Coraz więcej mówi się dzisiaj o rozwoju i doskonaleniu duchowości. Modne stają się różne rodzaje medytacji i ćwiczeń, które rzekomo pomagają w rozwoju duchowym. Zdarza się nawet, że propagatorzy wschodnich technik medytacyjnych próbują przekonywać, jakoby mistyka Wschodu miała te same etapy rozwoju duchowego co te, które podają nam mistycy chrześcijańscy.
Powołują się na to, że tak jak mistycy chrześcijańscy mówią o etapie oczyszczenia, oświecenia, zjednoczenia, jakie można wyróżnić na drodze do duchowej doskonałości, również jogini mówią o duchowym oczyszczeniu, oświeceniu, zjednoczeniu, jakie osiągają dzięki swoim ćwiczeniom.
Pozostaje jednak pytanie: co oni rozumieją przez słowo „oczyszczenie”, „oświecenie” czy „zjednoczenie?”. Porównajmy więc etapy doskonalenia duchowego wskazywane przez jednych i drugich mistyków.
Oczyszczenie
W mistyce chrześcijańskiej mówi się o oczyszczeniu wówczas, gdy ktoś, kto nie liczył się z Bogiem, w pewnym momencie uświadamia sobie, że ciężko Boga obrażał, żałuje tego i szczerze postanawia poprawę – nawraca się – idzie do sakramentu pokuty, by oczyścić się nie z procesu myślenia, lecz z grzechu!
Gdy pojedna się z Bogiem, za wszelką cenę stara się więcej Go nie obrażać nawet najmniejszym grzechem, by zawsze żyć w stanie łaski uświęcającej – on poprawia swoje postępowanie, a nie rytm oddychania!
Natomiast jogini mówią o oczyszczeniu, gdy poprzez ćwiczenia oddechowe, mantrę, autohipnozę czy inne metody osiągają tzw. czysty umysł.
„Czysty” w nomenklaturze jogina oznacza, że w jego umyśle nie pojawia się już żadna myśl. Dlatego niektórzy jogini ten stan określają jako „pustka”. Jogini będący w stanie czystego umysłu, czyli pustki, osiągają psychiczny spokój, relaksują się, ale jest to stan całkowitej bezmyślności – zawieszenie myślenia.
I rzeczywiście, w leczeniu stosuje się jogę z mantrą u ludzi, którzy cierpią na natłok myśli, mają jakąś nadpobudliwość, którą trzeba przytłumić. Mantra właśnie hamuje działanie intelektualne, tłumi działanie kory mózgowej.
Proszę wziąć pod uwagę przykład dziecka – gdy jest niespokojne, to matka rytmicznie nuci mu „a-a-a! a-a-a!” i dziecko zasypia – tak też działa mantra.
Podczas ćwiczeń jogi, w której stosuje się mantrę, zmianę rytmu oddychania, odpowiednią dietę, zmianę rytmu snu i czuwania, może nastąpić tzw. otwieranie się czakramów. Jest to uczucie wirowania energii wzdłuż osi ciała i wskazuje ono na pobudzenie obwodowego systemu nerwowego.
Uczucie wirowania energii, określane jako „tygle” lub „czakramy”, występuje w miejscach, gdzie znajdują się gruczoły wydzielania dokrewnego, czyli gruczoły produkujące hormony. Otwieranie się czakramów jest związane m.in. z pobudzeniem tych gruczołów.
Jogini mówią, że najpierw się otwiera czakram dolny, potem coraz wyżej i wyżej, aż dojdzie do działania siedmiu czakramów.
Pierwszy czakram to miejsce położenia gruczołów płciowych. Następne to miejsce położenia: nadnerczy, trzustki, serca (i grasicy), tarczycy, przysadki, szyszynki. Wiemy, jak działa zwiększone wydzielanie hormonów płciowych czy adrenaliny – produktu nadnerczy, jaki jest to doping dla ciała. To samo dotyczy innych hormonów.
Oświecenie
Przejdźmy teraz do porównania następnego etapu doskonalenia duchowego. Na ogół wszyscy mistycy podają, że po okresie oczyszczenia następuje okres oświecenia.
Mistyk chrześcijański mówi, że kiedy człowiek wyzwoli się z grzechu, żyje w stanie łaski uświęcającej i nie zaniedbuje modlitwy, a ta prowadzi go do coraz większej doskonałości.
Początkowo łatwo mu się modlić; jego modlitwa jest bardzo żywa, sprawia przyjemność; po jakimś czasie uczucie gaśnie i modlitwa nie daje już przyjemności. Następuje kryzys, a potem pojawia się coraz intensywniejsze intelektualne wnikanie w prawdy objawione.
Dzięki temu człowiek staje się zdolny do modlitwy myślnej (bez słów), jaką jest rozważanie i medytacja, prowadząca do pogłębienia wiary. Wówczas rozpoczyna się okres duchowego oświecenia.
W okresie oświecenia człowiek na nowo przeżywa swoją relację z Bogiem i to, co już poznał. Na przykład Ewangelię, którą rozumiał, ale w której treść nie wnikał, w okresie oświecenia niejako na nowo odkrywa poprzez prawdy objawione przez Boga: widzi je szerzej i głębiej oraz bardziej realnie widzi ich sens; to go prowadzi do fascynacji Bogiem, Jego geniuszem (prawdą), majestatem (pięknem) i miłosierdziem (dobrem).
A więc chrześcijańskie oświecenie to jaśniejsze pojmowanie prawd objawionych, a nie dochodzenie do zmiany świadomości i wymyślanie nowych poglądów ani nie wpadanie w jakikolwiek trans.
Natomiast w mistyce Wschodu „oświecenie” oznacza zmianę świadomości, w której pojawiają się oryginalne pomysły, dochodzi do euforii, transu, iluzorycznych wizji i innych zmian stanów psychicznych.
Zjednoczenie z Bogiem
Trzecim etapem duchowego życia jest okres zjednoczenia z Bogiem. Chrześcijańscy mistycy podają, że człowiek, wnikając w treści objawione przez Boga, po pewnym czasie osiąga swój intelektualny limit i nie jest już w stanie nadal intelektualnie Go zgłębiać. Następuje chwilowy kryzys rozumowania.
Teraz wiara wznosi człowieka ponad zdolności naturalnego rozumowania i tego, czego nie był on w stanie ogarnąć intelektem, dosięga czystą wiarą. Niezachwianą wiarą przyjmuje prawdy objawione, a Bóg daje mu łaskę kontemplacji, którą mistycy nazywają kontemplacją wlaną, w odróżnieniu od kontemplacji naturalnej, opartej na intuicji człowieka.
Intuicja może człowieka wprowadzić w błąd, natomiast kontemplacja wlana do błędu nie doprowadza. Jest ona darem Boga, czymś, czego nie da się wypracować własnym wysiłkiem czy jakimikolwiek technikami.
Święta Teresa mówi, że inne jest poznanie Boga w okresie oświecenia, a inne przez wlaną kontemplację. Poznanie intelektualne w okresie oświecenia porównuje ona do oglądania obrazów w ciemnym pomieszczeniu, do którego ktoś przychodzi i ogląda obraz po obrazie, przyświecając sobie małą lampką, aż pozna je wszystkie dopiero po pewnym czasie.
Natomiast w okresie zjednoczenia, otrzymując łaskę kontemplacji wlanej, która jest szczytem wiary, mistyk widzi tak, jakby w jednym momencie w tym ciemnym pokoju zapalone zostało światło oświecające cały pokój i w jednej chwili zobaczył całe pomieszczenie wraz ze wszystkimi jego obrazami.
Najwięksi mistycy chrześcijańscy opisują zjednoczenie z Bogiem jako fascynację Bogiem, rozkosz miłowania Go i rozkosz doznawania Jego ogromnej miłości. Zjednoczenie człowieka z Bogiem to zjednoczenie dwóch osób w miłości, ale nigdy nie zlanie się ich w jedno.
Chrześcijański mistyk ma zawsze świadomość odrębnego istnienia swojej osoby i Osoby Boga. Ta odrębność zachowana zostanie na wieki!
Natomiast według szczerych relacji mistyków Wschodu, w okresie zjednoczenia, gdy już „otwarte” są czakramy, po pewnym czasie występuje wrażenie, jak gdyby treść stanowiąca własne ego rozpłynęła się i rozprzestrzeniła jak eter, przenikając drzewa, rośliny, przyrodę oraz cały kosmos.
Dlatego mistycy Wschodu mówią o zjednoczeniu jako o zlaniu się z naturą czy z kosmosem. Ci, którzy dochodzą do takiego stanu, mówią, że mają poczucie rozpłynięcia się i przenikania całego kosmosu, tak jakby byli wszechobecni; dlatego mają poczucie bycia bogiem. Ten, kto poczuje się bogiem, przyjmuje od innych boską cześć.
Dokładnie odwrotnie wygląda szczyt mistyki chrześcijańskiej. Chrześcijański mistyk wobec Boga czuje się pyłem i niczym, ma świadomość, że czymkolwiek jest, cokolwiek posiada, wszystko Jemu zawdzięcza. Dla Jego miłości jest gotów służyć każdemu człowiekowi i nigdy nie dopuści do tego, by to jemu oddawano cześć należną Bogu!
Mistyka w jodze
Przy tej okazji chciałabym podzielić się swoimi uwagami na temat „mistyki w jodze”.
Byłam na takim seansie, kiedy jogin miał wróżyć po wejściu w trans. Na plecy miał zarzuconą jakby pelerynę, do której były przyczepione różnej wielkości dzwoneczki. Dzwoneczkami obwieszony był również jego metalowy naszyjnik i pierścionki obu rąk, a na głowie miał coś w rodzaju szpiczastego hełmu.
Ten człowiek wprowadzał się w trans przez mantrę, w której „wzywał moc duchową” – jak to sam określił. Gdy jogin wszedł w trans, w pewnym momencie dostał dreszczy, jego przymrużone oczy zrobiły się szkliste, jakieś osłupienie malowało się na jego twarzy, żyły zostały uwypuklone, twarz jakby obrzęknięta, widać było na niej wielkie naprężenie…
Wszystko to robiło na mnie przykre wrażenie. Miałam przed sobą człowieka, który ogromnie się eksploatował. Oczywiście, te dzwoneczki, które w czasie dreszczy drgały, odwracały uwagę od jego podniecenia, bo ich dźwięki przypominały jakby tupanie – tak jakby rzeczywiście jakieś duchy zstępowały… Tym samym dźwięki dzwoneczków trochę tłumiły to moje przykre uczucie.
Ale jakaż to wielka różnica w psychicznej kondycji takiego jogina w porównaniu z rozmodlonym człowiekiem! Jakże inaczej wygląda twarz na przykład papieża, Matki Teresy czy innych ludzi, którzy naprawdę się modlą!
Z twarzy prawdziwie rozmodlonego człowieka (nawet jeżeli zaciera się jego kontakt z otoczeniem) widać, że trwa on w jakimś wielkim pokoju, w ogromnej fascynacji, czuje się zupełnie inną duchowość niż u tego wróżbity.
W czasie transu jogin faktycznie wróżył. Ci, którzy stawiali mu pytania, np. o to, co się aktualnie dzieje w ich domu, dostawali odpowiedź – i twierdzili, że jogin mówił prawdę. Ja mu pytań nie stawiałam, ale zastanawiałam się nad tym, co w tym czasie dzieje się z mózgiem i systemem nerwowym wróżbity, że on odbiera obrazy i zamienił się jakby w telewizyjny odbiornik.
Jednak to, że człowiek potrafi z siebie zrobić coś w rodzaju „odbiornika” telewizyjnego czy radiowego, wcale nie wydawało mi się doskonałością – tym bardziej nie mogłam tego uważać za doskonałość duchową!
Wręcz przeciwnie – wydawało mi się, że ten człowiek stał się bezdusznym narzędziem opanowanym przez tajemniczego ducha. Ten człowiek wręcz sam mówił, że w czasie transu wstępuje w niego duch… Pozostaje jednak pytanie: jaki to duch?…
Działanie ducha
Przy tak wielkim pobudzeniu, przy takiej aktywności systemu nerwowego, być może, że pole magnetyczne naszego ciała się zmienia i wzrasta jego wrażliwość na najsubtelniejsze bodźce. Jednak po całym seansie miałam wrażenie, że stan, w jaki wprowadził się wróżbita, był stanem grzesznym.
Przekonuje mnie opinia o. Józefa Marii Verlindego, który twierdzi, że jest to działanie ducha, ale nie Ducha Świętego; jednym słowem, że nie jest to zjawisko tylko fizyczne. Ojciec Verlinde mówił, że wtedy, kiedy czakramy się otwierają, człowiek otwiera się na wpływ ducha ciemności – ducha wrogiego człowiekowi.
Dlaczego wrogiego? Verlinde argumentował, że przez długotrwałe ćwiczenia jogi człowiek zatraca swą osobowość. A przecież człowiek ma rozwijać swą osobowość, a nie ją zatracać!
Tak więc efekt jednej i drugiej mistyki jest całkowicie przeciwstawny. To nie są różne drogi prowadzące na ten sam szczyt – jak mówią niektórzy.
To drogi prowadzące w przeciwnych kierunkach, to osiągnięcie całkiem przeciwnych szczytów: szczytu pychy i szczytu pokory! Jedni dochodzą do iluzji, drudzy do Prawdy. Mistycy chrześcijańscy faktycznie dochodzą do kontaktu z Bogiem, bo mówią: „Bóg jest wszystkim, ja jestem niczym” – jest to prawdą.
Wobec nieskończonej doskonałości i świętości Boga słusznie czują się prochem. Czym jest człowiek wobec Boga? Dlatego niemożliwe jest, by ktoś, kto rzeczywiście Boga poznał, mógł się z Nim utożsamiać! Ale ktoś, kto Boga realnie nie doświadczył, będąc w euforycznym transie lub mając iluzoryczne wizje, mówi: „Jestem wszystkim, przenikam wszystko, jestem bogiem” – jakże to wielkie złudzenie!
Chciałabym przestrzec katolików przed szukaniem cudotwórczości lub dążeniem do posiadania nadzwyczajnych charyzmatów. Osiągnięcia „cudotwórców” (okultystów czy magików), o których czasami się słyszy, można wytłumaczyć działaniem hipnozy, sugestii, telepatii, narkotyków, magnetyki i różnych zmian chorobowych w mózgu; mogą one także występować pod wpływem złych duchów, imitujących ducha wywoływanego przez magika.
Bóg brzydzi się magikami, gdyż oni Mu urągają – jakby zaprzeczają Jego wolności – sądząc, że mają tajemne siły, którymi mogą zmusić Boga do takiego działania, jakie oni sami zaplanują. Bóg może (nie musi) udzielić łaski człowiekowi, który o to prosi. Prośba (modlitwa) jest wyrazem uznania prawdy o wolności Boga i zależności człowieka od Jego woli.
Modlitwa właśnie tym różni się od magii, że człowiek ma świadomość swej niższości i zależności od Boga, podczas gdy magik ma poczucie władzy nad Bogiem lub nad Jego mocą i niejednokrotnie czuje się Mu równy lub od Niego wyższy!
Musimy pamiętać, że Bóg wymaga, by Jego czciciele żyli Prawdą, którą nam objawił w swoim słowie. On nie chce dopuścić, byśmy wchodzili w świat złudzeń, iluzji i fikcji. Szczęście człowieka ulegającego iluzorycznym doznaniom jest chwilowe i kończy się rozpaczą.
Natomiast szczęście człowieka żyjącego zgodnie z Prawdą jest rzeczywiste i nieprzemijające – czyli wieczne. Dlatego Bóg, dla ochrony człowieka przed zgubnymi złudzeniami, zakazał uprawiania okultystycznych praktyk. W Piśmie Świętym wyraźnie jest napisane:
„Nie znajdzie się pośród ciebie nikt, kto by przeprowadzał przez ogień swego syna lub córkę, uprawiał wróżby, przepowiednie, magię i czary; nikt, kto by uprawiał zaklęcia, pytał duchów, wywoływał zmarłych. Obrzydliwy jest bowiem dla Jahwe każdy, kto to czyni” (Pwt 18,10-12).
s. Michaela Pawlik OP
Dominikanka związana z Katolickim Stowarzyszeniem „Effatha”. Religioznawca i pedagog. Absolwentka Instytutu Wyższej Kultury Religijnej KUL. Kilkanaście lat życia spędziła w Indiach, gdzie ukończyła psychologię na uniwersytecie Karnatka w Dhaward; pracowała w tym kraju jako pielęgniarka z ubogimi z najniższych warstw społecznych. Filozofka, autorka publikacji z dziedziny hinduizmu i New Age.
Powyższe fragmenty pochodzą z książek s. Michaeli Pawlik: „Utopijny raj – NEW AGE” i „Nie dajcie się uwieść”, Sandomierz 2008.
Podobają Ci się treści publikowane na naszej stronie?
Wesprzyj nas!