Żyję, by przyprowadzać ludzi do Boga

To był 27 lipca, poniedziałek. Moja bliźniacza siostra Karolina urodziła się martwa w siódmym miesiącu od poczęcia. Tego dnia ona urodziła się dla Boga w niebie, a ja dla Boga na ziemi.

Gdy mój tato przyjechał do szpitala, powiedziano mu, że jedno dziecko zmarło, a drugie jeszcze żyje. Tato zapytał: „Jakie drugie?”. Rodzice nie wiedzieli bowiem, że ciąża jest bliźniacza.

Kiedy się urodziłem, ważyłem tylko 1200 gramów. Lekarze sądzili, że nie przeżyję doby. Po kilku dniach mówili, że jestem „w stanie umierania”. Określali mój stan pojęciami: „głęboka apatia”, „zupełna wiotkość ciała”, „częste okresy bezdechów”. Przetaczali mi krew, dwa razy mnie reanimowali… I tak żyłem, umierając, do czwartego tygodnia.

W krytycznym momencie, na początku piątego tygodnia, sytuacja z dnia na dzień zupełnie się odmieniła. Odnotowano u mnie gwałtowną poprawę. Zacząłem się odtąd prawidłowo rozwijać. Mój stan był na tyle dobry, że w drugim miesiącu życia rodzice mogli zabrać mnie wreszcie do domu.

Czwartego października, we wspomnienie św. Franciszka z Asyżu, zostałem ochrzczony. To jedyny wizerunek świętego z kościoła mojego dzieciństwa, który pamiętam. Długo jednak nie wiedziałem, że ten święty z obrazu, który tak przykuwał moją uwagę, to patron dnia mojego chrztu.

Powołanie

W przypadku ciąży bliźniaczej, gdy poród jest przedwczesny, to zazwyczaj dziewczynki mają większe szanse na przeżycie, ponieważ są silniejsze.

Dlaczego tym razem było inaczej? Sądzę, że Bóg nasze wspólne życie wziął w swoje ręce i nie pozwolił, aby do śmierci należało ostatnie zdanie. Karolinę zabrał do siebie, a mnie już wtedy powołał, abym żyjąc na ziemi, przyprowadzał innych ludzi do Niego.

Skąd o tym wiem? Nie pamiętam, od którego momentu chciałem być księdzem, ale jedno wiem na pewno: zawsze czułem, że Bóg jest i że On czeka na moje życie dla Niego. Nie mam wątpliwości, że żyję dzięki Jezusowi, dla Niego i tylko dla Niego. Jeżeli moje serce zaczęło kiedyś bić, to dlatego, że Jego Serce ciągle bije z miłości do nas – do mnie i do ciebie.

Wspólnota

Gdy staję nad maleńkim grobem mojej siostry, modlę się o jej wstawiennictwo. Bo „życie się zmienia, ale się nie kończy”. Wszyscy jesteśmy objęci wspaniałym zamysłem Miłości, która zwycięża śmierć. Miłość Boga jest obecna! Jezus jest obecny na wszystkich ołtarzach świata w Eucharystii.

Pan nas łączy. Wierzę, że Karolina jest ze mną, kiedy staję przy ołtarzu, aby sprawować Mszę św. Ufam, że gdy aniołowie zanoszą ofiarę na ołtarz w niebie, ona już tam czeka i stoi w moich intencjach przed tronem Boga, po drugiej stronie tego samego krzyża Chrystusowego.

Dlaczego to świadectwo? Pragnę Wam powiedzieć, że w życiu i w śmierci należymy do Boga. Ludzkie życie – Twoje i moje – jest objęte zamysłem Stwórcy.

Kiedy adorujemy Pana Jezusa, cudowny zamysł Boga powoli się przed nami odsłania. Bóg jest godny naszego czystego serca. Jest godny naszej miłości. Jest godny naszej obecności, naszej wiary. Jest godny.

ks. Dariusz