Za gruba

Zawsze byłam energiczną, pełną radości życia dziewczyną. W pewnym okresie mojego życia zaczęło się to jednak zmieniać – zbyt poważnie podchodziłam do niektórych trudności, łudząc się na dodatek, że sama im podołam. Problemy zaczęły mnie po prostu przerastać. Przeżywałam bardzo atmosferę w swoim domu, w którym były ciągłe awantury, chowanie uraz itd. Poza tym – jak większość dziewcząt w moim wieku – uważałam, że jestem za gruba…

Zaczęłam się odchudzać. Stopniowo poznawałam tego smutne efekty, ale konsekwentnie dążyłam do wyznaczonego sobie celu. Bardzo schudłam, ale też zaczęły wypadać mi włosy, miałam problemy z paznokciami, skórą, pojawiło się u mnie wiele innych dolegliwości, o których do tej pory nie miałam nawet pojęcia. W końcu przestałam miesiączkować. Moje życie wcale lepiej nie wyglądało, mimo iż osiągnęłam to, czego chciałam. Moja ówczesna rzeczywistość to ciągłe problemy, zamartwianie się nauką, troska o każdy centymetr ciała, dokładne wymierzanie sobie każdego posiłku… To było okropne, brakowało mi już sił do zabawy i czasu dla przyjaciół. Wprawdzie miałam coraz lepsze oceny, ale jednocześnie byłam coraz bardziej samotna. Nie umiałam sobie z tym wszystkim poradzić. Zwróciłam się do Boga – jedynej pomocy. Starałam się zaufać Mu, jak tylko mogłam; często mówiłam: „Boże, ratuj mnie, pomóż mi, nie zostawiaj mnie!”. Modliłam się Koronką do miłosierdzia Bożego i to mnie uratowało.

Byłam jednak nadal zamknięta na opinie innych. Kiedy ludzie mówili mi, że jestem za chuda, odbierałam to jak komplement i cieszyłam się ze swojej figury. Byłam wtedy o krok od anoreksji – a może to była już choroba? W pewnym jednak momencie sama zaczęłam się poważnie martwić o własne zdrowie, ponieważ wyniki moich badań lekarskich były okropne. Zrozumiałam, że to, co zrobiłam ze sobą, było okrutne i wymierzone przeciw planowi Bożemu. Pan obdarzył mnie życiem i darem macierzyństwa, a ja usilnie próbowałam to zniszczyć…

Dziś to rozumiem, ale niestety muszę płacić wysoką cenę za popełnione błędy. Przez długi czas musiałam przyjmować tabletki, aby móc w ogóle miesiączkować. Teraz pojawiła się nadzieja, że będzie lepiej. Mimo iż lekarka powiedziała mi, że jestem już zdrowa, to wiem, jak wiele zależy ode mnie samej. Jeżeli nie będę o siebie dbać, mogę wszystko na nowo stracić. Modlę się wciąż, żebym mogła być jeszcze matką i urodzić w przyszłości zdrowe dzieci. Uczę się szanować to, co dał mi Bóg, i staram się odżywiać roztropnie. To trudne powrócić do siebie po tak długiej nieobecności… Bo rzeczywiście moje życie nie było już życiem w całym tego słowa znaczeniu. Było puste. Dziwne, ale sama sobie zgotowałam ten los.

Dziś wiem, Komu zawdzięczam to, że żyję, że wróciła mi nadzieja. Wiem, że mogę być szczęśliwa – ale nie bez Boga.

Ostrzegam wszystkie dziewczyny: nie bądźcie głupie, nie dajcie się zwieść tym wszystkim kreatorom mody, obrazom szczuplutkich modelek! To sztuczny świat. Prawdziwe piękno jest w nas samych, w naszej indywidualności, odmienności, w tym, co potrafimy dać innym. Życzę wszystkim, byśmy jak najszybciej uświadomili sobie, że ważne jest to, jacy jesteśmy, a nie, jak wyglądamy.

Anna