wszystkich.

Niech to świadectwo wiary, jedności i braterstwa będzie wiadomością dla ludzkości. Niech krew męczenników będzie ziarnem pokoju w naszym kraju i na całym świecie” (cyt. za: J. L. Allen jr., Globalna wojna z chrześcijanami. Wstrząsający obraz współczesnych prześladowań, s. 262).

Jeden z ocalałych z tego pogromu seminarzystów tak mówi o oprawcach: „Modlę się, aby poświęcenie zamordowanych uczniów i nasze cierpienie zaprowadziło tych żołnierzy, sprawców cierpień, do ich nawrócenia” (cyt. za: tamże, s. 262-263).

Męczeństwo ducha

Wobec ogromu prześladowań naszych współbraci w wierze warto, abyśmy uświadomili sobie, jak wielką mamy łaskę, iż w naszym kraju możemy w pokoju i względnie bezpiecznie wyznawać wiarę. Warto, abyśmy uświadomili sobie, jak wielkim darem jest możliwość codziennego uczestnictwa w Eucharystii i w sakramentalnym życiu. Dziękujmy za kapłanów, którzy bez większych ograniczeń mogą pełnić swoją posługę i być szafarzami sakramentów ustanowionych przez Chrystusa.

Warto jednak zdać sobie sprawę, iż publiczne wyznawanie wiary, nawet w naszym kraju, zaczyna być stopniowo coraz bardziej piętnowane i poddawane krytyce. Prześladowanie za wiarę nie musi przybierać form bezpośredniej fizycznej eksterminacji. Może być nim ciche i skryte cierpienie osoby, która z powodu swojej katolickiej wiary, wyznawanych wartości i światopoglądu doznaje różnorakich przykrości w pracy, w swoim środowisku lub wśród najbliższych.

Pan Jezus powiedział: „Błogosławieni jesteście, gdy [ludzie] wam urągają i prześladują was, i gdy z mego powodu mówią kłamliwie wszystko złe na was. Cieszcie się i radujcie, albowiem wasza nagroda wielka jest w niebie. Tak bowiem prześladowali proroków, którzy byli przed wami” (Mt 5,11).

Pan Bóg wymaga od nas jasnego określenia się, czy chcemy należeć do Jego królestwa miłości, dobra, prawdy, uczciwości, czystości czy też do królestwa egoizmu, obojętności, zła, kłamstwa, nieuczciwości i nieczystości.

„Znam uczynki twoje, żeś ani zimny, ani gorący. Obyś był zimny albo gorący! A tak, żeś letni, a nie gorący ani zimny, wypluję cię z ust moich” (Ap 3,15-16).

Owa „letniość”, obojętność lub gardzenie Bożymi łaskami, duchowa oziębłość i zaniedbywanie modlitwy nie powinny mieć miejsca w naszym życiu. Pamiętajmy, iż my także jesteśmy powołani do dawania heroicznego świadectwa naszej wiary. Niech terenem naszego „męczeństwa” będzie codzienna systematyczna modlitwa oraz wierne trwanie przy Chrystusie i przy Bożych przykazaniach!