Pan Jezus prosił św. siostrę Faustynę Kowalską, aby mówić i pisać o Jego miłosierdziu. Chcę i ja napisać o miłosierdziu Pana Jezusa, które objawił względem mnie i mojej rodziny.
Łaska Jezusa Miłosiernego dotyczy mojego młodszego syna Szymona, który teraz ma już siedem lat.
Właśnie siedem lat temu, kiedy zorientowałam się, że jestem w ciąży, zachorowałam na grypę. Gdy ginekolog dowiedział się o przebytej przeze mnie chorobie, poinformował mnie o tragicznych skutkach, jakie wirus mógł wywołać u dziecka.
Zrobił USG i postawił diagnozę – wirus grypy zniszczył zarodek. Powiedział, że w najbliższym czasie mam się spodziewać poronienia.
To był dla mnie cios. Życie swego dziecka oddałam Chrystusowi, modląc się Koronką do miłosierdzia Bożego. Ogrom tej tragedii spotęgowany był przez wcześniejsze moje doświadczenia – poronienie poprzedniej ciąży.
Pomimo nieprzyjaznych prognoz wyjechaliśmy z mężem i starszym synem na krótkie wakacje. Gdziekolwiek jednak się znajdowałam, szukałam tylko najbliższego szpitala, do którego mogłabym się udać, kiedy nastąpi najgorsze. Ten tragiczny moment jednak nie nadszedł.
Znalazłam nowego lekarza, który był jak dobry Anioł Stróż (Pan Bóg stawia nam na drodze często wspaniałych ludzi!). Okazało się, że dziecko rozwija się dobrze.
Codziennie kontynuowałam modlitwę, prosząc o nią także inne osoby. I chociaż niepokój zasiany przez pierwszego lekarza towarzyszył mi do końca, to całym sercem ufałam Bogu i Jemu powierzałam opiekę nad dzieckiem.
W trosce o zdrowie swego dziecka zdecydowałam się na poród w dużym szpitalu – niezbyt przyjaznym matce, ale wyposażonym w najnowocześniejszy sprzęt medyczny. Miałam też umówionego lekarza, aby móc natychmiast pomóc dziecku.
To wszystko było jednak niepotrzebne – w zupełności wystarczyła opieka Pana Jezusa. Syn urodził sięzupełnie zdrowy i tak szybko, że umówiony lekarz nie zdążył nawet dojechać. Chwała Panu!
Synek jest teraz zawsze uśmiechnięty i zadowolony z życia, mimo że, odkąd skończył pół roku, dużo chorował. Nie było to wynikiem mojej choroby podczas ciąży.
Wiele razy był w szpitalach i sanatoriach, jak na swoje siedem lat cierpiał naprawdę dużo. Synek jest jednak szczęśliwy i wnosi do naszego życia wiele radości. Nie boi się lekarzy i pielęgniarek ani zabiegów.
Doszłam do wniosku, że to jest kolejny cud! Pan Jezus daje mu dużo siły do dźwigania swojego krzyża.
Zachęcam wszystkich do modlitwy za matki w stanie błogosławionym, nawet za te, które nie wiedzą, że się za nie modlimy, np. koleżanki z pracy.
Ja już od kilku lat modlę się za wszystkie swoje koleżanki bliższe i dalsze oraz za kuzynki spodziewające siędziecka. Swoją modlitwą otaczałam już wiele dzieci przed ich narodzeniem. Modlę się też za osoby, które mają problemy z doczekaniem się potomstwa.
Jezu, ufam Tobie!
Małgorzata z Poznania
Podobają Ci się treści publikowane na naszej stronie?
Wesprzyj nas!