„Czystość kosztuje, i to drogo kosztuje. Trzeba o nią walczyć, trzeba się nad nią nieraz napracować do krwi. Do krwi ciała… i serca” – mówił kardynał Stefan Wyszyński. Jak zwyciężyć w tych zmaganiach?
Ofiarować się
„Jeśli chcesz zachować czystość, musisz się ofiarować” – pisał kardynał F.X. Nguyen Van Thuan.
„Lilia jest biała jak alabaster, kwiat czereśni jest pachnący, a kwiat brzoskwini wspaniały. Wiesz dlaczego? Każde z nich zapuszcza korzenie głęboko – aż w serce ziemi, przetrzymuje nawałnice i burze pod opieką ogrodnika, który o nie dba”.
Decyzja zawierzenia się jest kluczowa. „Bez niej walka o czystość nie byłaby możliwa – wspomina Magda – ona jest bardzo trudna, wymaga odwagi, zdecydowania i przede wszystkim wytrwałości w dążeniu do wyznaczonego celu.
Początek naszej wspólnej drogi był piękny, ale jednocześnie dość burzliwy. Wtedy właśnie postanowiliśmy wstąpić do Ruchu Czystych Serc, szukając w nim rozwiązania naszego problemu.
Przeżywając wspólnie rekolekcje, dowiedzieliśmy się bardzo wiele na temat relacji między dwojgiem kochających się ludzi i otrzymaliśmy konkretne rady, jak walczyć o czystość w naszym związku; byliśmy zachwyceni i prawie pewni, że odtąd wszystko będzie dobrze.
Niestety, już po miesiącu problem pojawił się na nowo… Pomimo tego nasza decyzja pójścia pod prąd była tak mocna, że nie poddaliśmy się i postanowiliśmy walczyć. W tym momencie rozpoczął się najtrudniejszy, ale jednocześnie najpiękniejszy etap naszej wspaniałej historii miłosnej.
Miłość jest pragnieniem dobra i świętości drugiej osoby. W chwilach zwątpienia, kryzysu, kłótni pozostaje tylko ta podjęta na początku decyzja: »chcę razem z Tobą iść do Jezusa, chcę już na ziemi doświadczyć nieba«.
Pamiętam kryzys, który przeżyliśmy, kiedy pracowaliśmy oboje w Londynie. Przemęczeni, daleko od domu, byliśmy tam bardziej narażeni na ataki szatana. Wtedy właśnie zabrakło uczuć, ale pozostała ta kiedyś podjęta decyzja, która nas uratowała”.
Ofiarowanie się Jezusowi jest fundamentem. Gdy Mu się oddajemy, On przyjmuje nas takich, jacy jesteśmy, by uczynić nas takimi, jakich chce nas mieć. Przemienia tak, byśmy stali się darem dla innych.
To stawanie się darem, rozwój, jest ściśle związany z „zapuszczeniem korzeni” – głęboką, osobową relacjąz Jezusem, której On sam bardzo pragnie i do której każdego osobiście zaprasza…
Rozbroić przeciwnika
Święta Faustyna w swym Dzienniczku podaje 7 głównych sposobów zachowania czystości. Są to: straż zmysłów, unikanie okazji, unikanie próżnowania, śpieszne oddalanie pokus, uchylanie się od partykularnych przyjaźni (relacji nastawionych na szukanie tylko własnego dobra), duch umartwienia i wyjawianie pokus przed spowiednikiem.
Kardynał Van Thuan mówił, że nieczystość „jest jak nieprzyjacielska grupa bojowa, która wdarła się na twoje terytorium! Książki i prasa, filmy i złe towarzystwo to jest jej broń, każdego dnia bardziej wyrafinowana”.
Zatem najprostszym sposobem rozbrojenia przeciwnika jest wyrzucenie, odcięcie się od tego wszystkiego, co zaciemnia czy zniekształca obraz widzenia. Często są to filmy, gazety, książki czy strony internetowe, które okaleczając wyobraźnię, niszczą zdolność budowania głębokich relacji.
Kiedy przychodzi pokusa, ważne, by ją natychmiast odrzucić, nie wchodzić w dialog. „Nigdy nie zniżaj się do pertraktowania z demonem nieczystości – podpowiada kard. Van Thuan – na tej samej zasadzie, jak nigdy byś nie obserwował z bliska eksperymentu z bombą atomową! Najlepszą strategią jest ucieczka”.
Uciąć i zająć się czymś innym, natychmiast na nowo nastawić swoje serce na miłość bliźniego. Ksiądz Bosco mówił: „Kiedy jesteście kuszeni, nie zatrzymujcie się, czekając, aż pokusa weźmie w posiadanie wasze serce, ale zróbcie natychmiast coś, aby się od niej wyzwolić, albo poprzez pracę, albo poprzez modlitwę”.
„Razem wspieraliśmy się w tym, by nie upadać w grzechy – pisze w swym świadectwie Magda – postawiliśmy konkretne granice. Na przykład nie zostawaliśmy wieczorami sami w pustym domu ani nie zamykaliśmy się w pokoju, by nie stwarzać okazji do grzechu. Czasami, gdy była jakaś silna pokusa, to mówiłam Darkowi, żeby już poszedł do domu, czasem klękaliśmy do modlitwy i – »jak ręką odjął« – przechodziło”.
„Gdybyś miał upaść nisko, robić najdziwniejsze rzeczy – przewróć stronę, nie myśl o tym, trzeba na nowo kochać od razu, w tej samej chwili”… – pisał Alberto Micchelotti w liście do swego kolegi Carla, który szedł do wojska.
W chwilach pokus nigdy nie jesteśmy sami. Jezus patrzy z miłością i wyciąga swe dłonie, by nas podtrzymać. On, który zna naszą słabość, pragnie być naszą mocą, gdy tylko tego chcemy.
On, który zna każde cierpienie, bo ze względu na nas na krzyżu doświadczył wszystko – aż do oddalenia od Ojca – pokazuje nam drogę: w chwili największej udręki, samotności, najgłębszego opuszczenia i zwątpienia, oddaje się z ufnością: „Ojcze, w Twe ręce powierzam Ducha Mego”…
Każda zwyciężona pokusa może być naszym dowodem miłości do Jezusa. Może być też modlitwą za tych, którzy nie widzą grzechu, choć w nim żyją, którzy nie mają siły powstać, którzy stracili już nadzieję, że Bóg może przebaczyć.
Święty Franciszek mówił: „Naprawdę nikt nie powinien uważać się za sługę Bożego, dopóki nie przejdzie przez pokusy i udręczenia. Przezwyciężona pokusa staje się w jakiś sposób pierścieniem, za pomocą którego Pan zaślubia sobie duszę swego sługi”.
Umocnić twierdzę
Dobry strateg wie, jak w walce ważne jest umacnianie swojej twierdzy. Kardynał Van Thuan ostrzega: „Jeśli nie umocnisz twojej obrony, w szczególności poprzez modlitwy, przyjmowanie sakramentów, ofiary; jeśli się nie otrząśniesz i nie będziesz czuwał; jeśli nie przywołasz natychmiast chociażby najdrobniejszego wewnętrznego odruchu oporu; jeśli będziesz zwlekał z decyzją wobec nieprzyjacielskiej grupy; jeśli opuścisz twoich najwierniejszych sprzymierzeńców, jakimi są święci i dobrzy przyjaciele, zostaniesz bezlitośnie zaatakowany i poniesiesz tragiczną klęskę”.
Święta Faustyna podaje pięć sposobów umocnienia twierdzy wewnętrznej, środków zabezpieczenia czystości, są to: pokora, duch modlitwy, przestrzeganie skromności, wierność regule i szczere nabożeństwo do Najświętszej Maryi Panny.
Podarować małość
Któregoś dnia św. Faustyna ponowiła swe całkowite oddanie Jezusowi, powierzając Mu raz jeszcze duszęi ciało, rozum, wolę i wszystkie uczucia. Usłyszała wtedy słowa: „Córko Moja, nie ofiarowałaś Mi tego, co jest istotnie twoim”.
Nie mogła znaleźć żadnej rzeczy, której nie oddała już wcześniej Jezusowi, więc, obiecując, że odda to z całą hojnością serca, poprosiła, by Jezus jej wyznał, co to takiego. „Córko – usłyszała – oddaj Mi nędzę twoją, bo ona jest wyłączną twoją własnością”.
Innym razem Jezus powiedział jej: „Widzisz, czym jesteś sama z siebie, ale nie przerażaj się tym. Gdybym ci odsłonił całą nędzę, jaką jesteś, umarłabyś z przerażenia. (…) Dlatego, że tak wielką nędzą jesteś, odsłoniłem ci całe morze miłosierdzia Mojego. Takich dusz jak twoja szukam i pragnę, ale mało ich jest; twoja wielka ufność ku Mnie zniewala Mnie do ustawicznego udzielania ci łask. Masz wielkie i niepojęte prawa do Mojego serca, boś córką pełną ufności. Nie zniosłabyś ogromu miłości Mojej, jaką mam ku tobie, gdybym ci tu na ziemi odsłonił w całej pełni; często uchylam rąbka zasłony dla ciebie, ale wiedz, że to jest tylko wyjątkową łaską Moją. Miłość i miłosierdzie Moje nie zna granic”.
„Czemu na sobie samym się opierasz – i upadasz? Rzuć się ku Niemu! Nie obawiaj się. On się nie cofnie, abyś upadł. Rzuć się z całą ufnością, On przygarnie cię i uleczy” – usłyszał pewnego dnia w swym wnętrzu św. Augustyn.
Być tym, kim Jezus chce nas mieć
Oddać się całkowicie do dyspozycji Boga to pozwolić Jezusowi uczynić nas takimi, jakimi On chce nas mieć. Obrazuje to pewna historia…
W ogrodzie rósł bambus szlachetnego rodzaju, najpiękniejszy ze wszystkich drzew. Gospodarz kochał go szczególną miłością i wyróżniał spośród wszystkich roślin. Bambus wzrastał i stawał się coraz piękniejszy; dobrze wiedział, że Gospodarz go kocha i jest z niego dumny.
Pewnego dnia Właściciel powiedział do swojego ukochanego drzewa: „Mój drogi bambusie, potrzebujęcię”.
Bambusowi wydawało się, że oto nadszedł dzień, dla którego się urodził. Z radością odpowiedział: „Panie, jestem gotowy, uczyń ze mną, co chcesz”…
„Bambusie – głos Pana był poważny – aby cię użyć, muszę cię ściąć”… Te słowa zatrwożyły drzewo. Zaskoczone odpowiedziało: „Ściąć mnie, Panie? Mnie, którego uczyniłeś najpiękniejszym drzewem w ogrodzie? Zrób ze mną coś pięknego, ale błagam, nie każ mnie ścinać”…
„Mój drogi bambusie, jeśli nie mogę cię ściąć, nie mogę cię też użyć”… W ogrodzie zapadła wielka cisza. Po pewnym czasie bambus skłonił swą głowę i wyszeptał: „Panie, jeśli nie możesz użyć mnie bez ścinania, uczyń ze mną to, co zechcesz, i zetnij mnie”…
Pan spytał go ponownie o zgodę na to, czy może go użyć, lecz by to zrobić, musiałby spalić bambusowe ramiona i poobrywać jego liście… Wtedy także bambus odpowiedział: „Odetnij mi je, Panie”… „Mój drogi bambusie, muszę jeszcze więcej zrobić… – głos Pana zamarł. „Muszę cię rozdzielić na dwie części i wyrwaćci serce. Jeśli nie mogę tego zrobić, nie mogę cię użyć”… Bambus nie potrafił już nawet mówić, jedynie skłonił się aż do ziemi, zgadzając się na wszystko.
O zmroku Pan spiłował drzewo, pościnał jego gałęzie, poobrywał liście, przeciął na pół i wyrwał z niego serce. Potem zaniósł ukochany bambus do miejsca, gdzie wypływało źródło świeżej wody, delikatnie połączyłze źródłem jeden koniec bambusa, a drugi skierował na prażone suszą pola. Czysta, świeża woda zaczęła płynąć jego wnętrzem, by nawodnić ziemię. Potem Gospodarz zasiał na polu ryż, by po pewnym czasie zebrać obfity plon…
Kiedy bambus był wielki i wspaniały, żył i wzrastał tylko dla siebie samego, kiedy był w stanie nędzy i zniszczenia, stał się kanałem, którego Pan używał, aby użyźnić swoje królestwo… (o. Amedeo Ferrari).
Zaprosić Obecność
„Aby myśleć o wspólnej przyszłości, musieliśmy się zmierzyć z naszą przeszłością – opowiada Łukasz.
„Do tego potrzebna była miłość, która nie ukrywa niczego i nie upiększa rzeczywistości – aby nie zranić – lecz stawia jej czoła, bo tylko w prawdzie relacja może wzrastać i trwać Ja już kiedyś żyłem z pewnąkobietą. To było dla mnie bardzo bolesne doświadczenie. Na tamtym etapie porzuciłem wszystkie swe wartości i marzenia. Nie czułem się jednak spełniony… Uświadomiliśmy sobie, że dla naszej wspólnej przyszłości byłoby dobrze, żebym zrobił test na HIV. Podjęliśmy wspólnie także tę kwestię. Po badaniach poczułem wielką radość, ulgę i nowy szacunek wobec daru płodności. Zdaliśmy sobie sprawęz odpowiedzialności jedno za drugie i zrozumieliśmy, że nasza więź, już tak szczera i piękna, bardzo potrzebuje obecności Boga. Ja walczyłem ze sobą przez dłuższy czas, żeby pójść do spowiedzi, jednak nie miałem odwagi… Ale delikatna miłość Marleny dała mi siłę, by zrobić ten krok.
Obecność Boga w naszym związku była wymagająca, ale głęboka. Nadała naszej miłości nową wolność. Nauczyliśmy się w ten sposób nie zamykać w sobie samych, lecz być otwartymi, wolnymi wobec tego, czego chciał od nas Bóg w stosunku do naszej relacji, a także w relacji z innymi. Podstawą była wspólna modlitwa. To właśnie ona była i jest niezbędna. We wszystkich decydujących sytuacjach pomagała nam dokonywać ważnych wyborów, czasami każąc iść pod prąd. To jednak zawsze napełniało nas szczęściem i wzmacniało miłość między nami. Teraz jesteśmy już małżeństwem i odkrywamy, w jaki sposób możemy podarować siebie w życiu codziennym – nawet w małych rzeczach, które często okazują się bardzo ważne.Każdego dnia zauważamy małe i wielkie oznaki konkretnej miłości Boga. Jesteśmy na początku naszej przygody, ale idziemy naprzód z ufnością, bo doświadczamy, że jest Ktoś, kto towarzyszy nam na naszej drodze”.
Otworzyć serce
„Bóg obdarza czystością tylko pokornych. Módl się każdego dnia z sercem szczerym i prostolinijnym, uznając otwarcie swoją słabość” – podpowiada kard. Van Thuan.
A św. Faustyna wyjaśnia: „Dusza zbroi się przez modlitwę do walki wszelakiej. W jakimkolwiek dusza jest stanie, powinna się modlić. Musi się modlić dusza czysta i piękna, bo inaczej utraciłaby swą piękność. Modlić się musi dusza dążąca do tej czystości, bo inaczej nie doszłaby do niej. Modlić się musi dusza dopiero co nawrócona, bo inaczej upadłaby z powrotem. Modlić się musi dusza grzeszna, pogrążona w grzechach, aby mogła powstać. I nie ma duszy, która by nie była obowiązana do modlitwy, bo wszelka łaska spływa przez modlitwę”.
Podpowiada też, że aby wytrwać w modlitwie, trzeba się uzbroić w cierpliwość i mężnie pokonywaćtrudności zewnętrzne i wewnętrzne – zniechęcenie, oschłości, ociężałość, pokusy i wzgląd ludzki – oraz uszanować chwile, które są przeznaczone na modlitwę.
„Sama tego doświadczyłam – pisze – że jeżeli nie odprawiłam modlitwy w czasie dla niej przeznaczonym, później też jej nie odprawiłam, bo mi obowiązki nie pozwoliły, a jeżeli ją odprawiłam, to z wielkim trudem, bo myśl ucieka do obowiązku”.
Święty Jan Paweł II mówił młodym: „Przez modlitwę otrzymacie siłę do przeciwstawienia się duchowi świata. Otrzymacie moc do okazania współczucia każdemu ludzkiemu istnieniu, tak jak to czyni Jezus. Modlitwa wprowadzi jakość do waszego życia i pomoże wam pokonać przeszkody. (…) Dzięki modlitwie i wstawiennictwu Maryi łaska Jezusa zalewa wasze serca, dając wam siłę do mocnego trwania w swoim chrześcijańskim powołaniu (które oznacza dążenie za Chrystusem), do przyjęcia Jego drogi, do życia Jego słowem, do zastosowania Jego Ewangelii we wszystkich konkretnych sytuacjach codziennego życia”.
Czas spotkania z Nim to czas oddawania w Jego ręce wszystkiego, co dla nas ważne, osób, które kochamy. Czas wychodzenia poza siebie, rozszerzania swego serca – wstawiania się za wszystkimi, obejmowania potrzeb całego świata, wypraszanie dla niego miłości i pokoju…
Serce, które się modli, to serce, które potrafi usłyszeć Głos Boga i które się tym głosem kieruje we wszystkich działaniach.
Sylwia wyjechała do Niemiec jako opiekunka. Pewnego dnia trzyletni Samuel, którym się zajmowała, rozpłakał się z jakiegoś powodu. Nagle przestał płakać, a zapytany dlaczego, odpowiedział: „Gdy płaczę, Jezus mówi w moim sercu, że to nie jest miłością wobec moich rodziców”. „Czy kiedykolwiek pomyślałam, że coś, co czynię, nie jest miłością wobec kogoś innego?” – odkryła.
Trzeba być sercem rozmodlonym, by zobaczyć w każdym Jezusa i usłyszeć Jego „pragnę”, które mówi poprzez innych, w swoim Słowie, w ciszy.
Znaleźć Przyjaciół
W tej drodze do miłości nieustannie towarzyszy nam Ta, która kocha najpiękniej, kocha każdego, pierwsza, bezinteresownie, jak Jezus, do końca – Maryja, Matka Pięknej Miłości. Chce nas okryć, jak św. Faustynę, swym dziewiczym płaszczem, chroniąc przed tym, co niszczy w nas godność. Chce nas uczyć kochać i we wszystkim pełnić Bożą wolę. Wspomagają nas także święci patronowie i wspólnoty, które są nam podarowane, byśmy mogli w nich wzrastać.
„Sposobem, by być w środku świata, ale nie dając mu się zniszczyć – pisze Chiara Lubich – jest być stale zanurzonym we wspólnocie, ponieważ tam, gdzie prawdziwa wspólnota chrześcijańska – tam jest Duch Święty, który gasi namiętności i zapala ogień miłości nadprzyrodzonej”.
Ważne również, by mieć swego duchowego Przewodnika. „Tym, co pomogło nam żyć w czystości – wspomina Magda – było wsparcie naszego kierownika duchowego, który jest duchowym Ojcem naszego związku i małżeństwa. On pomagał nam od początku i przygotowywał do ślubu. Jeździliśmy do niego co miesiąc przez rok przed ślubem na rozmowę i naukę na temat tego, co nas niepokoiło. To on pobłogosławił nasze narzeczeństwo, co było ogromnym darem. Gdy ofiarowaliśmy Jezusowi ten rok przygotowań do naszego ślubu, byliśmy niesamowicie zdeterminowani i silni, ale ta siła nie pochodziła od nas.
Wiem, że to była odpowiedź Boga na naszą walkę. Głęboko wierzę, że to jest łaska i dar, o który trzeba sięmodlić, prosić i przygotowywać się do niego już wtedy, gdy jest się jeszcze samemu”.
Żyć harmonią
Tym, co pomaga w życiu czystością, jest także pewna harmonia – umiejętność życia wszystkimi wymiarami, które daje codzienność.
Między innymi przemęczenie sprzyja natężeniu pokus i osłabia nas w walce, dlatego tak istotny jest sen, wypoczynek po pracy. Ważny jest także wysiłek fizyczny, rozwijanie zainteresowań, konkretna służba innym. Robienie tego, o co nas Jezus prosi w danym momencie. Chwila obecna, która jest nam dana, nigdy się nie powtórzy.
Święty Jan Paweł II radził: „Czas wolny jest dany nam po to, by każdy z nas stawał się bardziej człowiekiem. Jest to naprawdę powołanie, zadanie: wykorzystać czas wolny, stawać się bardziej ludźmi, wzrastaćpo ludzku, duchowo w tym okresie. (…) Bóg ze swoim Słowem czeka na nasz czas wolny, aby więcej mówićdo nas”.
Jan XXIII zachęca, by każdą czynność wykonywać tak, jakby się właśnie dla niej zostało stworzonym. Niezależnie od tego, jaką czynność się wykonuje. Wszystko ma wartość w Bożych oczach, o ile to czynimy z miłości.
Bóg, który jest miłością, chce, byśmy w Nim trwali. A trwać w Nim to trwać w miłości – kochać. Kochaćprawdziwie, ale jak? Podpowiada Chiara Lubich: „Chodzi o to, by każdego, kto przechodzi obok nas, tak kochać, jak kocha go Bóg. A ponieważ żyjemy w czasie, kochajmy w danej chwili tylko jednego bliźniego, nie zatrzymując w sercu resztek dla brata spotkanego minutę wcześniej, bo i tak kochamy we wszystkich tego samego Jezusa. Lecz jeśli pozostaną w sercu resztki uczuć, to znaczy, że tamtego brata kochaliśmy ze względu na nas lub na niego – a nie ze względu na Jezusa. I w tym całe nieszczęście”.
Wciąż na nowo powstawać
Dojrzewanie do miłości jest drogą… I nieraz zdarzy się na niej upaść, zwątpić, zawahać… Gdy przychodzi Oskarżyciel, powracajmy do spojrzenia Jezusa… Jego „kocham”… które usprawiedliwia… Nigdy się nie poddając, rozpoczynajmy na nowo… by i w nas wypełniło się Słowo: „Odpuszczone są jej liczne grzechy, ponieważ bardzo umiłowała”.
Podobają Ci się treści publikowane na naszej stronie?
Wesprzyj nas!