Walka o męską czystość

Jako mężczyźni często chcielibyśmy otrzymać spójną instrukcję obsługi pt. Jak na co dzień żyć w czystości?, ale zapewne każdy przypadek jest inny i nie ma jednej konkretnej drogi wyjścia z problemu nieczystości, masturbacji czy pornografii. Czy są jednak jakieś uniwersalne zasady, które można zastosować w codzienności i które polecałby Pan każdemu, kto zmaga się z tym grzechem? – Czytelnik

Po pierwsze, istnieją gotowe terapie i grupy wsparcia, pokaźna literatura przedmiotu, a także różnego rodzaju audiobooki (np. Program 12 kroków). Warto z nich skorzystać.

Po drugie, wszystkie znane mi przypadki szybkiego (a nawet cudownego, natychmiastowego) wyjścia z nałogu związane były z głębokim nawróceniem. Jest to dla mnie oczywiste, bo każdy nałóg jest chorobą woli – i do wyjścia z niego sama słaba wola nie wystarcza. Potrzeba więc środków nadzwyczajnych. Potrzeba łaski… Wielką pomoc stanowią wspólnota, stały spowiednik, częsta Eucharystia, modlitwa i adoracja.

Weź kurs na czystość

Aby uwolnić się od nałogu, trzeba przede wszystkim nastawić się na radykalną, nawet długotrwałą walkę. Najważniejszym krokiem w kierunku szczęścia człowieka jest zamarzenie o własnej czystości, rozumianej nie tylko w wymiarze seksualnym, ale „ogólnoczłowieczym”.

Mam na myśli marzenie o tym, ażeby żyć w zgodzie z własną naturą, a więc by być sobą i być jak najczyściej tym, kim chciał mnie mieć mój Stwórca i Zbawiciel. Ten, który mnie zna i kocha bardziej i na pewno mądrzej niż ja sam.

W praktyce oznacza to, że uzależniony mężczyzna powinien odwrócić się mentalnie od zła nieczystości i zamarzyć o całkowitej czystości – „aż do bólu”.

Powinien uznać przed samym sobą, że pomimo tego, iż nieczystość oferuje chwilową przyjemność, to w głębszej perspektywie jest ona szkodliwa i w gruncie rzeczy obrzydliwa. Jest ona destrukcyjna dla osoby ludzkiej, gdyż hamuje jej rozwój, niszczy jej życie i szczęście, a zwłaszcza jej relacje międzyludzkie, z najważniejszą – małżeńską – włącznie.

Nieczystość nie pozwala pięknie patrzeć na drugiego człowieka, tylko odziera go z ludzkiej godności, „rozbierając go wzrokiem”. Trzeba więc decyzją woli zrezygnować z nieczystych czynów, obrazów, mowy, myśli, aż do oczyszczenia swej podświadomości z nieczystych pragnień.

Marzenie o osiągnięciu czystości należy następnie przełożyć na konkretne czyny. Nie wystarczą tutaj same chęci. Trzeba zmuszać się do mądrze obmyślonych czynów dobrych i unikać czynów złych.

Dobrze jest na upadki nałożyć dobrowolną, ale egzekwowalną od siebie samego karę (oby dostatecznie bolesną) – tak by upadki przestały „się opłacać” i by w podświadomej kalkulacji przyjemność towarzysząca upadkowi była mniejsza niż przykrość kary za upadek.

Dla mężczyzny mającego problemy z czystością kluczowe jest odzyskanie czystości wzroku. To najistotniejsza walka w życiu mężczyzny. Dlatego warto ograniczyć dostęp do treści pobudzających i pozakładać blokady w internecie (wiem, że można je ominąć, ale byłaby to już dodatkowa trudność, którą trzeba by pokonać).

Podczas oglądania filmu należy zamykać oczy wówczas, gdy pojawiają się „momenty”. Trzeba zwrócić szczególną uwagę na to, żeby dobierać tylko dobre, bezpieczne filmy.

Należy chronić wzrok na każdym kroku, a gdy trzeba – nawet zmienić trasę do szkoły czy pracy, jeżeli na starej był na przykład kuszący kiosk z pornografią.

Sam wzrok nie ma jednak mocy zburzyć spokoju ciała mężczyzny. Potrzebny jest tu jeszcze bodziec psychogenny – wyobraźnia. To druga po ochronie wzroku „linia obrony”.

Gdy pobudzony wzrok prowokuje myśli nieczyste, należy uciekać myślami na inne tereny. Dobrze mieć nieszkodliwą pasję i odważnie… wiać na jej teren!

Kieruj się rozumem i wolą

Każde uzależnienie jest utratą kontroli rozumu i/lub woli nad swoim postępowaniem i życiem. Dobre, rozumowe rozeznanie rzeczywistości jest podstawą szczęścia w życiu. Najważniejszy jest tu przyjęty system wartości. Bezpieczny i uniwersalny (również dla niewierzących) porządek etyczny znajdziemy w Kościele katolickim.

Druga tablica Dziesięciorga przykazań reguluje relacje międzyludzkie, doskonale uwzględniając naturę człowieka (dla wierzących oczywiste jest, że przykazania ogłosił Ten, który człowieka stworzył i który zna go najlepiej). Jednak każdy człowiek (również niewierzący) może z pożytkiem dla siebie skorzystać z tych przykazań.

Są jednak ludzie, którzy (wbrew przykazaniom Bożym) uznają aborcję, antykoncepcję, pornografię za dobrodziejstwa i zdobycze ludzkości. Uważają oni przygodne kontakty seksualne i masturbację (w pojedynkę lub w parze – np. czyny homoseksualne) za atrakcję dającą człowiekowi szczęście. Dopóki nie „odzyskają rozumu”, skazani są na niszczenie swojego (i nie tylko swojego) życia i szczęścia.

Wielu jednak wie, co jest dobre, a co złe. Wielu pragnie dobra, ale czyni zło, dlatego że nie ma dostatecznie ukształtowanej woli. Tak więc rozumowe rozeznanie, co jest dobre, a co złe, jest niezbędne, lecz niewystarczające do osiągnięcia szczęścia, które daje człowiekowi czystość (nie tylko w wymiarze seksualnym).

Dla wierzących czystość to życie w zgodzie z planem i pomysłem Stwórcy.

Co zrobić, by kształtować wolę tak, ażeby osiągnąć pełną wolność w wyborze dobra i odrzuceniu zła? Trenować! Odmawiać sobie drobnych przyjemności. Nawet odmówienie sobie cukierka na przykład w Adwencie czy Wielkim Poście ma ogromny sens. Czyni ono człowieka zdolnym do odrzucania złych pokus, kiedy się pojawią.

Jak można zrezygnować ze złej, kuszącej przyjemności, jeżeli nigdy nie odmówiłem sobie żadnej przyjemności? Tylko świadomie praktykowana asceza daje siły do przeciwstawiania się pokusom hedonistycznego (nastawionego na przyjemność i użycie) świata.

Obok odmawiania sobie drobnych przyjemności pożyteczne jest zmuszanie siebie do robienia rzeczy dobrych, na które nie mam ochoty. Jeden dobry uczynek dziennie, na który nie miało się ochoty, potrafi bardziej człowieka przemienić niż morze dobrych chęci nie wprowadzonych w życie. To czyny, a nie chęci przemieniają człowieka.

Wielki pożytek w zdobywaniu (odzyskiwaniu) władzy nad sobą przynosi planowanie. Planowanie jest czystym treningiem rozumu i woli. Rozumem ustalam dobry plan, a z pomocą woli go wypełniam.

Życie bez planu (chodzi zarówno o plan na całe życie, jak i o plan dnia) wystawia człowieka na groźbę nierozumnego, bezrefleksyjnego dryfowania na fali mód (często promujących nieczystość i wszelakie łajdactwa), ulegania chwilowym impulsom, nawet pobudzeniom ciała.

Żałosne jest życie człowieka kierującego się aktualnie odczuwanymi reakcjami o charakterze popędowym. To prosta i niestety pewna droga do stoczenia się na samo dno…

Zadbaj o higienę życia

Ważną pomocą w odzyskaniu pełnego panowania nad sobą, w odzyskaniu utraconej czystości jest higiena życia. Oprócz bodźców tzw. specyficznych (druga płeć – na mężczyznę najbardziej działa widok roznegliżowanego ciała kobiety) istnieją bodźce niespecyficzne mogące wywołać seksualną reakcję ciała. Należą do nich ucisk czy przegrzewanie narządów rozrodczych.

Ponadto stosowanie używek (alkohol, narkotyki, dopalacze) utrudnia panowanie nad seksualnymi reakcjami ciała. To nie przypadek, że najgorszym orgiom seksualnym towarzyszą zazwyczaj alkohol i/lub narkotyki.

Natomiast zmęczenie fizyczne utrudnia reakcję seksualną. Wprowadzenie w swoim planie dnia czasu na zdrowy wysiłek fizyczny jest bardzo pomocne w walce o czystość. Dużą pomocą w opanowaniu reakcji ciała może być uprawianie sportów wodnych.

Nieprzegrzewanie narządów rozrodczych (np. przez gorącą kąpiel, wygrzewanie się na słońcu) ułatwia panowanie nad reakcjami ciała. Unikanie ucisku na narządy (np. obcisłe spodnie) także ułatwia panowanie nad ciałem.

Wielu mężczyznom mającym kłopot z kontrolowaniem pobudzeń ciała pomogła prosta propozycja: rezygnacja z używek, a przed spaniem bieganie czy wysiłkowa gimnastyka. Potem prysznic z obmyciem narządów rozrodczych chłodną wodą i do łóżka w dobrze przewietrzonym pokoju pod niezbyt ciepłą kołdrą.

Nie zapomnę publicznego wyznania 35-letniego mężczyzny, który po 20 latach walki wygrał z nałogiem pornografii i samogwałtu. Przyznał: „Gdy już nie wiedziałem, co zrobić z rękoma, wieszałem się na drążku umocowanym w drzwiach i podciągałem się do utraty tchu. Wcześniej dochodziłem nieraz do kilkunastu upadków dziennie, a teraz jestem wolny. Mogę zostać księdzem, mogę być mężem i jestem zdolny do ślubowania czystości i dochowania wierności. Czuję się wolny i szczęśliwy”.

Dmuchaj na zimne

Wreszcie warto przypomnieć starą katechizmową zasadę, która brzmi: unikaj okazji do grzechu. Wielu „walczących” z nieopanowaniem seksualnym balansuje na krawędzi przepaści. Formalnie deklaruje rezygnację z czynów nieczystych i się ich wyrzeka. A jednak pozwala sobie na ciągłe dowcipkowanie, opowiadanie kawałów o tematyce seksualnej, na oglądanie filmów jeszcze nie pornograficznych, ale o zdecydowanym zabarwieniu seksualnym.

Wielu chętnie czyta doniesienia o różnych ekscesach seksualnych, sięga po książki z wyraźnymi wątkami erotycznymi czy ochoczo zerka na reklamy, w których roi się od obrazów nagości i skojarzeń seksualnych. Zabawiają się myślami, co to oni mogliby i z którą dziewczyną zrobić, ale oczywiście nie zrobią, bo chcą żyć w czystości i… zerwać z nałogiem. Tacy są jak bańka na wodzie, która może pęknąć w każdej chwili.

Trzeba więc być radykalnym, szczególnie wobec dzisiejszego niespotykanego nasilenia się ataków na czystość, wchodzących bez zaproszenia w oczy, uszy oraz w podświadomość i dostępnych przez jedno kliknięcie palcem w klawiaturę!

Trzeba zachowywać bezwzględną czystość myśli, mowy i uczynków i na dalekim przedpolu omijać okazje do spotkania się z nieczystością czy nawet do otarcia się o nią.

Pamiętam świadectwo ponad 40-letniego mężczyzny, męża i ojca, wypowiedziane przed kilkusetosobową grupą młodzieży. Padły wtedy takie słowa: „W młodości miałem kłopoty z pornografią i samogwałtem. Dawno sobie z tym poradziłem. Jednak dziś, gdy jestem w kinie i zaczynają się »momenty«, zamykam oczy i łapię za rękę żonę. Gdy niebezpieczeństwo mija, żona delikatnie ściska moją dłoń i powracam do oglądania filmu”.

Podziwiałem mądrość postępowania, ale jeszcze bardziej odwagę dania świadectwa przed tak liczną grupą młodzieży. Przecież wielu z chłopaków ma ten problem i wcale nie chce z nim walczyć. Mężczyzna wystawiał się na pośmiewisko, ale chciał dać szansę młodym. Szansę na poważną refleksję nad sferą seksualności, nad własną czystością.

Na koniec warto pamiętać, że wypracowana w trudzie wewnętrzna wolność jest największym źródłem szczęścia człowieka. Prowadzi ona dalej do relacji miłości do Boga i ludzi, rozumianej jako „bezinteresowny dar z siebie samego” (por. Sobór Watykański II, Gaudium et spes).

Obyśmy wszyscy marzyli o własnym szczęściu, czyli o własnej czystości i pięknej miłości do Boga i ludzi. Obyśmy w trudzie własnego wysiłku oraz z pomocą modlitwy i łask sakramentalnych skutecznie do niej zmierzali.