Św. Stanisław Papczyński – czyń wszystko z miłości do Boga

W 2001 i 2008 r. w parafii NMP Królowej Apostołów w Ełku (Polska), w której od 20 lat prowadzona jest wieczysta adoracja, miały miejsce dwa spektakularne cuda fizycznego uzdrowienia. Dokonały się one za wstawiennictwem św. Stanisława Papczyńskiego.

Kim jest ów wyjątkowy, wyniesiony ostatnio do chwały ołtarzy święty?

Święty Stanisław Papczyński pozostaje wciąż nieco w cieniu innych wielkich polskich świętych. Nie dokonał za życia jakichś spektakularnych czynów, nie zginął też jako męczennik za wiarę.

Główne dzieło, którego dokonał, było owocem jego cichego, przesiąkniętego modlitwą i ofiarą, ascetycznego i pełnego pokory życia. Dziełem tym było założenie Zgromadzenia Księży Marianów Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny – pierwszego męskiego zakonu powstałego w Polsce.

Dzieło to rodziło się w bólach. Nim ono powstało, o. Stanisław musiał przebyć okres prześladowań, niesprawiedliwych oskarżeń, szykan, a nawet uwięzienia. Wszystkie te doświadczenia przyjmował w duchu pokory i umartwienia.

W życiu wypełnionym modlitwą i pracą, miłością Boga i bliźniego wykazał się heroizmem cnót godnym najwyższej pochwały. Taka postawa była możliwa jedynie dzięki głębokiemu życiu duchowemu oraz zjednoczeniu na modlitwie z żywym i prawdziwym Jezusem.

Ocalony, aby ocalać

Ojciec Papczyński urodził się 18 maja 1631 r. we wsi Podegrodzie k. Starego Sącza, w wielodzietnej, chłopskiej rodzinie. Na chrzcie otrzymał imię Jana Chrzciciela.

Jego ojciec zajmował się uprawą roli oraz kowalstwem. Przez wiele lat sumiennie i bezinteresownie spełniał powierzone mu funkcje sołtysa wsi oraz zarządcy dóbr parafialnych.

Matka Jana należała do III Zakonu św. Franciszka i bractwa różańcowego. Odznaczała się nabożeństwem do Matki Bożej oraz do św. Anny. Znana była ze swej wielkiej cierpliwości i ofiarnej miłości. Wychowanie w takim duchu wywarło przemożny wpływ na charakter przyszłego świętego oraz jego szczególne nabożeństwo do Maryi.

Jeszcze przed urodzeniem Jan został ofiarowany Panu Bogu. Stało się to wtedy, gdy jego matka w czasie burzy przepływała łodzią przez wezbrane wody Dunajca. Fale uderzyły wówczas z taką siłą, że kobieta wpadła do wody i groziło jej utonięcie. W ufnej modlitwie ofiarowała wówczas siebie i swe nienarodzone dziecko Jezusowi i Maryi. Cudem ocalała.

Wkrótce potem nastąpiło rozwiązanie. Wydarzenie to naznaczyło całe życie i działalność św. Stanisława, którego misją były i są m.in. ocalanie dusz od wiecznego potępienia oraz cudowne fizyczne uzdrowienia.

Życie o. Stanisława pełne było znaków Bożej opatrzności. Jako mały chłopiec miał trudności z nauką, dlatego też zwrócił się o pomoc do Maryi, która go nie zawiodła. Został wzorowym uczniem, a z czasem jednym z najwybitniejszych umysłów swojej epoki.

Podczas pobytu we Lwowie zachorował na febrę, a jego ciało pokryły wrzody. Wyrzucony z mieszkania, bezdomny i chory prosił wówczas Boga o ocalenie. Zaopiekował się nim nieznajomy – jakby anioł. Wkrótce o. Papczyński powrócił do zdrowia. Jeszcze dwukrotnie śmiertelnie zachorował i również został cudownie ocalony.

Swoje życie poświęcił Panu Bogu, wpierw jako pijar (obrał wówczas imię zakonne Stanisław od Jezusa i Maryi), a następnie jako założyciel Zgromadzenia Księży Marianów, którym zlecił szerzenie kultu Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny, modlitwę za zmarłych oraz pomoc parafianom.

Jego pracy apostolskiej towarzyszyła szczególna moc Boża. W Luboczy wyprosił uzdrowienie chłopca, który wpadł pod koła wozu i został zgnieciony. Po modlitwie i zachęcie o. Stanisława, aby wstał i służył mu do Mszy św., konający zerwał się z łóżka i podążył do kaplicy uzdrowionych.

Innym razem szlachcianka raciborska przyniosła do o. Stanisława swą martwą już córeczkę. Ojciec Papczyński polecił położyć dziecko na stole pośrodku kościoła i zaczął odprawiać Mszę św. Podczas Podniesieniadziewczynka ożyła!

Ludzie, patrząc na święte życie Stanisława, byli przekonani, że może on wyprosić dla nich pomoc Boga. Ten zaś chętnie modlił się za innych. Oddawał to, co sam otrzymał: ocalenie.

Ciernisty szlak

Życie o. Papczyńskiego naznaczone było cierpieniem. Będąc wiernym duchowi założyciela zakonu pijarów, gorliwie bronił jego pierwotnej reguły oraz prawa wyboru przełożonych w prowincji. Stanowczo i nieustępliwie występował przeciwko tendencjom do łagodzenia reguły.

Wówczas współbracia zaczęli go oskarżać o wichrzycielstwo i bunt. Został przez generała zakonu wezwany do Rzymu, a po powrocie do ojczyzny został nawet porwany i na kilka miesięcy uwięziony w karcerze. Ten okres o. Papczyński nazywał „długotrwałym męczeństwem”.

Siły i oparcia szukał wówczas w Chrystusowym krzyżu. Z tych doświadczeń zrodziła się książka Christus patiens – rozważania o męce Pańskiej, oparte na fragmentach Ewangelii.

W końcu, kierując się prawdziwą miłością i pragnieniem przywrócenia spokoju w podzielonej prowincji, o. Stanisław poprosił w 1669 r. o pozwolenie na odejście z zakonu pijarów, które uzyskał w 1670 r. W tym samym roku założył nowe zgromadzenie zakonne pod pierwotną nazwą: „Towarzystwo Księży Marianów Niepokalanego Poczęcia”.

Ojciec Papczyński prowadził bardzo głębokie życie duchowe, modlitwą i ofiarą próbując wybłagać to, o co wcześniej bezskutecznie zabiegał poprzez działalność pisarską. Postanowił, że wszystkie trudności i cierpienia, „i samą nawet śmierć, jeśliby się zdarzyła”, ofiaruje Bogu za swoje grzechy i „jedynie z miłości ku Niemu” oraz „dla odwrócenia klęsk od Ojczyzny”.

Niestrudzenie krzewił też kult Niepokalanego Poczęcia Maryi, m.in. prowadząc bractwa maryjne. Dał się poznać jako zdolny teolog, wychowawca, kaznodzieja, zaangażowany duszpasterz oraz wybitny mistrz życia duchowego. Jest też znany jako spowiednik przyszłego papieża Innocentego XII oraz doradca króla Jana III Sobieskiego.

Ojciec Stanisław okazał się też gorliwym patriotą. Pisał jednak, że zarówno w Polsce, jak i w Europie, która wówczas, jak i dziś, z trudem szuka dróg jedności, fundamentem ładu i pojednania narodów może być tylko Bóg. Bez Boga bowiem nie ma prawdziwej sprawiedliwości społecznej ani trwałego pokoju.

Ojciec Papczyński zmarł w opinii świętości 17 września 1701 r. w Górze Kalwarii jako przełożony generalny księży marianów. Przez długi czas po śmierci jego ciało pozostawało w stanie nienaruszonym.

W XVIII wieku, za jego przyczyną, dokonały się liczne uzdrowienia, co skłoniło marianów do starań o wyniesienie o. Stanisława na ołtarze.

„Wszystko mamy przez Maryję”

Założyciel zgromadzenia, które szczególnie czci Niepokalane Poczęcie Najświętszej Maryi Panny, został Jej ofiarowany jeszcze w łonie matki. Matka Boża także później wielokrotnie ratowała mu życie. To m.in. dlatego dewizą o. Stanisława stały się słowa: „Wszystko mamy przez Maryję i w Niej, po Bogu, żyjemy, poruszamy się i jesteśmy”.

Powołując do życia nowy zakon, o. Papczyński złożył z kolei poniższy ślub: „Ja, Stanisław od Jezusa Maryi Papczyński, […] ofiarowuję i poświęcam Bogu […] oraz Bogarodzicy zawsze Dziewicy Maryi bez zmazy poczętej serce moje, duszę moją, rozum, pamięć, wolę […] oraz ciało moje, sobie nic absolutnie nie zostawiając, tak, abym odtąd był całkowicie tegoż Wszechmogącego Boga oraz Najświętszej Maryi Panny niewolnikiem”.

Miłość do Jezusa Eucharystycznego

Szczególne miejsce w życiu duchowym o. Papczyńskiego odgrywał kult Jezusa Eucharystycznego. Tak oto pisał on o istocie Komunii Świętej i adoracji: „»Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli« [J 20,29].

Weź pod uwagę fakt, że Syn Boży ciebie miał wtedy na myśli, albowiem na własne oczy Go nie widziałeś przebywającego między ludźmi, a jednak dzisiaj w Niego uwierzyłeś, że jest rzeczywiście obecny na ołtarzu, ukryty pod postacią chleba, adorowałeś Go i przyjąłeś w gościnę do swego serca.

Chwal Pana za to oświecenie i przyjmuj Go jak najuroczyściej. Tak też odtąd postępuj, aby ci nie musiał powiedzieć mniej więcej tak: »Błogosławieni, którzy mnie nie spożywali ani dzisiaj żadnej łaski ode mnie nie otrzymali, a jednak miłują mnie więcej niż ty i starają się mi podobać; więcej niż ty dla mnie cierpią i dokonują, usilniej też niż ty starają się o swoją doskonałość«. […]

Przystępuj do Komunii świętej z największą pokorą, czystością, pobożnością, miłością i pragnieniem. Wówczas będzie ona dla ciebie pociechą i zbawieniem wiecznym. […]

O jakiż to pokarm! Jakież pożywienie! Jakiż błogosławiony posiłek, który równocześnie oczyszcza wewnętrznie naszą duszę i posila! Oddala chorobę i wlewa nową moc! Jest lekarstwem i pożywieniem! […]

Podobnie jak pokarmy fizyczne karmią ciało, a jeśli jest ich pozbawione, to słabnie, tak samo i Ciało Jezusa Chrystusa karmi nasze dusze i jeśli się one częściej Nim nie posilają, to mdleją, słabną i ulegają wycieńczeniu. […]

Jest to istotnie prawdziwy pokarm duszy! On ją żywi, podtrzymuje i zachowuje od śmierci!” (Duchowe wskazania).

Obrońca życia

Ojciec Stanisław Papczyński jest uznawany za patrona obrońców życia oraz orędownika obrony życia od poczęcia aż do naturalnej śmierci. Jest on także patronem rodzin pragnących potomstwa oraz dzieci nienarodzonych. Dzięki jego wstawiennictwu również obecnie dokonują się cuda fizycznych uzdrowień.

Szczególnie spektakularne cuda miały miejsce w latach 2001−2008 na terenie parafii NMP Królowej Apostołów w Ełku. Należy podkreślić, iż jest to jedna z kilkunastu parafii w Polsce, która prowadzi całodobową, wieczystą adorację. Jednocześnie warto zauważyć, że jest to terytorialnie jedna z najmniejszych parafii w Polsce.

Cudów i łask udzielonych jej parafianom jest bardzo dużo – wszystkie one są owocem wieczystej adoracji. Właśnie dlatego Pan Jezus w szczególny sposób wyróżnił tę maleńką parafię.

Pierwszy z cudów wydarzył się w 2001 r. Dotyczył on nieoczekiwanego ożywienia dziecka w pierwszym trymestrze ciąży po tzw. poronieniu wewnętrznym. Kobieta rok wcześniej utraciła dziecko z powodu poronienia, ale zaszła ponownie w ciążę.

22 marca 2001 r. wskutek komplikacji i ryzyka utraty ciąży została ona przyjęta do szpitala w Ełku. Trzy badania USG, ostatnie wykonane 30 marca, świadczyły o normalnym stanie płodu − pęcherzyk płodowy mierzył 32 mm, a serce dziecka biło.

Po wypisaniu ze szpitala kobieta ponownie trafiła na oddział. Niestety, wynik badania USG był niekorzystny: pęcherzyk płodowy zmniejszył się do 28 mm, a akcja serca dziecka ustała.

Zmniejszenie pęcherzyka płodowego w stosunku do jego rozmiarów w poprzednich dniach oznaczało tylko jedno: dziecko umarło. Padła diagnoza poronienia wewnętrznego.

Lekarze zalecili pacjentce odstawienie leków podtrzymujących ciążę oraz przygotowanie się do samoistnego poronienia. Kontrolne badania USG potwierdzały obumarcie płodu. Zaplanowano zabieg usunięcia martwej ciąży, gdyby nie zaszło samoistne poronienie.

28 marca rodzina oraz przyjaciele ciężarnej kobiety rozpoczęli nowennę za wstawiennictwem o. Stanisława Papczyńskiego o uratowanie dziecka. Kontrolne badanie USG (wykonane w ósmym dniu nowenny, tj. 4 kwietnia) wykazało, że płód ma 42 mm i odzyskał akcję serca! Wykonano badanie innym aparatem, ale wynik się potwierdził – dziecko ożyło.

W dniu 17 października przyszedł na świat zdrowy chłopiec. Kobieta urodziła w późniejszym czasie jeszcze drugie dziecko po ciąży bez żadnych powikłań. Nastąpił więc podwójny cud: ożywienie płodu oraz uzdrowienie matki.

Cud ten został uznany przez Kongregację do spraw Świętych jako dokonany przez Boga za przyczyną o. Papczyńskiego i posłużył jako podstawa do przeprowadzenia jego procesu beatyfikacyjnego.

Drugi cud wydarzył się w 2008 r. 20-letnia kobieta zachorowała wówczas na niewinne, zdaniem lekarzy, przeziębienie, które jednak przybierało na sile.

Początkowo nic nie zapowiadało dramatu, który miał się rozegrać na dwa miesiące przed ślubem owej młodej kobiety. Przed dziewczyną otwierała się przecież perspektywa szczęśliwej przyszłości u boku ukochanego męża.

Narzeczony zaniósł na rękach słaniającą się kobietę do szpitala. Została w ciężkim stanie przyjęta na oddział płucny. Wkrótce przeniesiono ją na oddział intensywnej terapii, gdzie spędziła aż 35 dni. Zdiagnozowano u niej zapalenie płuc oraz infekcję pneumokokową.

Bardzo zaawansowane stadium ostrej niewydolności oddechowej, przechodzące w niewydolność wielonarządową oraz wstrząs septyczny, spowodowało konieczność podłączenia umierającej kobiety do respiratora.

Zapadła decyzja o wprowadzeniu jej w stan śpiączki farmakologicznej. Jednak po upływie 20 dni stan pacjentki gwałtownie się pogorszył. Dziewczyna znalazła się na granicy życia i śmierci…

Lekarz prowadzący poinformował jej matkę o stanie nierokującym wyzdrowienia i nieodwracalnie beznadziejnym. Matka chorej uznała, że należy się z córką pożegnać, gdyż w każdej chwili może ona umrzeć.

W obliczu tragedii rodzina i cała wspólnota parafialna rozpoczęły żarliwą modlitwę. Rok wcześniej wspólnie przeżywali beatyfikację o. Papczyńskiego, dlatego też jego orędownictwo było im niezwykle bliskie.

W Wielką Środę rozpoczęli nowennę za wstawiennictwem tegoż błogosławionego. W ostatni jej dzień stan chorej niespodziewanie się poprawił. Kobieta samodzielnie się wybudziła. Lekarze odłączyli ją od respiratora. Całkowicie ustąpiła u niej niewydolność oddechowa i krążeniowa.

Na zdjęciach RTG klatki piersiowej pacjentki nie znaleziono żadnych objawów zapalnych, widocznych zwykle po przebyciu zapalenia płuc i zespołu ostrej niewydolności oddechowej.

Obraz RTG ukazywał płuca czyste jak u noworodka, bez żadnych śladów zwapnień i zwłóknień, mimo iż chora była nałogową palaczką! Dopiero po wyjściu ze szpitala kobieta rzuciła palenie. Wyzdrowienie było całkowite, trwałe i bez śladów przebytej choroby. Nie było też innych poważnych skutków ubocznych.

Uzdrowienie kobiety na łożu śmierci nastąpiło w czasie odmawiania nowenny za wstawiennictwem o. Papczyńskiego. Leczenie odbyło się zgodnie z procedurami medycznymi, a mimo to według specjalistów powrót do zdrowia był niemożliwy! Obradująca w Rzymie Konsulta Lekarska uznała więc niewytłumaczalność tego faktu z medycznego punktu widzenia oraz jego cudowność.

Cud ten został uznany przez Kongregację Spraw Kanonizacyjnych jako dokonany przez Boga za przyczyną o. Papczyńskiego i posłużył za podstawę do przeprowadzenia jego procesu kanonizacyjnego, który zakończył się włączeniem go w poczet świętych Kościoła katolickiego dnia 5 czerwca 2016 r. Obydwa cuda wskazują na wielką wartość sakramentalnego małżeństwa oraz rodziny i rodzicielstwa.

„Słynący cudami”

W opinii wielu osób św. Stanisław Papczyński już za życia uchodził za szczególnego orędownika u Boga. Patrząc na jego święte życie, przeniknięte modlitwą, pokutą i szukaniem woli Bożej, współcześni mu byli przekonani, że znajdą w nim skutecznego pośrednika między nimi a Bogiem. Często prosili go o modlitwę – zwłaszcza w intencji ciężko chorych – i doznawali pomocy.

Podczas Mszy św. sprawowanych przez o. Stanisława dochodziło nawet do wskrzeszeń zmarłych dzieci. Nieraz też widziano go, gdy w czasie modlitwy lewitował, czyli unosił się nad ziemią. Był ponadto obdarzony darem proroctwa. Obfitość łask otrzymanych przez odmawiających nowennę za wstawiennictwem o. Stanisława Papczyńskiego przyniosła mu tytuł „słynącego cudami”.

Liczne świadectwa wiernych wskazują na to, że o. Stanisław jest skutecznym patronem rodzin borykających się z różnego rodzaju trudnościami – skonfliktowanych, niemających dzieci, matek w zagrożonej ciąży, osób uzależnionych od nałogów, uczniów i studentów, a szczególnie tych, którzy mają trudności w nauce.

Ojciec Papczyński ma niezwykły charyzmat przy wspieraniu małżonków pragnących poczęcia dziecka, gdy wszystkie dotychczasowe próby zawiodły.

Na jego orędownictwo mogą też liczyć dusze czyśćcowe. Święty Stanisław Papczyński szczególną łaską otaczał konających i zmarłych. Charyzmat ten nazywał miłością bezinteresowną i najwyższym aktem miłosierdzia.

Źródło: Święty Stanisław od Jezusa i Maryi Papczyński, Duchowe wskazania, wybór i opracowanie Janusz Kumala MIC, Licheń Stary 2016.