Autostrada do nieba – Carlo Acutis

„Im częściej przyjmujemy Eucharystię, tym bardziej stajemy się podobni do Jezusa i już na tej ziemi mamy przedsmak raju” – mawiał 15-letni Carlo Acutis.

„Naszą metą musi być Nieskończoność, nie zaś skończoność. Jesteśmy od zawsze oczekiwani w niebie”…

Z tą wiarą Carlo ofiarował swoje życie za Kościół i papieża. Nam zaś pozostawił świadectwo, że każdy może żyć Ewangelią i realizować Ją w konkretnych sytuacjach. Nastolatek przekonywał, że słowo Boże musi być busolą, która nieustannie kieruje naszymi krokami.

W jego „plecaku w podróży do świętości” nie mogło zabraknąć codziennej Mszy i Komunii św. oraz różańca, fragmentu Ewangelii i chwili adoracji eucharystycznej, cotygodniowej spowiedzi oraz gotowości odmówienia sobie czegoś dla innych.

„Być zawsze zjednoczonym z Jezusem – oto program mojego życia” – przyznał.

Zwyczajny niezwyczajny

Wszyscy, którzy znali urodzonego 3 maja 1991 r. w zamożnej włoskiej rodzinie Carla Acutisa, podkreślali, że był on normalnym chłopcem. Lubił oglądać bajki, bawić się z psami, grać na saksofonie i w piłkę nożną oraz w gry komputerowe.

Brak rodzeństwa czy wysoki status społeczny rodziny nie przeszkadzały mu w budowaniu relacji z innymi. Carlo dał się poznać jako obrońca wyizolowanych uczniów, a także uczynny kolega, pomagający słabszym w nauce. Na jego wsparcie mogli liczyć zwłaszcza ci, którym kłopot sprawiała informatyka.

Chłopak imponował innym nie tylko swoimi wybitnymi uzdolnieniami (jego umiejętnościami programistycznymi zachwycał się m.in. twórca programów komputerowych i autor podręczników akademickich z dziedziny informatyki), ale i dojrzałym podejściem do współczesnych mediów.

Podczas gdy „60% nastolatków od 8 do 16 lat otwiera strony pornograficzne, to znaczy, że naraża swoją seksualność na całkowite zniekształcenie, ponieważ pornografia jest szkodliwa dla rozwoju uczuciowego i emocjonalnego” – boleje mama Carla, Antonia – „dla Carla internet był instrumentem ewangelizacji, sposobem, by podróżować tak daleko, jak to możliwe, by zanieść wszędzie Ewangelię” – dodaje.

Carlo stworzył internetową wystawę o cudach eucharystycznych, by przypominać wszystkim, że Eucharystia jest rzeczywistą obecnością Jezusa. Rozczytywał się w historiach życia różnych świętych, które także udostępniał na swojej stronie. Rozpowszechniał apele i objawienia Matki Bożej oraz przekazywał informacje o sanktuariach maryjnych na świecie.

Przywilej

Wielkie pragnienie spotykania się z Jezusem w Eucharystii stale mu towarzyszyło, od kiedy w wieku siedmiu lat po raz pierwszy przyjął Komunię św. w klauzurowej wspólnocie zakonnej Pustelnic Zakonu św. Ambrożego.

Codzienna Eucharystia była jego najgłębszą potrzebą” – opowiada Antonia.

„Kiedy gdzieś jechaliśmy, pierwszą rzeczą, o którą pytał, było to, czy w hotelu jest kaplica, gdzie będzie mógł spotkać Jezusa. Nigdy nie zaprzestał jej przyjmować, nawet kiedy był chory. Mawiał, że »Eucharystia jest jego autostradą do nieba«.

Carlo czuł, że jesteśmy bardziej uprzywilejowani niż ci, którzy żyli dwa tysiące lat temu, ponieważ oni, by zobaczyć Jezusa, musieli często się przenosić, podczas gdy my musimy tylko pójść do pobliskiego kościoła, a Jezus już tam na nas czeka!”.

„Im częściej przyjmujemy Eucharystię, tym bardziej stajemy się podobni do Jezusa i już na tej ziemi mamy przedsmak raju” – mawiał Carlo.

„Według mnie wielu ludzi nie pojmuje prawdziwie i dogłębnie znaczenia Mszy św.” – ubolewał.

„Gdyby wszyscy zdawali sobie sprawę, jakim ogromnym szczęściem obdarzył nas Jezus, dając nam pokarm, czyli Hostię św., chodziliby do kościoła codziennie, aby uczestniczyć w spożywaniu owoców odprawianej ofiary, a nie zajmowali się tyloma niepotrzebnymi sprawami! […] Dzięki owocom codziennej Eucharystii dusze ludzkie uświęcają się w sposób wręcz niezwykły i nie ryzykują, że znajdą się w jakimś niebezpieczeństwie, które mogłoby zaszkodzić ich zbawieniu”.

Carla smuciła nie tylko postawa niedoceniających Eucharystii katolików, ale i księży, którzy bez należytej czci i z rutyną odprawiali Mszę św. On sam starał się przeżywać nabożeństwo w najgłębszym skupieniu, a w czasie ofiarowania włączać swoje intencje modlitewne.

„Kto mógłby skuteczniej wstawiać się za nami, jeśli nie Bóg, który ofiarowuje się Bogu Ojcu?” – pytał retorycznie.

Dotknięcie nieskończoną miłością

Zazwyczaj po Mszy św. Carlo zostawał jeszcze w kościele na chwilę adoracji. Bardzo dobrze rozumiał, co oznaczały słowa św. Jana Pawła II: „Pięknie jest zatrzymać się z Nim [Chrystusem] i jak umiłowany Uczeń oprzeć głowę na Jego piersi (por. J 13,25), poczuć dotknięcie nieskończoną miłością Jego Serca” (Ecclesia de Eucharistia, 25).

„Kiedy wystawiamy się na słońce, opalamy się…, a kiedy stajemy przed Jezusem Eucharystycznym, stajemy się święci” – przypominał.

Ojcu, który pewnego razu zaproponował mu udział w pielgrzymce do Ziemi Świętej, chłopak odpowiedział: „Jeśli Jezus przebywa wśród nas zawsze, gdziekolwiek znajduje się konsekrowana Hostia, jaki jest sens pielgrzymowania do Jerozolimy i zwiedzania miejsca, w którym żył 2000 lat temu? Dzisiaj to tabernakulum powinno być odwiedzane z taką samą pobożnością”.

Misja specjalna

I choć do Jerozolimy Carlo nigdy nie pojechał, z wielką radością pielgrzymował do sanktuariów maryjnych w Lourdes oraz w Fatimie, w których Matka Boża wzywała do modlitwy i pokuty.

Jego mama Antonia wyznała, że Carlo „pozostał pod wrażeniem tego, co powiedziała Maryja w Fatimie, że jest wiele dusz, które idą do piekła, ponieważ nie ma nikogo, kto modli się i za nie pokutuje.

Chłopak miał pełną świadomość, ile my tu na ziemi możemy zrobić dla dusz czyśćcowych. W swojej prostocie ofiarowywał małe wyrzeczenia, jak na przykład podwieczorek, który nieraz pomijał, czy ulubiony film, którego nie oglądał. Wszystko to ofiarowywał Maryi za tych, którzy już odeszli”…

„Smutek to wzrok zwrócony na samego siebie, szczęściem jest wzrok skierowany ku Bogu” – mawiał Carlo. Do codziennej modlitwy dołączył intencję o to, by „wszyscy ludzie poznali Chrystusa”.

Nie szczędził swojego czasu dla innych: dla dzieci w oratorium, dla ubogich w jadłodajni ojców kapucynów.

„Zatrzymywał się, by rozmawiać z każdym, kogo spotykał po drodze, kiedy jeździł swoim rowerem. Zanosił koce i ciepłe jedzenie bezdomnym. Zawsze myślał o innych.

Kiedy musiał kupić dwie pary butów, brał tylko jedne, a drugie podarowywał ubogim. […] W dniu jego pogrzebu kościół był wypełniony po brzegi” – wspomina mama.

„Przyszło wiele osób, których ja nigdy wcześniej nie widziałam na oczy: wykluczeni, kloszardzi… Każda osoba była dla Carla bardzo ważna. W każdym dostrzegał twarz Chrystusa”.

Pragnienie chłopca, by zaprowadzić wszystkich do Jezusa, przynosiło jeszcze za jego życia konkretne owoce. Dzięki modlitwie nastolatka mama jego kolegi przystąpiła po 30 latach do spowiedzi św., a jedna z pracujących dla państwa Acutisów hindusek przyjęła chrzest w Kościele katolickim.

Szczególny trening

Może to właśnie nieustanny trening w powtarzaniu swojego „tak” w codziennych sytuacjach – wobec ubogich, w których widział Jezusa, „tak” wobec małych wyrzeczeń, które ofiarowywał z myślą o innych, „tak”, które wyrażało się w „nie” wobec tego, co mogło niszczyć jego relacje z Bogiem i innymi – przygotował Carla na to, by mógł powiedzieć swoje najważniejsze „tak” również w obliczu białaczki typu M3, która pewnego dnia ujawniła się w jego organizmie. Bliscy, świadomi poważnego stanu 15-latka, do końca liczyli na cud uzdrowienia.

Personel szpitala zapamiętał Carla jako wyjątkowego pacjenta. Chłopiec ujął lekarzy i pielęgniarki swoją postawą znoszenia wielkiego cierpienia bez słowa skargi.

Przy pierwszych objawach bólu powiedział, że ofiarowuje całe cierpienie za Ojca Świętego i Kościół… Wyznał także: „Jestem gotowy, by odejść, ponieważ przeżyłem swoje życie, nie marnując ani jednej minuty na to, co nie podoba się Bogu”.

Odszedł 12 października 2006 r. Został beatyfikowany przez papieża Franciszka 10 października 2020 r.

Życie Carla może stać się dla nas drogowskazem, jak w pełni zrealizować siebie, będąc zakorzenionym w świecie, lecz „nie z tego świata”, wypełniając fascynujący zamysł Boga, który On już od wieków dla nas przygotował, i pomagając go odkryć innym.

Przykład nastolatka przypomina wszystkim, a szczególnie tym, których świat pozostawia na marginesie, jak wielką godność Bóg dał każdemu z nas, skoro każdego dnia wychodzi ku nam w Eucharystii, by wieczerzać z nami w tabernakulum naszych serc. Nie pozostawiajmy tego zaproszenia bez odpowiedzi…

Małgorzata Radomska, Maria Zboralska

Źródła: N. Gori, Eucharystia. Moja autostrada do nieba. Historia Carla Acutisa, Kraków 2017; www.carloacutis.com