Niezwyciężony świadek Chrystusa

Święty Andrzej Bobola jest jednym z głównych patronów Polski. Wstrząsające świadectwo niezłomnej wiary, jakie dał on w obliczu swej wyjątkowo okrutnej śmierci, do dziś porusza serca wszystkich ludzi dobrej woli.

Andrzej Bobola urodził się w 1591 r. w polskiej rodzinie szlacheckiej, która była wierna katolicyzmowi, ofiarna na cele kościelne i dobroczynne.

W 1611 r. Andrzej wstąpił do zakonu jezuitów w Wilnie. Po dwóch latach złożył śluby zakonne i przeniósł się do wileńskiego Kolegium Akademickiego, gdzie po ukończeniu studiów filozoficznych oraz teologicznych w 1622 r. przyjął święcenia kapłańskie.

Na początku swojej kapłańskiej posługi pracował jako kaznodzieja i spowiednik w Nieświeżu. Jako rektor tamtejszego kościoła dążył do uroczystego uznania przez polskiego króla Matki Bożej za Królową Polski. Stało się to 1 kwietnia 1656 r. we Lwowie. Król Jan Kazimierz wraz z senatorami złożył w tym dniu uroczyste ślubowanie. Ogłosił wówczas Matkę Bożą Królową Korony Polskiej i powierzył Jej opiece mieszkańców Rzeczypospolitej. Autorem tekstów lwowskich ślubów był właśnie o. Bobola.

Od 1624 r. ojciec Andrzej posługiwał przy kościele pw. św. Kazimierza w Wilnie. Tu prowadził działalność duszpasterską w więzieniach i przytułkach oraz założył Sodalicję Mariańską.

Większość swych wypraw misyjnych odbywał pomiędzy Pińskiem a Janowem Poleskim. Obchodząc miasteczka i wioski, wstępował do lepianek, głosił kazania, uczył podstawowych prawd wiary oraz udzielał sakramentów. Ze szczególnym umiłowaniem odprawiał Mszę św. i rozdawał Komunię św.

Był znany ze swoich wybitnych zdolności krasomówczych oraz daru zdobywania ludzkich serc. Cechowała go głęboka miłość do Boga i bliźniego.

Wielkim wysiłkiem woli zdołał okiełznać swój sangwiniczno-choleryczny temperament, który sprawiał mu poważne trudności w pierwszych latach jego zakonnego życia.

Podczas epidemii, która w 1628 r. nawiedziła Wilno, o. Bobola z narażeniem życia niósł potrzebującym pomoc materialną i wsparcie duchowe.

Z wielką ofiarnością oddawał się pracy misyjno-oświatowej na Polesiu, czym zasłużył sobie na przydomek „Apostoł Polesia”. Dzięki tym właśnie swoim zaletom osobistym oraz gruntownej znajomości pism greckich ojców Kościoła o. Andrzej odnosił w Pińsku zwycięstwa nad przedstawicielami prawosławia, licznych jego wyznawców jednając z Kościołem katolickim, czym zyskał sobie przydomki „duszochwata”, czyli „łowcy dusz”, oraz „Apostoła Pińszczyzny”.

Był o. Bobola człowiekiem głębokiej modlitwy, praktykującym ascezę i wyrzeczenia. Podczas wypraw misyjnych zadowalał się nieraz samym chlebem i wodą. Odznaczał się wielką pokorą, cierpliwością, opanowaniem i posłuszeństwem.

Męczeństwo

W XVII w. Kozacy ogłosili wojnę przeciwko tzw. unii brzeskiej oraz jezuitom. Ścigali ich jako niebezpiecznych działaczy szkodzących prawosławiu.

Za takiego „szkodnika” uważali też o. Andrzeja Bobolę, który zjednał dla katolicyzmu wielu prawosławnych – i to pomimo tego, że stanowili oni na tym terenie zdecydowaną większość. Sukcesy o. Boboli tylko potęgowały nienawiść prawosławnych do jezuitów.

16 maja 1657 r. do Janowa Poleskiego przybyła wataha Kozaków, która urządziła rzeź katolików, unitów i żydów. 66-letni Bobola został wówczas pojmany przez Kozaków tuż za Peredyłem.

Jego woźnicy udało się co prawda nieco wcześniej zbiec, ale sam Bobola nie skorzystał z tej możliwości. Pozostał na miejscu, polecając się Bogu. Wiedział, co go czeka.

W to wiosenne popołudnie pracowało w polu wielu wieśniaków, którzy byli świadkami tego, co się wydarzyło.

„Jestem katolickim kapłanem – powiedział Andrzej do Kozaków – w tej wierze się urodziłem i w niej też chcę umrzeć. Wiara moja jest prawdziwa i do zbawienia prowadzi. Wy powinniście żałować i pokutę czynić, bo bez tego w waszych błędach zbawienia nie dostąpicie. Przyjmując moją wiarę, poznacie prawdziwego Boga i wybawicie dusze swoje”.

Naraz rozpoczęło się „nawracanie” Boboli na wiarę prawosławną. Namowy i groźby Kozaków nie odniosły jednak żadnego skutku. Przywiązano wtedy o. Andrzeja do płotu, skatowano go nahajkami i pięściami, przy czym stracił on kilka zębów.

Następnie związano mu ręce, przywiązano go do koni i powleczono do Janowa. Kiedy jezuita, tracąc siły, raz po raz upadał, wtenczas jego oprawcy siekli mu plecy biczami oraz kłuli go szablami albo lancami.

Wpółnagi, z kilkoma głębokimi ranami i licznymi pręgami od chłosty, o. Andrzej został nareszcie oddany w ręce kozackiej starszyzny, stacjonującej w Janowie.

Na wstępie otrzymał cięcie szablą wymierzone w głowę. Zapewne zginąłby od niego, gdyby odruchowo nie zasłonił się przed nim ręką, która została okaleczona. Wówczas nakazano dalsze tortury wobec zakonnika.

Jako miejsce kaźni o. Andrzeja wybrano szopę rzeźniczą na janowskim rynku. Wepchnięto tam Bobolę i rzucono go na stół rzeźnicki. Wpierw ściskano mu głowę wieńcem z moczonych dębowych gałęzi, a potem – namawiając go do wyparcia się katolicyzmu i przejścia na prawosławie – przypiekano jego ciało ogniem.

Niezłomność o. Andrzeja, wzywającego świętych imion boskich, doprowadzała jego oprawców do coraz większego okrucieństwa. Wbijali mu drzazgi pod paznokcie i w najboleśniejszy sposób kaleczyli nożami jego nogi, ręce i głowę.

Zdarli mu także skórę na piersiach i odcięli mu trzy palce. W odpowiedzi na bluźnierstwa swych pijanych oprawców Bobola wzywał ich do opamiętania. Jego stałość w wierze jeszcze bardziej jednak rozdrażniała okrutników.

Wykłuli mu prawe oko, zdarli mu z pleców skórę na kształt ornatu, a świeżą ranę posypywali plewami. Następnie obcięli mu nos i wargi. Potem wydrążyli mu w karku otwór, przez który wydobyli jego język i odcięli mu go u nasady.

W końcu zmasakrowane ciało jezuity powiesili u sufitu za nogi. Krwawe widowisko dobiegło końca po dwóch godzinach, kiedy odcięto sznur, na którym o. Andrzej wisiał, i dwukrotnym cięciem szablą w szyję dopełniono jego męczeństwa.

Wszystkiemu temu przyglądał się spory tłum, toteż nie brakło świadków kaźni Boboli. Po kilku dniach ciało męczennika zostało pochowane w podziemiach kościoła oo. Jezuitów w Pińsku.

Bobola podzielił los swych 48 współbraci, którzy zostali równie okrutnie zamordowani w tym czasie na Polesiu, po czym na prawie pół wieku zupełnie o jezuickim męczenniku zapomniano.

Orędownik w niebie

Święci wspierają nas w naszej ziemskiej pielgrzymce wiary swoją modlitwą i orędownictwem u Boga. Święty męczennik Andrzej Bobola po raz pierwszy przypomniał o tej swojej roli, objawiając się 16 kwietnia 1702 r.

Tegoż to dnia rektor kolegium jezuitów w Pińsku, o. Marcin Godebski, udał się na spoczynek bardzo strapiony problemami bytowymi szkoły. Ukazał mu się wówczas ksiądz, który przedstawił się jako Andrzej Bobola.

Postać, od której biła dziwna jasność, uczyniła ojcu Godebskiemu wyrzut, że nie szuka on pomocy i orędownictwa u swych współbraci zakonnych, którzy już są w niebie. Święty A. Bobola zapowiedział wtenczas, że weźmie pińskie kolegium w opiekę, gdy jego ciało zostanie odnalezione i przeniesione w oddzielne miejsce.

„Odszukaj moje ciało. Bożą wolą jest bowiem, żebyś oddzielił mnie od innych” – powiedział wtedy o. Bobola.

Nazajutrz ks. Godebski polecił odszukać trumnę ojca Andrzeja. Następnie przez dwa dni bezskutecznie przetrząsano kryptę zawaloną stosami trumien. 19 kwietnia zakrystian zeznał pod przysięgą, że ubiegłej nocy ukazał mu się Bobola, mówiąc:

„Ciało moje znajduje się w ziemi, w rogu piwnicy, po lewej stronie: tam szukajcie, a znajdziecie”.

Dzięki temu bardzo szybko udało się odnaleźć właściwą trumnę. Oczom zgromadzonych ukazało się wówczas zmaltretowane ciało męczennika. Rektor Godebski rozpoznał w zmarłym osobę, która nawiedziła go nocą.

Wszystkich jednak ogarnęło zdumienie, gdyż ciało zmarłego było takie samo jak w chwili śmierci zakonnika: tkanki nie straciły elastyczności, krew zaś pokrywająca rany jakby dopiero co zakrzepła.

Od tego dnia rozpoczął się kult męczennika. Tysiące pielgrzymów zaczęło przybywać do grobu o. Andrzeja, wypraszając za jego wstawiennictwem u Boga łaski nadzwyczajnych nawróceń oraz cudownych duchowych i fizycznych uzdrowień.

Opiece Apostoła Polesia przypisano cudowne zachowanie mieszkańców Pińszczyzny od ciężkiej zarazy, która nawiedziła Polskę i Litwę w latach 1709-1710.

Szybko rozpoczęto w tamtym czasie starania o beatyfikację o. Boboli. Niestety, przerwały ją kasata zakonu jezuitów i rozbiory Polski.

„Będę jej głównym patronem”!

Po raz drugi św. Andrzej Bobola przypomniał o sobie w 1819 r. W wileńskim klasztorze przebywał wówczas o. Alojzy Korzeniewski, fizyk i kaznodzieja, prześladowany przez carskie władze.

Ów dominikanin żywił szczególne nabożeństwo do o. Boboli. Pewnego dnia modlił się on do o. Andrzeja, zawierzając mu sprawę niepodległości Polski.

Ujrzał wówczas męczennika, który polecił mu otworzyć okno. Ukazała się za nim rozległa równina. Ojciec Bobola objaśnił wówczas dominikaninowi, iż jest to ziemia pińska, na której oddał życie za wiarę.

Następnie jezuita ukazał o. Alojzemu niezwykle zacięty bój, który toczyli żołnierze różnych narodowości. Bobola miał wówczas powiedzieć:

„Gdy wojna, której masz obraz przed sobą, zakończy się pokojem, Polska zostanie odbudowana i ja zostanę uznany za jej głównego patrona”.

Przepowiednia ta rozpowszechniła się z czasem wśród zniewolonego narodu polskiego. Dokładnie 100 lat później, po traktacie wersalskim (1919 r.), proroctwo to się urzeczywistniło, kiedy niepodległość Polski stała się faktem.

W 1826 r. wznowiono proces beatyfikacyjny Boboli. Spośród setek nadzwyczajnych łask otrzymanych za jego przyczyną wybrano trzy niepodważalne cuda; za cud uznano też doskonały stan zachowania zwłok męczennika.

W 1853 r. Pius IX wyniósł o. Andrzeja Bobolę do grona błogosławionych. Ciało męczennika znajdowało się wówczas w Połocku, przewiezione tam z Pińska w obawie przed jego zniszczeniem przez prawosławnych bazylianów.

Kult bł. Andrzeja Boboli szerzył się wtenczas także wśród wyznawców prawosławia. Ażeby to powstrzymać, w 1886 r. władze carskie wysłały do Połocka specjalną komisję, której zadaniem było zbadanie relikwii błogosławionego.

Kiedy jednemu z komisarzy, naigrawającemu się z „polskich metod wyrabiania świętych”, spadła wówczas na głowę cegła, ciało męczennika pozostawiono w spokoju.

W 1922 r. komunistyczne władze na Kremlu zaplanowały zamach na nienaruszone ciało bł. Andrzeja Boboli. Celem tegoż aktu agresji było udowodnienie, że cudownie zachowane ciało o. Andrzeja jest zwykłym „religijnym oszukaństwem”.

Do połockiego kościoła wkroczyła wtedy komisja, która otworzyła trumnę z ciałem męczennika, podniosła relikwie i z siłą uderzyła nimi w posadzkę. Ku zaskoczeniu obecnych zwłoki o. Boboli się jednak nie rozsypały!

Ostatecznie zdecydowano się na wywiezienie ciała bł. Andrzeja do Moskwy, gdzie ukryto je w gmachu Higienicznej Wystawy Ludowego Komisariatu Zdrowia.

Odzyskali je watykańscy dyplomaci w zamian za dostawy zboża dla głodujących Rosjan, ale warunek oddania im relikwii był jeden: żeby ciało męczennika zostało przewiezione do Rzymu w największej tajemnicy i absolutnie nie przez Polskę…

Patron odrodzonej Polski

Kiedy latem 1920 r. milionowa armia bolszewicka ruszyła na Warszawę, obradujący w Częstochowie polscy biskupi wystosowali do Watykanu gorącą prośbę o kanonizację bł. Andrzeja, dając wyraz swemu przekonaniu, iż jego opieka uchroni Polskę od zagłady.

W tym duchu, między 6 a 15 sierpnia, na terenie archidiecezji warszawskiej odprawiono nowennę. 8 sierpnia, podczas stołecznej procesji, przy udziale 100 tysięcy osób oraz wtórze dział walczących tuż pod Warszawą wojsk, niesiono relikwie bł. Andrzeja Boboli i bł. Władysława z Gielniowa, modląc się o niedopuszczenie wroga do stolicy.

15 sierpnia – w święto Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, a zarazem w ostatnim dniu nowenny do bł. Andrzeja – armia polska odniosła wielkie zwycięstwo nad Armią Czerwoną, a wydarzenie to przeszło do historii jako „Cud nad Wisłą”.

Polskę i Europę uratowała wówczas Matka Boża. Podczas bitwy na przedpolach Warszawy Maryja objawiła się walczącym bolszewickim żołnierzom, którzy widząc na niebie Niepokalaną Dziewicę, w wielkim przerażeniu uciekli z pola bitwy. Nie można jednak zapominać, że Cud nad Wisłą wyprosił u Boga także św. A. Bobola.

Po tym niezwykłym wydarzeniu rozpoczęto starania o kanonizację o. Andrzeja. Około 1936 r. św. Faustyna doznała następującego objawienia: „W pewnej chwili ujrzałam stolicę Baranka Bożego i przed tronem trzech świętych: Stanisława Kostkę, Andrzeja Bobolę i Kazimierza królewicza, którzy się wstawiali za Polskę” (Dz. 689).

Wizja ta miała miejsce dwa lata przed oficjalną kanonizacją świętego jezuity! Uroczystej kanonizacji św. Andrzeja Boboli dokonał w Rzymie papież Pius XI 17 kwietnia 1938 r.

Rozpoczął się wówczas triumfalny powrót relikwii św. Andrzeja z Rzymu do Polski. Tłumy ludzi ze łzami w oczach witały wówczas świętego na trasie przejazdu specjalnego pociągu oraz w kościołach Lublany, Budapesztu, Bratysławy i Ostrawy, a zwłaszcza w polskich miastach – w Dziedzicach, Oświęcimiu, Krakowie, Katowicach, Poznaniu, Kaliszu, Łodzi oraz w Warszawie.

Relikwię umieszczono w nowym, specjalnym sarkofagu-relikwiarzu – w kaplicy jezuickiego Domu Pisarzy przy ul. Rakowieckiej w Warszawie.

Rok później, 1 września 1939 r., wybuchła II wojna światowa. Relikwie o. Andrzeja, pomimo kilkukrotnego bombardowania miejsc ich przechowywania, cudem uniknęły zniszczenia. Nie pierwszy zresztą raz w ich historii zostały cudownie ocalone.

W 1945 r. relikwie powróciły do kaplicy oo. Jezuitów przy ul. Rakowieckiej, gdzie 40 lat później powstało Sanktuarium Narodowe św. Andrzeja Boboli. Polska znajdowała się wówczas pod rządami komunistów, którzy chcieli zniszczyć Kościół katolicki.

Z okazji 300-lecia śmierci św. Andrzeja Boboli, 7 maja 1957 r., rozpoczęła się uroczysta nowenna. Znamienne jest, iż w sam dzień jubileuszu, 16 maja 1957 r., papież Pius XII ogłosił jedyną w dziejach Kościoła katolickiego encyklikę w całości poświęconą jednemu świętemu – właśnie św. Andrzejowi Boboli: Invicti Athletæ Christi (Niezwyciężony bohater Chrystusowy).

W tym samym też dniu wielki czciciel i orędownik kultu świętego jezuity – ksiądz prymas Stefan Wyszyński – odebrał w Rzymie kapelusz kardynalski…

Interesujący jest również fakt, iż dokładnie rok wcześniej (16 maja 1956 r.), przebywając w miejscu swego przymusowego odosobnienia w Komańczy, Prymas Tysiąclecia spisał tekst Jasnogórskich Ślubów Narodu Polskiego, których treść próbował wcielić w życie polskiego narodu w tzw. Wielkiej Nowennie; ta zaś z kolei poprzedziła obchody milenium chrztu Polski w 1966 r.

Nie jest dziełem przypadku, że miało to miejsce dokładnie 300 lat po uroczystym uznaniu Matki Bożej za Królową Polski w akcie tzw. ślubów lwowskich, których tekst ułożył sam św. Andrzej Bobola.

Wciąż o sobie przypomina

Do kolejnych objawień św. Andrzeja Boboli doszło w czasach nam współczesnych, w Strachocinie – we wsi, którą od 1930 r. uznawano za miejsce narodzin świętego.

W nocy z 10 na 11 września 1983 r. na terenie nowej plebanii w Strachocinie miało miejsce przedziwne zdarzenie, które w następnych latach kilkunastokrotnie się powtórzyło. Kilka dni wcześniej przybył tam ks. Józef Niżnik. Wspomnianej nocy został on obudzony uderzeniem w rękę. Kiedy otworzył oczy, zobaczył nad sobą jakąś postać – smukłą, w czarnym odzieniu i z czarną brodą.

Następnego dnia od siostry zakrystianki kapłan ów dowiedział się o dziwnych zjawiskach, które dzieją się w tym miejscu. W ciągu kolejnych czterech lat, zawsze punktualnie o godz. 2.10, na plebanii pojawiała się ta sama postać.

Po pewnym czasie ksiądz proboszcz zrozumiał, że ukazuje mu się św. Andrzej Bobola, który pragnie, aby w Strachocinie w sposób szczególny ludzie wypraszali łaski u Boga przez jego wstawiennictwo. 16 maja 1987 r., w 330. rocznicę męczeńskiej śmierci św. Andrzeja Boboli, ks. Niżnik wygłosił kazanie, w którym wyraził pragnienie, ażeby jego parafia w sposób szczególny zaczęła czcić tego wielkiego świętego.

Następnej nocy św. Andrzej Bobola objawił się proboszczowi po raz ostatni. W 1988 r. do kościoła parafialnego w Strachocinie wprowadzono uroczyście relikwie świętego i odtąd świątynia ta pełni funkcję sanktuarium św. Andrzeja Boboli.

Patron na nasze czasy

Męczeńska śmierć św. Andrzeja Boboli była ukoronowaniem świętości jego życia, heroicznym aktem wyznania wiary w Jezusa Chrystusa. Swoją męczeńską śmiercią św. A. Bobola dał świadectwo prawdzie, o której tak pisze św. Paweł:

„Wszystko uznaję za stratę ze względu na najwyższą wartość poznania Chrystusa Jezusa, Pana mojego. Dla Niego wyzułem się ze wszystkiego i uznaję to za śmieci, bylebym pozyskał Chrystusa i znalazł się w Nim” (Flp 3,8-9).

Święty Andrzej Bobola uświadamia nam, że nasze szczęście jest tylko w ścisłym zjednoczeniu się w miłości z Jezusem Chrystusem przez codzienną wytrwałą modlitwę, sakramenty pokuty i Eucharystii oraz przez wypełnianie Jego woli.

Święty Andrzej Bobola uczy nas odrazy do wszelkiego rodzaju grzechów oraz wzywa nas do codziennej, wytrwałej modlitwy i cierpliwej pracy nad sobą, nad przezwyciężaniem swoich grzechów, wad i słabości.

Święty męczennik uczy nas codziennego zawierzania siebie oraz wszystkich swoich słabości Jezusowi przez Maryję – w Jej Niepokalanym Sercu. Bo tylko wtedy Jezus będzie mógł kształtować nasze serca, abyśmy stawali się posłuszni i pokorni, zdolni z odwagą i męstwem przyjmować przeciwności losu, a jeżeli będzie potrzeba – zdolni oddać życie w obronie katolickiej wiary.

Święty Andrzej Bobola jest naszym orędownikiem w niebie, wspiera nas na naszej drodze wiary, a przykład jego heroicznych cnót, odwagi, męstwa i wstrząsającego męczeństwa niech dodaje odwagi wszystkim prześladowanym wyznawcom Chrystusa.

Po śmierci św. Andrzeja Boboli odnotowano, że u jego trumny gromadzili się na modlitwie wszyscy: zarówno katolicy, unici, jak i prawosławni. Zaczęto go więc nazywać patronem pojednania katolików, unitów i prawosławnych.

Święty Andrzej Bobola jest nam dany przez Boga, aby orędował za nami w niebie w trudnych sprawach naszej ojczyzny. Nie bez powodu św. Jan Paweł II 16 maja 2002 r. ogłosił go patronem Polski.

Również dzisiaj za jego wstawiennictwem dokonują się liczne nawrócenia, duchowe i fizyczne uzdrowienia, a w przeszłości miały miejsce nawet przypadki wskrzeszeń!

W 2018 roku świętowaliśmy 100-lecie odzyskania przez Polskę niepodległości oraz 80-lecie kanonizacji św. Andrzeja Boboli, którego misja na ziemi i niezwykłe orędownictwo w niebie były i są nierozerwalnie związane z dziejami naszej ojczyzny.

Święty Andrzej Bobola prosi nas tak, jak prosił nas św. Jan Paweł II 10 czerwca 1979 r.: „abyście całe to duchowe dziedzictwo, któremu na imię »Polska«, raz jeszcze przyjęli z wiarą, nadzieją i miłością – taką, jaką zaszczepia w nas Chrystus na chrzcie świętym, – abyście nigdy nie zwątpili i nie znużyli się, i nie zniechęcili, – abyście nie podcinali sami tych korzeni, z których wyrastamy.

Proszę was: – abyście mieli ufność nawet wbrew każdej swojej słabości, abyście szukali zawsze duchowej mocy u Tego, u którego tyle pokoleń ojców naszych i matek ją znajdowało, – abyście od Niego nigdy nie odstąpili, – abyście nigdy nie utracili tej wolności ducha, do której On »wyzwala« człowieka, – abyście nigdy nie wzgardzili tą Miłością, która jest »największa«, która się wyraziła przez Krzyż, a bez której życie ludzkie nie ma ani korzenia, ani sensu”.

Modlitwa do św. Andrzeja Boboli

Święty Andrzeju Bobolo, wypraszaj nam u Boga łaskę heroicznej wiary, abyśmy byli wierni codziennej modlitwie, nigdy się nie zniechęcali, bezgranicznie ufali Bożemu miłosierdziu i natychmiast podnosili się z każdego ciężkiego grzechu, przystępując do sakramentu pokuty.

Uchroń nas od niewiary, która jest źródłem wszelkiego zła. Tym, którzy swe siły i zdolności poświęcają na walkę z Bogiem, wypraszaj łaskę nawrócenia.

Daj opamiętanie uzależnionym od narkotyków, alkoholu czy pornografii, którzy poniżają w sobie godność człowieka, zadają wielkie cierpienie Jezusowi i marnują wspólne dobro Narodu.

Matkom i ojcom przypomnij o odpowiedzialności za dar rodzicielstwa, aby z radością przyjmowali dzieci, które Bóg powołał do istnienia, i aby nikt w naszej Ojczyźnie nie podnosił ręki na bezbronne życie.

Uratuj nas przed zepsuciem moralnym, które oddaje ludzi w straszną niewolę szatana, odbiera Narodowi siłę ducha i prowadzi do ruiny.

Wspieraj swoim wstawiennictwem powierzoną Tobie Ojczyznę w jednoczącej się Europie, ażeby z naszym owocnym udziałem wzrastała cywilizacja miłości w Polsce, Europie i na świecie – przez Chrystusa, Pana naszego.

Amen.