Czekam na ciebie w konfesjonale

Pewnego dnia Jezus przyszedł do domu faryzeusza, a była tam kobieta, która wiodła w mieście życie grzeszne. Zaczęła swoimi łzami obmywać Jego stopy, a Pan w swym wielkim miłosierdziu odpuścił jej grzechy.

W bardzo podobny sposób Chrystus przyszedł i do mnie. Problemem mojego życia była nieczystość, a konkretnie – onanizm. Wszystko zaczęło się zupełnie nieświadomie w dzieciństwie: byłam za bardzo karana, dostawałam od Taty lanie pasem. Nie wyznałam tego grzechu podczas pierwszej spowiedzi.

Ten koszmar wrócił do mnie, gdy poszłam do szkoły średniej. Wpadłam w nałóg… Na zewnątrz wyglądałam na zadowoloną z życia młodą dziewczynę, gdyż dobrze się uczyłam, miałam przyjaciół i czułam się kochana.

Jestem osobą, która chce być perfekcyjna w każdej dziedzinie życia. Teraz wiem, że doskonałość uczyniłaby mnie samowystarczalną, a moje zranienie sprawiło, iż przyszłam z całą biedą swojego serca do Jezusa.

– Czekam na ciebie w konfesjonale – usłyszałam podczas jednej z modlitw.

– Nie, Panie, poradzę sobie sama – odpowiedziałam w swej pysze.

Nie umiałam sobie jednak poradzić z nieczystością… Pan Bóg ciosał moją pychę tak długo, aż wreszcie powtórzyłam za synem marnotrawnym: „Zabiorę się i pójdę do mojego Ojca, i powiem Mu: »Ojcze, zgrzeszyłam…«”.

Prosiłam Chrystusa, aby wskazał mi konkretnego kapłana, który by mnie zrozumiał (wcześniej bowiem spotkałam się z odrzuceniem, niezrozumieniem w konfesjonale).

Pan zatroszczył się i postawił na mojej drodze pewnego zakonnika, który wysłuchawszy mnie, stwierdził: „Przeszłaś przez piekło. Musimy dużo się modlić”.

I w ten sposób Pan Bóg zaczął uzdrawiać mnie z samogwałtu, ze wspomnień z dzieciństwa. Zaczęłam modlić się na różańcu (wykorzystując każdą chwilę, np. podczas jazdy tramwajem), czytać Biblię, bardzo często przyjmować Jezusa w Komunii świętej, korzystać z kierownictwa duchowego.

O czystość walczę już trzy lata. Zdarza się, że odchodzę od Chrystusa, zapominam o modlitwie – i wtedy wraca nieczystość. Częstotliwość moich upadków zmniejsza się jednak coraz bardziej i wierzę, że pewnego dnia Pan uzdrowi mnie z tego całkowicie.

Zaufanie Jezusowi pomogło mi zrozumieć, że moja seksualność jest Jego darem i że nie została mi ona dana dla zaspokajania moich egoistycznych przyjemności. Realizując Boże wezwanie, modlę się za wszystkich mających podobne problemy.

Pamiętajmy: „Nasza pomoc jest w imieniu Pana, Który stworzył niebo i ziemię” (Ps 124,8); „U Pana bowiem jest łaskawość i obfite u Niego odkupienie” (Ps 130,7).

Paulina