Teologia ciała Jana Pawła II

Czy wierni, którzy w latach 1979–1984 przybywali do Watykanu, by uczestniczyć w audiencjach generalnych, mogli spodziewać się, że z ust polskiego papieża usłyszą katechezy o ludzkiej płciowości i seksualności?

Zapewne nie. A jednak każdy, kto na początku pontyfikatu Jana Pawła II miał okazję w środowe przedpołudnie być na placu św. Piotra, wysłuchał jednej ze 130 katechez określonych mianem teologii ciała.

W krótkich naukach Ojciec Święty przybliżał katolicką prawdę o stworzeniu mężczyzny i kobiety, o ich zjednoczeniu oraz o nierozerwalności małżeństwa.

Papież tłumaczył także, jak na wzajemne odniesienie mężczyzny i kobiety wpłynął grzech pierworodny, na czym polega czystość serca, do której zaprasza wszystkich Chrystus, i jak będzie wyglądała relacja duch – ciało w życiu wiecznym.

Na koniec kilkuletniego cyklu Jan Paweł II przedstawił zalecenia dla praktyki sakramentalnej i duszpasterskiej Kościoła.

Z Krakowa do Rzymu

Wzięcie przez papieża na warsztat tematyki płciowości już na samym początku pontyfikatu nie było przypadkowe. Sprawa troski o małżeństwo i rodzinę była bliska ks. Karolowi Wojtyle nieprzerwanie od końca lat 40., kiedy to został on duszpasterzem Środowiska przy kościele św. Floriana w Krakowie.

Towarzyszenie grupie studentów, potem narzeczonych, a w końcu małżonków i rodziców, sprawiło, że ks. Wojtyła – jak przyznał po latach – „nauczył się miłować ludzką miłość”.

W czasie spotkań formacyjnych w Krakowie, a także podczas wspólnie spędzanych wakacji w górach czy na spływach kajakowych, ks. Karol miał wiele okazji, by dyskutować ze swoimi przyjaciółmi na tematy relacji damsko-męskich.

Niezwykle inspirujące dla kapłana były zwłaszcza rozmowy z Jerzym Ciesielskim (obecnie czcigodnym sługą Bożym) – inżynierem i absolwentem AWF-u, mężem i ojcem trójki dzieci, który postrzegał małżeństwo jako drogę do świętości.

Bogata, bo prawie 30-letnia, praktyka duszpasterska ks. Karola Wojtyły szła w parze z jego badaniami naukowymi i twórczością literacką. Pisząc książkę pt. Miłość i odpowiedzialność oraz publikując dramaty pt.Przed sklepem jubilera czy Promieniowanie ojcostwa, kapłan pragnął opisać językiem filozofii i sztuki fenomen ludzkiej miłości. Co więcej, nie tylko chciał ją nazwać, ale przede wszystkim do niej wychować swoich czytelników.

„Trzeba młodych przygotować do małżeństwa – tłumaczył – trzeba ich uczyć miłości. Miłość nie jest do wyuczenia, a równocześnie nic nie jest tak bardzo do wyuczenia, jak miłość!” (Przekroczyć próg nadziei, s. 102–103).

Swoją aktywność w obronie małżeństwa i rodziny na tylu różnych polach (ambona, konfesjonał, pisarstwo) tak usprawiedliwiał: „Jeśli umiłuje się ludzką miłość, to wtedy rodzi się także żywa potrzeba zaangażowania wszystkich sił na rzecz »pięknej miłości«. Bo miłość jest piękna. Młodzi w gruncie rzeczy szukają zawsze piękna w miłości, chcą, aby ich miłość była piękna.

Jeśli ulegają swoim słabościom, jeśli idą za tym wszystkim, co można by nazwać »zgorszeniem współczesnego świata«, a jest ono, niestety, bardzo rozpowszechnione, to w głębi serca pragną pięknej i czystej miłości. Odnosi się to i do chłopców, i do dziewcząt.

I ostatecznie wiedzą, że takiej miłości nikt im nie może dać, tylko Pan Bóg. I dlatego gotowi są pójść za Chrystusem bez względu na ofiary, jakie z tym mogą być związane.

Taki obraz młodzieży i młodości urobiłem sobie w latach, kiedy sam byłem młodym kapłanem i duszpasterzem, i ten obraz idzie ze mną przez wszystkie lata” (Przekroczyć próg nadziei, s. 103).

Kiedy więc kard. Karol Wojtyła został papieżem, nie tylko nie zaprzestał pomagać wiernym uczyć się pięknej miłości, lecz uczynił to jednym z priorytetów swojego pontyfikatu.

Ojciec Święty pragnął na nowo ukazać katolikom bogactwo i urok prawdy o Bożym zamyśle dotyczącym małżeństwa i rodziny. Do takiej postawy przynaglała go także ówczesna sytuacja w Kościele powszechnym.

Teologia ciała a Humanae vitae

Kiedy w 1978 r. kard. Karol Wojtyła kończył pisać tekst, który potem posłużył mu jako podstawa katechez środowych, miał świadomość, że okres 10 lat, który upłynął od ogłoszenia przez św. Pawła VI encykliki Humanae vitae, nie przyniósł spodziewanych owoców.

O ile Kościół w Polsce trzymał się nauczania papieża Montiniego na temat etyki małżeńskiej, o tyle na Zachodzie nie tylko kontestowano papieski dokument, ale i zaczęto masowo odchodzić od wiary. Taka sytuacja miała oczywiście wiele przyczyn, jednak wiązano ją w dużym stopniu z reakcją na Humanae vitae.

Przedstawiciele pokolenia rewolucji seksualnej z 1968 r. zarzucali Pawłowi VI nieznajomość realiów życia oraz wstecznictwo. Naigrawali się z przypomnianych w encyklice zasad moralnych w dziedzinie przekazywania życia ludzkiego, podważali wartość naturalnych metod planowania rodziny czy tworzenia klimatu sprzyjającego czystości.

Zwolennicy rozwiązłości seksualnej, nastawieni na krótkotrwałą przyjemność bez odpowiedzialności, odrzucali przypomniane przez Ojca Świętego cechy miłości małżeńskiej: jej wymiar ludzki (zmysłowy i duchowy), pełny (przyjaźń oparta na darze z siebie), wierny i wyłączny (do końca życia) oraz płodny (skierowany ku płodzeniu i wychowaniu potomstwa).

Do negatywnego odbioru Humanae vitae przyczynił się także fakt, że wielu adwersarzy encykliki Pawła VI nie zadało sobie trudu przeczytania tego dokumentu, bazując na fałszywym przekazie medialnym. W efekcie katolicka nauka o małżeństwie i rodzinie była dla wielu osób niezrozumiała i odrzucana, a mentalność antykoncepcyjna zataczała coraz szersze kręgi.

Święty Jan Paweł II bolał nad tą sytuacją, tym bardziej że wraz z gronem współpracowników przygotował swego czasu tzw. Memoriał krakowski – tekst, który św. Paweł VI wykorzystał przy pisaniu swojego dokumentu. Polski papież był więc przekonany, że prawda o nierozerwalności małżeństwa czy odrzucenie antykoncepcji są gwarancją życia zgodnie z planem Bożym i z ludzką naturą.

Problem nie polegał więc na tym, że trzeba było zmienić linię nauczania poprzednika na Stolicy Apostolskiej, tylko na tym, ażeby dotrzeć do podstaw biblijnych i antropologicznych, które w całej pełni ukazałyby wielkość i piękno powołania człowieka do miłości oraz wynikającej z niej etyki seksualnej.

Innymi słowy, potrzebny był – jak to ujął Jan Paweł II – „obszerny komentarz” do Humanae vitae. I taką właśnie rolę spełniać miały katechezy o teologii ciała.

Zwrot ku Chrystusowi

Trzeba przyznać, że katechezy od początku zostały pomyślane z wielkim rozmachem. Ojciec Święty chciał bowiem całościowo spojrzeć na człowieka – nie pomijając nic z jego wymiaru duchowego ani cielesnego.

Jako profesor i wykładowca antropologii oraz etyki w Lublinie i w Krakowie wiedział, jak niebezpieczne były fałszywe wizje osoby ludzkiej, sprowadzające jej bogactwo do jednego tylko wymiaru.

Tak było zarówno z koncepcjami, które tak akcentowały poziom duchowy człowieka, że negowały w ogóle strefę jego cielesności (a w konsekwencji małżeństwo i rodzinę), jak i z tymi, które głosiły kult ciała, zapominając o całym niematerialnym aspekcie osoby i ulegając pokusie postawienia znaku równości między człowiekiem a zwierzęciem.

Tymczasem papież zaproponował „antropologię adekwatną”, która – jak wyjaśniał w swych katechezach – „stara się rozumieć i tłumaczyć człowieka w tym, co istotowo ludzkie”, a więc w tym, co bazując na doświadczeniu, pokazuje to, co w nim najważniejsze i odróżnialne od innych istot żywych.

Gdzie jednak Jan Paweł II szukał tego, co „istotowo ludzkie”? W psychologii, filozofii czy może biologii? Trzeba przyznać, że do każdej z tych gałęzi nauki Ojciec Święty w pewnym stopniu się odwoływał.

Przede wszystkim jednak papież budował swoją wizję człowieka na Jezusie Chrystusie, zgodnie z najgłębszym przekonaniem następcy św. Piotra, że „Człowieka nie można do końca zrozumieć bez Chrystusa. A raczej: człowiek nie może sam siebie do końca zrozumieć bez Chrystusa” (Warszawa, 2 czerwca 1979 r.).

W praktyce oznaczało to, że katechezy zbudowane zostały na trzech wypowiedziach Jezusa, ukazujących powołanie kobiety i mężczyzny do daru z siebie i komunii osób.

Wybrane słowa Chrystusa dotyczyły trzech stanów: pierwotnej niewinności człowieka, jego dziejów po grzechu pierworodnym oraz spełnienia w życiu wiecznym.

Pierwszym analizowanym przez papieża tekstem był fragment Ewangelii według św. Mateusza 19,3-8, w którym Jezus, w rozmowie z faryzeuszami na temat praktyki rozwodowej w Izraelu, przypominał, że „od początku tak nie było”.

„Początek”, jak tłumaczył Ojciec Święty – to prawda o stworzeniu mężczyzny i niewiasty, o ich zjednoczeniu oraz o nierozerwalności małżeństwa.

Ku pierwszym stronom Księgi Rodzaju kierował zatem swoją uwagę Jan Paweł II, będąc przekonanym, że każdy nosi w sobie tajemnicę „początku” (podobnie jak i spełnienia w życiu wiecznym), nawet jeśli nie ma do niej dostępu metodami empirycznymi czy racjonalnymi.

W drugim cyklu katechez papież rozważał wypowiedź Jezusa z Kazania na górze: „Słyszeliście, że powiedziano: Nie cudzołóż! A Ja wam powiadam: Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa” (Mt 5,27-28).

Pożądliwość, która weszła w dzieje ludzkości wraz z grzechem pierworodnym, sprawiła, iż nastąpiła zmiana pierwotnego znaczenia wstydu, niedosyt zjednoczenia kobiety i mężczyzny oraz naruszenie oblubieńczego sensu ciała.

Dzięki Chrystusowemu odkupieniu jednak człowiek otrzymuje w Duchu Świętym nową godność ciała i może przezwyciężyć pokusę pożądliwości na drodze czystości.

„»Czystość serca« osiąga ten, kto umie od swego »serca« konsekwentnie wymagać: od swego »serca« i od swego »ciała«” – przekonywał św. Jan Paweł II. Czystość to dla niego zarówno cnota – efekt wytrwałej pracy nad sobą, jak i łaska – dar Ducha Świętego.

W trzeciej serii katechez Ojciec Święty budował swoje rozważania na odpowiedzi Jezusa na przewrotne pytanie saduceuszy o los pośmiertny wdowy po siedmiu mężach: „Gdy bowiem powstaną z martwych, nie będą się ani żenić, ani za mąż wychodzić, ale będą jak aniołowie w niebie” (Mt 22,30).

Przyszłe życie – tłumaczył św. Jan Paweł II – choć skoncentrowane przede wszystkim na zjednoczeniu z Bogiem, znajdzie również wyraz w relacjach międzyludzkich, osiągając stan doskonałości i zachowując harmonię między ciałem a duchem. Zmartwychwstałe zaś ciało pozostanie nadal formą uzewnętrznienia osoby i znakiem powołania człowieka do komunii.

Katechezy o teologii ciała zamykała część sakramentalno-duszpasterska. Całość papieskich rozważań ukazała się w 1986 r. w książce pt. Mężczyzną i niewiastą stworzył ich. I choć język katechez jest nieraz trudny w odbiorze i wymaga przygotowania, warto po nie sięgnąć.

Święty Jan Paweł II zapytany raz przez prof. Stanisława Grygiela, czy go nie niepokoi fakt, iż podczas środowych audiencji wielu ludzi z różnych powodów nie słucha tego, co on mówi, i czy nie ma czasem wrażenia, że trudzi się daremnie, odpowiedział: „Bynajmniej. Pewne rzeczy muszą być powiedziane. Zawsze wierzę, że z tych słów wyrośnie kwiat przynajmniej w jednej osobie. Do mnie należy wytrwale je powtarzać, a do Boga być w nich obecnym”.