Nie muszę się niczego obawiać

Piszę do Was z miejsca, które nieraz jest omijane szerokim łukiem. Mam na imię Marcin. Obecnie od kilku lat przebywam w zakładzie karnym we Wronkach. Od ponad 2 lat dzięki wspaniałym ludziom, których bardzo cenię, pojąłem, co tak naprawdę jest ważne.

Pierwszą rzeczą, której doświadczyłem, była prawda, że przed Bogiem nie muszę się niczego obawiać, a tym bardziej swojej grzeszności, i że mogę stanąć w całej prawdzie o sobie u kratek konfesjonału i w pokorze wyznać Jezusowi to, co niszczy mnie i moją relację z Nim.

To Miłosierdzie Boże mnie uratowało, a odmawianie Koronki do miłosierdzia Bożego od bardzo długiego czasu stało się dla mnie jedną z podstawowych czynności dnia. Tutaj, za murami, można naprawdę wiele pojąć – doświadczyć, że człowiek nie żyje samym chlebem.

Wiara jest ocaleniem. Ten sam Chrystus, który działał w Kościele od czasów apostolskich, nadal jest obecny i działa także wśród nas…

Jako recydywista, straciłem w życiu prawie wszystko, lecz gdy znalazłem Prawdę zapisaną w Piśmie św., zrozumiałem, że byłem bardzo zagubiony. Teraz Biblia stała się mym przewodnikiem i drogowskazem.

Dziś czuję działanie Bożego Miłosierdzia. Pamiętam również, żeby nie tylko „mówić”, ale i czynić. Bo czym jest wiara bez uczynków?

Kończąc ten list, powiem, że Miłosierdzie Boże mnie przemieniło. Pojednałem się z bratem, wybaczyłem swemu ojcu, który już nie żyje, skończyłem z nałogami…

Powinniśmy powierzyć Bogu wszystkie nasze zmartwienia, a On zatroszczy się o nas.

Marcin