Czy można się było spodziewać, że młoda dziewczyna idąca na śmierć męczeńską w IV wieku zdziała najwięcej cudów 1500 lat po swojej śmierci? A tak właśnie było w przypadku św. Filomeny. Świętej, która do dziś nie przestaje zadziwiać.
Historia św. Filomeny pokazuje, że Bóg ma swoje drogi i na wszystko wyznacza najlepszy czas. Czasem poznanie i przyjęcie woli Bożej wymaga cierpliwości ze strony człowieka. Tą cierpliwością musieli wykazać się najpierw rodzice Filomeny, król i królowa greckiej prowincji, którzy wiele lat oczekiwali na potomstwo. Dopiero porzucenie przez nich praktyk pogańskich oraz przyjęcie chrześcijaństwa otworzyło ich na łaskę Bożą i obiecane poczęcie dziecka. Rodzice z wdzięcznością nadali na chrzcie dziewczynce imię Filomena na znak otrzymanego światła wiary.
Cierpliwa musiała być przyszła święta, która już w wieku 11 lat złożyła ślub dziewictwa i oddania się na wyłączną służbę Bogu, oczekując wiecznego zjednoczenia z Oblubieńcem. Dramatyczne wydarzenia, jakie dokonały się dwa lata później, wystawiły jej wiarę i konsekrację Bogu na próbę. Kiedy bowiem Filomena wraz z rodzicami przybyła do Rzymu, by prosić o warunki pokoju dla ich zagrożonego królestwa, ze strony cesarza Dioklecjana usłyszała słowa, które brzmiały jak wyrok. Mianowicie cesarz obiecał oszczędzić grecką prowincję w zamian za rękę młodej Filomeny.
Dziewczyna, pragnąc pozostać wierna złożonym Bogu ślubom, odrzuciła propozycję małżeństwa. Nie pomogły ani naciski rodziców, ani groźby ze strony cesarza. W tej sytuacji urażony władca, znany z okrutnych prześladowań chrześcijan, kazał wsadzić Filomenę do więzienia, a następnie poddać ją torturom. Biczowana, wrzucona do Tybru z przywieszoną kotwicą i wystawiona na strzały z łuku z ogniem, cudownie ocalała. Ostatecznie zakończyła życie przez ścięcie głowy mieczem. Jej śmierć w 302 r. nie przeszła jednak bezowocnie.
Świadkowie cierpień dziewczyny, widząc jej męstwo i niezachwianą wiarę w Boga, licznie się nawracali. Ale to, co w historii 13-letniej męczennicy jest najciekawsze, to fakt, że na rozpoczęcie kultu i kanonizację czekała aż 1500 lat. Dopiero bowiem odnalezienie grobu Filomeny w rzymskich katakumbach św. Pryscylii 24 maja 1802 r. uruchomiło prawdziwą lawinę Bożych znaków i cudów za jej wstawiennictwem.
Spektakularne odkrycie
Pierwsze z niezwykłych wydarzeń związane było z ampułką krwi Filomeny. W urnie znajdującej się pod płytą nagrobną znaleziono nie tylko kości młodej dziewczyny, ale i naczynie z wysuszoną krwią, co zgodnie ze zwyczajami pochówku pierwszych chrześcijan oznaczało męczeńską śmierć. Oczom naukowców, którzy zebrali substancję, ukazało się niesamowite zjawisko: zobaczyli oni klejnoty oraz srebrne i złote ziarenka, które następnie zamieniły się w ludzką krew. Świadków tej przemiany krwi było bardzo wielu, zwłaszcza że powtarzało się to wielokrotnie aż do roku 1972, kiedy to skradziono relikwiarz.
Ojciec Paul O’Sullivan tak opisał ten cud: „Trzydziestu do czterdziestu razy dostąpiłem zaszczytu badania bezcennego skarbu. Za każdym razem, bez wątpienia, widziałem najcudowniejszą przemianę krwi, przemianę tak oczywistą i jasną, że nie mogło być mowy o najmniejszych wątpliwościach lub nieporozumieniach. Drogocenne kamienie, rubiny i szmaragdy, grudki złota i cząsteczki srebra mieszały się z cząsteczkami krwi. Po wstrząśnięciu relikwiarzem drogocenne kamienie znów się pojawiły, nie zawsze w tym samym kształcie, ale wciąż widoczne i wyraźne”.
Próbki krwi, które po kradzieży w XX wieku pobrano z innego fragmentu relikwii świętej i umieszczono w drugim relikwiarzu, zostały wielokrotnie poddane badaniom naukowym. Ostatni raz w 2003 r., kiedy to wykorzystując nowoczesny sprzęt, potwierdzono jednoznacznie, iż jest to ludzka krew, zawierająca m.in. hemoglobinę, żelazo, fosfor i wapń.
10 sierpnia 1804 r. relikwie Filomeny zostały przeniesione z Rzymu do sanktuarium w Mugnano del Cardinale. Tam od samego początku młoda chrześcijanka dawała znaki swojej obecności i skutecznego wstawiennictwa w niebie. Wierni, poruszeni niezwykłym świadectwem męczeństwa Filomeny, polecali jej swoje troski, licząc, iż Bóg jej niczego nie odmówi. 35 lat po odnalezieniu doczesnych szczątków młodej męczennicy uzdrowień i innych nadzwyczajnych łask było tak wiele, że nazwano ją „cudotwórczynią XIX wieku”, a papież Grzegorz XVI wyniósł ją na ołtarze. Nie dokonałby tego tak szybko, gdyby na jego drodze nie stanęła służebnica Boża Paulina Maria Jaricot z Francji.
Niezwykła pielgrzymka
Ta oddana Kościołowi założycielka Dzieła Rozkrzewiania Wiary (współczesnych Papieskich Dzieł Misyjnych), Stowarzyszenia Żywego Różańca i Stowarzyszenia Świętego Dziecięctwa udała się w 1835 r. w podróż do Włoch. Celem jej pielgrzymki było sanktuarium Filomeny w Mugnano del Cardinale.
Pątniczka po drodze zatrzymała się w Rzymie, gdzie spotkała się z papieżem Grzegorzem XVI. Ojciec Święty był wstrząśnięty ciężkim stanem zdrowia pobożnej chrześcijanki. Paulina, której francuscy lekarze przepowiadali, że nie doczeka nawet pierwszego postoju w drodze, cierpiała na liczne choroby. Żyła z tętniakiem serca, miała napady duszności, bezdechu i wymiotowała krwią. Niektóre jej wewnętrzne narządy były częściowo niewydolne, a całe jej ciało było opuchnięte. W czasie podróży kobieta wielokrotnie traciła przytomność. Nie poruszała się o własnych siłach ze względu na częściowy paraliż ciała i nie była w stanie samodzielnie jeść.
Nic więc dziwnego, że papież, żegnając się z Pauliną, prosił, by ta wstawiała się za nim w niebie. Przewidywał bowiem jej rychłą śmierć. Tymczasem chora dotarła do Mugnano del Cardinale i przez dwa dni trwała na modlitwie przy relikwiach Filomeny. 10 sierpnia, w rocznicę ścięcia mieczem patronki sanktuarium, w czasie błogosławieństwa Najświętszym Sakramentem, dokonało się uzdrowienie Pauliny Jaricot. Chora wstała i zaczęła normalnie chodzić. Przez kolejne dni przychodziła do kościoła, by dziękować Bogu za otrzymaną łaskę, a w Rzymie opowiedziała o cudownym zdarzeniu Grzegorzowi XVI.
Papież już wcześniej studiował dokumentację Kongregacji ds. Świętych dotyczącą Filomeny i potrzebował ostatniego argumentu w postaci niepodważalnego cudu, by ogłosić ją świętą. Teraz był naocznym świadkiem przemiany Pauliny Jaricot. Odczekawszy jeszcze ponad rok na stwierdzenie trwałości uzdrowienia Francuzki, Ojciec Święty kanonizował Filomenę 30 września 1837 r. Cierpliwa święta po ponad 1500 latach doczekała się wyniesienia na ołtarze.
„Filomena to wielka święta”
Dzięki służebnicy Bożej Paulinie Marii Jaricot, która nie tylko świadczyła o doznanej we Włoszech łasce, ale i przywiozła św. Janowi Marii Vianneyowi figurkę św. Filomeny wraz z jej relikwiami, o męczennicy było głośno we Francji. Miasteczko Ars okazało się bowiem szczególnie podatnym gruntem do szerzenia kultu świętej dziewicy. Do tamtejszego kościoła przybywali mężczyźni i kobiety z całego kraju, pragnąc się wyspowiadać u słynnego proboszcza. Ten zaś, sam mając nabożeństwo do św. Filomeny, często polecał wiernym wstawiennictwo niedawno kanonizowanej chrześcijanki. Zwykł mówić: „Idźcie do Filomeny”, „Filomena to wielka święta”.
Znana jest historia młodej kobiety, Louisy Dortan, która pragnęła porozmawiać ze św. Janem Vianneyem w sprawie rozpoznania swojego powołania. Nie ujrzawszy kapłana przez trzy dni, straciła nadzieję na rozmowę z nim.
Wówczas proboszcz podszedł do kobiety i zganił ją: „Moje dziecko, nie masz zbyt wiele cierpliwości. Jesteś tu zaledwie trzy dni i już chcesz wracać do domu? Zostań 15 dni i przez ten czas módl się do św. Filomeny”.
I rzeczywiście, przez ten czas droga kobiety się rozjaśniła i potem wstąpiła ona do zakonu, przybrawszy imię Marii od Jezusa.
W maju 1843 r. to sam Proboszcz z Ars potrzebował pomocy. Miał wówczas poważną infekcję płuc, a jego stan pogarszał się z dnia na dzień. Tłumy wiernych modliły się za niego; wielu chciało uzyskać jego ostatnie błogosławieństwo. Piątego dnia, kiedy obawiano się najgorszego, namaszczono olejami ks. Jana.
Dzień później do Ars przybył kapłan z sąsiedniej parafii, by na prośbę ks. Vianneya odprawić Mszę św. przy ołtarzu św. Filomeny w intencji umierającego proboszcza. W czasie gdy zaproszony ksiądz sprawował Eucharystię, stał się cud. Święty Jan Maria Vianney powrócił do zdrowia! W obecności rzeszy katolików, którzy jeszcze niedawno chcieli się z nim żegnać, odprawił Mszę św. dziękczynną 19 maja 1843 r.
Do dziś Proboszcz z Ars wraz ze służebnicą Bożą Pauliną Marią Jaricot uważani są za jednych z najbardziej znanych czcicieli św. Filomeny, obok św. Jana Napomucena, bł. Bartola Longo czy papieży: Leona XII, Piusa IX, Leona XIII i Piusa X.
Cudotwórczyni XIX w. nie przestała wraz z upływem wieków wypraszać u Boga łask. Również współcześnie wiele osób, które polecają swoje trudne sprawy orędownictwu rzymskiej męczennicy, nie odchodzi zawiedzionych. Świadczą o tym opasłe księgi świadectw we włoskim Mugano del Cardinale czy w polskim sanktuarium ku jej czci w Gniechowicach, niedaleko Kątów Wrocławskich.
Są tam opisane liczne historie uzdrowień z chorób ciała i ducha, potwierdzające rekomendację papieża Leona XII: „Miejcie pełne zaufanie do tej wielkiej świętej. Uzyska dla was wszystko, o co poprosicie”.
Źródła: A. Gracz, M. Pabis, Święta Filomena, Kraków 2016; philomena.us; filomena.gniechowice.info.